Małżeństwa bez seksu
SYLWIA KOWALSKA • dawno temuWyobrażacie sobie związek bez seksu? Moglibyście tak żyć latami? Okazuje się, że coraz więcej par postanawia żyć w „białych” związkach. Czy zawsze jest to układ, na jaki zgodnie umawiają się współmałżonkowie? Nie zawsze. Wiele związków funkcjonuje bez seksu w wyniku stresu, braku poczucia bezpieczeństwa czy blokad psychicznych. Powody są różne. Liczba „białych małżeństw” ciągle wzrasta.
Niektórzy nie wierzą w istnienie „białych małżeństw”. Nie wyobrażają sobie tego, jak można żyć bez seksu. Są jednak tacy, dla których życie bez takiej bliskości jest możliwe. Dotyczy to zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Brak seksu nie musi wynikać z wiary. Kościół katolicki faktycznie namawia do czystości, ale przedmałżeńskiej. Po ślubie nakazuje płodzić dzieci i budować rodziny.
Może to być też forma pewnego zaburzenia, które objawia się brakiem pociągu seksualnego do przedstawicieli obu płci. Najgorzej gdy na oziębłość seksualną cierpi jedna strona w związku. Gdy wystarcza jej pocałunek, przytulenie czy wsparcie duchowe. Zaś druga strona pragnie większej bliskości. Nie będzie to szczęśliwy związek i prędzej czy później może się rozpaść. Idealnie, gdy partnerzy są zgodni i obydwoje wolą skupić się na rozmowach, gestach, czułości niż na seksie. Wtedy, choć niektórym ciężko w to uwierzyć, mogą żyć szczęśliwie. Przyjrzyjmy się trzem historiom.
Joanna (33 lata, manager z Poznania):
— Zawsze byłam idealna. Pilna uczennica, wzorowa studentka, grzeczna córeczka swoich rodziców. O chłopakach nie myślałam, nawet na studiach nie miałam żadnego. Jako chodzący ideał skończyłam studia wcześniej niż moi rówieśnicy, oczywiście z wyróżnieniem. Moja przyjaciółka zaciągnęła mnie na siłę na imprezę, by uczcić mój sukces. To była moja pierwsza w życiu impreza. Po dwóch drinkach rozluźniłam się i zaczęłam dobrze bawić. Poznałam Czarka. Tańczyliśmy, rozmawialiśmy przy barze. Zaimponował mi swoim poczuciem humoru. Był nieziemsko przystojny, ja nieziemsko pijana. Skończyłam na szybkim seksie w jego samochodzie przed klubem. To był mój pierwszy raz. Tak ważny, a ja rano czułam do siebie odrazę. Sama zburzyłam mój idealny wizerunek. Postanowiłam skończyć z facetami, w sumie zanim tak naprawdę zaczęłam.
Gdy miałam 29 lat w pracy poznałam Darka. Totalnie nie pociągał mnie fizycznie. Zresztą nie tylko mnie, w pracy miał ksywkę Quasi Modo. Było mi go w jakiś sposób żal. Nie miał znajomych, chodził samotny i zamyślony. Zaprosiłam go kiedyś po pracy na kawę. Był zachwycony, choć onieśmielony. Rozmawiało mi się z nim fantastycznie: o sztuce i muzyce klasycznej, o podróżach oraz filozofii. Był inny niż wszyscy mężczyźni, których do tej pory znałam. Spotykaliśmy się tak na kawkach przez pół roku. Aż Darek poprosił mnie o rękę. Zgodziłam się bez wahania. Wtedy pierwszy raz mnie pocałował. Z seksem postanowiliśmy poczekać do ślubu, lecz gdy przyszła noc poślubna, też nic z tego nie było. Powiem szczerze, rozczarowana nie byłam, bo nie miałam ochoty na seks. Minął rok, a nic się nie zmieniło. Nawet nie poruszaliśmy tego tematu. Ani ja, ani mój mąż nie czuliśmy pożądania. Najwyższym stopniem okazywania uczuć jest u nas pocałunek, przytulenie. Wierzcie lub nie – niedawno mieliśmy drugą rocznicę ślubu i nadal, podkreślam w pełni szczęśliwie, żyjemy bez seksu. Czy to normalne, czy nie, naprawdę się nie zastanawiamy. Przecież najważniejsze by żyć w zgodzie, szczęściu i miłości. A to akurat mamy.
Ula (28 lat, bezrobotna z Warszawy):
— Miałam udane życie seksualne, zawsze miałam partnera do seksu. Dużo eksperymentowałam, nawet w trójkącie. Ja po prostu uwielbiałam seks i nie wyobrażałam sobie życia bez takich uciech. Ustatkowałam się dopiero, jak poznałam mojego obecnego męża – Pawła. Jest ode mnie starszy o 10 lat. Zaimponował mi swoją mądrością życiową, opiekuńczością i oddaniem. Przy nim czułam się bezpieczna, a tego pragnie przecież każda kobieta. Do łóżka poszłam z nim jeszcze przed ślubem. Był wspaniały. O niebo lepszy od partnerów w moim wieku. Po ślubie seks nie stal się wcale gorszy ani rzadszy, czym niektórzy mnie straszyli. Było zawsze bosko.
Wszystko zmieniło się, gdy dwa lata temu straciłam pracę. Kryzys – usłyszałam i swoje rzeczy musiałam schować do pudła. Załamałam się. Paweł pocieszał mnie, że znajdę pracę, że to nie koniec świata, że on zarabia na tyle dobrze, by nas utrzymać na dobrym poziomie. Owszem, wiedziałam jak dużo zarabia, ale czułam się nikim. Wtedy coś pękło, nie miałam ochoty na seks, nawet na pocałunki. Myślałam tylko o tym, że jestem zwykłą kurą domową.
Pawłowi brakowało zbliżeń, nie raz się do mnie dobierał, ale ja nawet nie umiałam się podniecić. Kiedyś próbował wejść we mnie na siłę, wrzeszczałam jak poparzona, tak wszystko mnie bolało. Więcej już nie próbował. Po roku przestaliśmy już nawet o tym rozmawiać. Wprowadził się do drugiej sypialni. Obecnie nie rozmawiamy nawet o pogodzie. Nie interesuje mnie, czy Paweł ma kogoś na boku, ja nie mam ochoty na seks z nikim.
Kamila (23 lata, studentka z Gdańska):
— Od początku wszyscy przekonywali mnie, że ślub w wieku 21 lat, szczególnie w dzisiejszych czasach i do tego w trakcie studiów — to głupota. Nie słuchałam. To była wielka, szczeniacka, romantyczna miłość. Totalnie czysta, bo seksu nie uprawialiśmy przed ślubem. Mariusz pochodzi z mocno katolickiej rodziny i mówił, że tak będzie lepiej, że chce zachować czystość do ślubu. Nie wiem czy to też nie był powód, że tak pospieszyliśmy do ołtarza. Ja bardzo chciałam poczuć Mariusza jak najbliżej…
Było miło, choć bez fajerwerków. Wiedziałam, że pierwszy raz z danym partnerem to nie od razu trzęsienie ziemi. Gdy pojechaliśmy w góry w podróż poślubną, liczyłam, że będziemy kochać się codziennie, ba… że nawet nie będziemy wychodzić z łóżka. No niestety moje rozczarowanie było olbrzymie. Usłyszałam, że spełnił swój małżeński obowiązek w noc poślubną, że nie czas na dzieci, najpierw musimy skończyć studia, a Kościół zabrania używania tabletek czy prezerwatyw, więc będziemy wstrzemięźliwi, że seks będzie, jak zdecydujemy się na dziecko, że inaczej to nie po bożemu itp. itd. Pamiętam, że siedziałam na łóżku z otwartymi ze zdumienia ustami. Czułam się, jakbym słuchała jakiegoś starego konserwatywnego do bólu księdza, a nie młodego przystojnego chłopaka, który właśnie wziął ślub.
Po powrocie myślałam, że mu przejdzie. Ubierałam się do łóżka coraz seksowniej. Kokietowałam go, jak mogłam. Kupiłam nawet perfumy z feromonami. Nic. Był niewzruszony. Zaczęłam czuć się coraz gorzej. Ile można żyć bez seksu. Z czasem zaczęłam myśleć, że to ze mną coś nie tak. Może mu się nie podobam, może nie takie mam podejście, może tak mu było ze mną źle wtedy w noc poślubną… Nieraz próbowałam z Mariuszem rozmawiać po dobroci, nieraz kłóciłam się. On miał zawsze jedną odpowiedź – seks tylko w momencie kiedy zechcemy mieć dzieci, inaczej nie jest zgodnie z jego wiarą.
Parę miesięcy temu do mojej grupy na studiach dołączył Łukasz. Wysoki, przystojny, wesoły, szarmancki. Wszystkie dziewczyny w grupie do niego wzdychały. On jednak przyglądał się tylko mnie. Kiedyś podszedł, zgarnął włosy z mojej twarzy i spytał dlaczego śliczna, młoda mężatka może być taka smutna. Po kolejnej kłótni z Mariuszem nie odmówiłam Łukaszowi, który zabrał mnie do kina. Podczas seansu, gdy na ekranie pojawiła się scena erotyczna, rozpłakałam się. Po kinie poszliśmy na drinka, pogadać. Gdy mnie przytulił, było mi tak dobrze. Pocałowałam go. Niedawno zaproponował mi wspólny wyjazd i jeden pokój w pensjonacie. Powiem mężowi, że jadę na zajęcia w plenerze… Chcę jechać.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze