Zmiany, odc. 4
KAMELIA • dawno temuZapewne każda matka pamięta tę chwilę, kiedy poznawała prawdę. Myśli i reakcje są wtedy spontaniczne. I przeróżne. Ja tańczyłam. Byłam sama w domu, więc włączyłam radio na full power i pląsałam jak głupia. Nie mogłam doczekać się powrotu Krzyśka z kursu. Aby nie wybuchnąć z nadmiaru radości, obdzwoniłam z nowiną prawie całą rodzinę, oczywiście zalewając tym samym - zwłaszcza żeńską jej część – łzami szczęścia.
Po powrocie z wizyty w domu rodzinnym Krzyśka wszystko było w jak najlepszym porządku. Zamieszkaliśmy razem w domu pełnym przerażających pająków i wielkich podwórkowych chrząszczy, ale byliśmy szczęśliwi. Życie, które wiedliśmy, było proste: praca (jego oczywiście), moje wyjazdy na uczelnię, wspólne obiady i kolacje. Maj tamtego roku był piękny. Słońce grzało i często przesiadywaliśmy za domem w ogrodzie. To były najmilsze chwile. Ktoś mógłby powiedzieć – sielanka.
Miałam swoje wymarzone „sprawdzenie się”. Pamiętam jak któregoś dnia tamtego roku moja przyjaciółka zaprosiła mnie na spacer. Poszłyśmy w stronę morza, bo przecież tam zawsze umysł otwiera się i myśli mają wolne ujście w przestrzeń. Gosia i ja szłyśmy zatem niczym nie skrępowane, ufne, pełne wiedzy na swój temat, wolne. Znałyśmy się od pierwszej klasy ogólniaka. Połączyła nas wspólna dola mieszkanek tego samego bloku oraz wiele godzin rozmów. Nie miałyśmy podobnych charakterów. Ona była spokojna i zrównoważona. Marzyła o stomatologii. Kochała tylko jednego faceta, nie piła alkoholu, była pełna empatii. Ja natomiast przeżyłam w ciągu kilku lat zawiązywania się układu między nami niejedną chwilę pełną emocji i burzy hormonalnej. Zawsze jednak mogłam liczyć na spowiedź u Gośki, na zrozumienie, wysłuchanie oraz radę. Dzisiaj wiem, że tamten układ między nami nosi miano przyjaźni.
Tamtego popołudnia nogi niosły nas same. Słowa też i to być może one zaważyły na mojej przyszłości. Gosia była w ciąży. Wyznała mi to ot tak. Dreszcz mnie przeszedł. Później, kiedy opowiadałam Krzyśkowi o tych nowinach, wciąż czułam, że jestem rozgorączkowana. Moja przyjaciółka spodziewała się dziecka! Po latach marzeń i planów, po tym jak miałyśmy zamieszkać w jednym domu, gdzie każda z nas miała tworzyć, oczywiście w dziedzinach tak bardzo od siebie oddalonych jak tylko może być malarstwo i stomatologia, po tym wszystkim ona spodziewała się potomka! Trudno opisać słowami uczucie, jakie mną wtedy targnęło. Wiem, że Krzysiek nie mógł podzielić tego entuzjazmu, ale mnie przepełnił on w całości.
Tak… Myślę, że człowiek w pewnych momentach poddaje się nurtowi swojego losu i płynie z nim… Po prostu płynie. Ja też się poddałam. Nabrałam powietrza w płuca i położyłam się na życiu jak na wodzie. A ono uniosło mnie…
Owego majowego popołudnia kochaliśmy się jak szaleni. Szybki seks przed jego wyjazdem na kurs. Nie było zabezpieczenia tylko uniesienie, uniesienie, uniesienie… Przez ułamek sekundy w mojej głowie zapaliła się lampa ostrzegawcza, lecz hormony szybko stłumiły ten ostatni zryw zdrowego rozsądku. Słowa wypowiadane szeptem znikły gdzieś w przestrzeni nasyconej ostatecznym wymiarem erotyzmu. Było tak cudownie! Żegnałam Krzyśka pełna jego nasienia i oczekiwań zmian. Już po dobie zaczęło kiełkować życie Oli. Nie wiedziałam o tym oczywiście. Moja nieświadomość trwała kilka tygodni. Dopiero po dwóch miesiącach spóźniająca się miesiączka dała mi do myślenia. Kupiłam więc test.
Pamiętam oczy mojego kochanego, kiedy wyznałam mu, że będzie ojcem. Wydaje mi się, że on również przeczuwał nadchodzące zmiany. Początkowo był wstrząśnięty, lecz z chwili na chwilę szok ustępował miejsca radości. Mieliśmy w niedalekiej przyszłości zostać rodzicami i ta perspektywa wypełniała nasze serca i umysły. Moja ciąża zaważyła również na przesunięciu daty ślubu. Znacznie do przodu oczywiście. Zbliżał się moment, kiedy mój guzikowy chłopak miał stać się moim mężem na dobre i złe.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze