Czy jestem przewrażliwiona?
CEGŁA • dawno temuPokłóciłam się z chłopakiem o grupę wygłupiających się w autobusie roznegliżowanych lasek. On zarzucił mi, że jestem szurnięta, zazdrosna i świętsza od papieża, że się przy mnie boi spojrzeć nawet na podłogę, bo a nuż będzie tam akurat leżała ładna dziewczyna! Że nie ma we mnie za grosz luzu ani pewności siebie, skoro na widok byle laski w krótkiej kiecce biorę go za kołnierz jak szczeniaka i przeprowadzam w „bezpieczne” miejsce. Czy miał rację?
Droga Cegło!
Pokłóciłam się z chłopakiem w ostatni piątek, zrobił mi totalną scenę, nie mając racji, ale nie to mnie martwi. Nie jest to zbyt długi związek (niecałe pół roku) i jeszcze nigdy nie było między nami tak, żebyśmy się nie odzywali ani słowem dłużej niż przez pół dnia. Tymczasem, to już 3 dni, Radek nie dzwoni ani nie odpowiada na moje SMS-y. Nie odezwał się na walentynki, a to miały być nasze pierwsze… Jestem podłamana i trochę się boję. Poszło naprawdę o głupotkę, jak bym wiedziała, czym się to może skończyć, to bym się ugryzła w język. Zresztą, sama powiedz.
Jechaliśmy na imprezę we troje, z Damianem, jego najlepszym kumplem. Coś tam gadaliśmy, było wesoło. W pewnym momencie wsiadły do autobusu cztery panny i zaczęły robić show. Ubrane jednakowo, w różowych rajstopach, wielkich sportowych buciorach, kurtkach i miniówach, jak amerykańskie cheerleaderki, tylko że wyglądały góra na „piętnastki”. Wyczesane, wytapetowane pierwsza klasa, w pierwszej chwili myślałam nawet, że to cudzoziemki. Owszem, bardzo ładne i zgrabne, ale to nie wszystko. Po pierwsze, robiły potworny hałas. Krzyczały (co drugie słowo na k i p, oczywiście), kłóciły się ze sobą, wyzywały się od „wstrętnych zdzir” – to najłagodniejsze z ich określeń. Zaczepiały ludzi, „żartem” prosiły o ustąpienie miejsca. Jedna usiadła obcemu chłopakowi na kolanach, wyjęła kosmetyczkę i zaczęła malować sobie paznokcie! On jej wcale nie zrzucił, tylko się głupio śmiał. W rozgrzanym autobusie to był zapach nie do zniesienia, ale nie to było najgorsze. Wyglądało to tak, jakby sobie opracowały krótki seks-teatrzyk na czas przejazdu, może jechały do jakiegoś klubu i były już na prochach czy trawie, żeby się podkręcić – nie wnikam. Na przykład upuszczały specjalnie coś na ziemię i schylały się po to, stojąc w rozkroku i wypinając pupę komuś prosto w nos. Albo głaskały rurę autobusu i owijały się dookoła, jakby tańczyły w barze topless. No, już czujesz chyba klimat, nie muszę opisywać dalej.Najśmieszniejsze, że nikt nie reagował, chociaż bębenki pękały w uszach od ich pisków. Jakby nikomu nie przeszkadzały te bluzgi, nie wspominając już o wulgarności zachowania. Nawet kierowca mógłby coś zrobić, chociaż poprosić je o ciszę… Ja nie wytrzymałam, w jakimś momencie wstałam i powiedziałam spokojnie do chłopaków, że się przesiadam do przodu, z dala od tych panienek. Chłopcy jednak nie poszli ze mną, tylko mnie przytrzymali na siedzeniu, mówiąc ze śmiechem, żebym się nie wygłupiała, bo „jest na co popatrzeć” i będzie co opowiadać na imprezce. Dzięki wielkie za takie atrakcje!
Mój Radek tylko dolał oliwy do ognia. Powiedział, że jestem stara ciocia Klocia, która wszystko ma za złe, i żebym się wyluzowała, bo przecież panny nie zachowują się gorzej niż kibole, a mamy podobno równouprawnienie… Tu już naprawdę mnie wkurzył. Przesiadłam się. Tamte to zauważyły i pogardliwie skomentowały, ale je olałam. Po kilku minutach chłopcy poszli za mną, jednak miny mieli kwaśne. Damian też trzymał stronę Radka. Nie wiem naprawdę, jaką zbrodnię im wyrządziłam…
Na imprezie bawiliśmy się z Radkiem przeważnie osobno. Czułam, że nie ma ochoty odprowadzać mnie do domu, ale udałam, że tego nie widzę, w końcu odprowadza mnie zawsze. Pod domem nastąpiła wspomniana przeze mnie scena. Radek wybuchnął, że muszę być szurnięta albo zazdrosna nie wiadomo o kogo, zresztą, podobno często taka jestem – świętsza od papieża, że on się przy mnie boi spojrzeć nawet na podłogę, bo a nuż będzie tam akurat leżała ładna dziewczyna… Że nie ma we mnie za grosz luzu ani pewności siebie, skoro na widok byle laski w krótkiej kiecce biorę go za kołnierz jak szczeniaka i przeprowadzam w „bezpieczne” miejsce. Był przy tym wszystkim okropnie zajadły i złośliwy, ewidentnie chciał mi dopiec. Potem poszedł na swój przystanek i tyle go widziałam!
Cegło, przysięgam, nic z tego nie rozumiem. Czy ja miałam bić brawo tym odrażającym panienkom w autobusie – sądząc po ciuchach, z tzw. dobrych domów? A może zdjąć spodnie i do nich dołączyć? Dlaczego musi mi się to podobać, jeśli jest wręcz na odwrót?
Proszę, szybko napisz, jak mam się teraz zachować. Chcę do Radka zadzwonić (jeśli w ogóle odbierze), zależy mi na nim, ale przepraszać nie mam zamiaru, bo niby za co? Jak więc zahaczyć tę rozmowę, udać, że się nic nie stało? To też trudne, bo zrobił mi dużą przykrość swoimi dziwnymi wywodami na mój temat.
Ania
***
Droga Aniu!
Każdy się wygłupia na swój własny rachunek i ponosi koszty – mniejsze lub większe. Panienki z autobusu czuły się silne i bezkarne w zwartej grupie, a to był ich pomysł na uwolnienie nadmiaru młodzieńczej energii, która je rozpiera. Zapewne naoglądały się amerykańskich, campowych komedyjek o durnych nastolatkach, ewentualnie „różowego” porno, i postanowiły się z nudów wystylizować w tym kierunku, żeby szokować bogu ducha winną publikę. Mogę Ci przyznać rację w jednym: słownictwo w stylu mojej ostatniej ekipy remontowej było tu ozdobnikiem zdecydowanie zbędnym, a w miejscu ciasnym i publicznym – wręcz niedopuszczalne. Czemu nikt nie zareagował? Trudno powiedzieć. Może ludzie bali się, że te „urocze” bluzgi spadną na nich, a nie chcieli sobie psuć piątkowego wieczoru? A może „weszli w klimat” i kupili go – także na fali weekendowego nastroju?
To nieistotne. Zapewniam Cię, że gdybyś spotkała te dziewczyny na szerszej przestrzeni – na chodniku w rozrywkowym zagłębiu miasta lub na parkiecie wielkiego klubu – ledwo zwróciłabyś na nie uwagę… A gdyby jeszcze były w towarzystwie swoich chłopaków (lub jakichkolwiek chłopaków, bo może dopiero ich szukają), bez wątpienia zachowywałyby się dużo bardziej powściągliwie. Tak jak napisałaś – to była głupia, szczeniacka popisówa, obliczona na użytek anonimowego tłumku. Nic więcej. Przejęłaś się nią, powiedzmy, nieproporcjonalnie mocno.
Zresztą, Twoja reakcja i w konsekwencji kłótnia z chłopakiem to już osobny, szerszy temat. Nie wiem nic o Waszych dotychczasowych sprzeczkach, ale jego zarzuty nie wzięły się chyba tak całkiem z powietrza? Przemyśl to, proszę, i nie oburzaj się od razu ponad miarę na to, co mówię teraz ja. Masz wyśrubowane poczucie godności, przyzwoitości – to jest ok. Dobrze mieć w życiu własne drogowskazy, wartości, którymi się kierujemy. To porządkuje rzeczywistość. Ale właśnie: osoba uporządkowana wewnętrznie i pewna swoich racji ma w sobie z reguły więcej spokoju, byle co (jak w tym wypadku) nie wyprowadza jej z równowagi. Zastanów się, czemu te dziewczyny aż tak Cię zirytowały. Nie szkoda Twoich nerwów? Moim zdaniem zbyt łatwo przechodzisz od oglądu do… osądu. I to być może błędnego!
Inni ludzie w autobusie – w tym Radek i Damian – śmieli się, mieli tzw. ubaw. Czy to znaczy, że im się podobało to widowisko? Że lubią takie panny? Że Radek chciałby „wymienić” Ciebie na jedną z nich? Nic z tych rzeczy, Aniu. Dziewczyny były kolorowe, prowokacyjne, zachowywały się skandalicznie, ale głównie się ośmieszały. Spełniły swoje zadanie. Narobiły zamieszania, znikły, a ziemia nadal się kręci i każdy wrócił bezpiecznie do swojego świata. Mam nadzieję, że Ty i Radek też to wkrótce zrobicie.
On niestety odczytał Twoje zachowanie bardziej ogólnie. Najwyraźniej podejrzewa Cię o ukryte kompleksy, padło tez oskarżenie o nadmiar kontroli z Twojej strony… Zgadzam się, w przeddzień walentynek to duży niefart, zwłaszcza, że wyłożył swoje racje dość brutalnie. Ale trudno. Zanim znów do niego zadzwonisz, musisz odbyć szczerą rozmowę… sama ze sobą. Czy Wasza relacja generalnie jest w porządku? Radek nie daje Ci powodów do zazdrości? Bo jeżeli tak, to może wystarczy odrobinę popracować nad sobą – właśnie w kierunku tego luzu, do którego namawiał Cię żartobliwie w autobusie. Masz prawo być sobą, Aniu, i żądasz akceptacji. Daruj więc ten przywilej innym ludziom, nie oceniaj ich na podstawie błahostek. Nie każ im się oburzać, kiedy mają chęć się śmiać. Nie złość się na kierowcę, bo nie wyrzucił czterech podrobionych lolitek na ulicę. I nie gniewaj się na Radka za to, że się zbuntował. Widać ma żal, że mu nie ufasz lub próbujesz przestawiać go jak mebel. Jeśli się myli – wyprowadź go z błędu. Ale nie samymi słowami. W przyszłości spróbuj po prostu być trochę mniej zasadnicza — w drobiazgach zwłaszcza…
Powodzenia!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze