Nie warto trwać przy egoistach!
REDAKCJA • dawno temuJestem pełna wątpliwości. Czy człowiek lubiący innych ludzi, udzielający się, od razu jest sprzedajny? Takie sygnały otrzymuję zarówno od byłego chłopaka, jak od przyjaciółki, z którą od lat mieszkam okna w okna. Rani mnie, że jestem przez teoretycznie bliskie osoby oceniana jako interesowna, tylko dla siebie, trzymająca tzw. kontakty, a innym niczego nie chcę „załatwić”.
Kochana Cegło!
Jestem pełna wątpliwości. Czy człowiek lubiący innych ludzi, udzielający się, od razu jest sprzedajny? Takie sygnały otrzymuję zarówno od byłego chłopaka, jak od przyjaciółki, z którą od lat mieszkam okna w okna.
Istotnie, często zmieniam pracę. Uważam, że to kształci, zwłaszcza że nie skończyłam studiów. Mam mnóstwo znajomych, jeżdżę na ryby i na grzyby, jeśli można tak powiedzieć. W każdy weekend mam zajęcie — czy grill, czy mecz koszykówki. Jestem zapraszana, mimo że samotna, stwierdzam i zaświadczam własną osobą: nieprawdą jest, jakoby dziewczyny bez partnera były dyskryminowane, odsuwane. Nie doświadczam tego. Z każdej pracy zachowuję fajne kontakty, miłych ludzi, ich grono poszerza się. Dla mnie to naturalne.
Radek, chłopak, z którym byliśmy razem 6 lat, ma do mnie żal. Nie ma przyjaciół, ale przecież ja mu ich nie odebrałam. Jest człowiekiem zamkniętym w sobie, o wybujałych ambicjach – że niby każdy uśmiech to już podlizywanie się. Kroczy własną drogą, pracuje w dziedzinie, której nie znam. Nawet chcąc, nie mogłabym mu pomóc. Jednak ma pretensje, daje do zrozumienia, że ja sobie fantastycznie radzę poprzez znajomości.
Podobnie Asia, moja koleżanka z osiedla, jest na utrzymaniu męża, pożycza ode mnie pieniądze, a mimo to docina mi, że się „ustawiłam”. Pokłóciła się ze mną o to, że mam pośród kolegów z liceum lekarza internistę, a nie załatwiłam jej jakiejś recepty… Kolegę widziałam raz jeden na dziesięciolecie matury, potem byłam z nim i jego paczką na piwie, czy to powód, żeby korzystać nielegalnie z jego zawodu? Mnie to nie przyszło do głowy. Choruję na różne rzeczy, chodzę do przychodni.
Dla mnie to jest niezrozumiałe. Nie uważam, że zarabiam dobrze i należę do jakiejś elity. Po prostu kalkuluję comiesięczne wydatki, wiedząc, że na nikogo poza sobą nie mogę liczyć. Radziłabym każdemu robić podobnie, ale wiem, że nie każdy to potrafi, nie oceniam. Nie potrafię niestety każdemu załatwić pracy, co nie znaczy, że załatwiam sobie samej złote góry.
Czy mam szczęście do ludzi? Trudno mi powiedzieć, nie staram się o to. Jestem przeciętnie lubiana, wcale nie każdemu pasuję. Mam dużo znajomych i życzliwych bliższych przyjaciół. Nie płacę niczym za tę życzliwość. Rani mnie, że jestem przez teoretycznie bliskie osoby – Radka i Aśkę — oceniana jako interesowna, tylko dla siebie, trzymająca tzw. kontakty, a innym niczego nie chcę „załatwić”…
Efka
***
Kochana Ewo!
Wiele w życiu zależy od tego, na kogo się trafi. Tak rozumują Twoi bliscy, Twój przypadek również tę prawdę potwierdza, na swój sposób. Pewnie lubisz pomagać, zawsze można na Ciebie liczyć, nie zawodzisz. Łatwo się do tego przyzwyczaić. Jeszcze łatwiej – poczuć zawiść. Niemiłe, ale ludzkie.
Jedna rzecz to nasze, wymuszone między innymi historią i ustrojem, tradycje. Rodzice, dziadkowie, pradziadkowie, doświadczeni przez życie, uczą nas, że ręka rękę myje. Spotykam bez przerwy ludzi młodych, kompletnie nie przygotowanych do samodzielności, przekonanych, że wszystko zależy od układów – cokolwiek to znaczy. Życie w totalitaryzmie utrwaliło pewne mechanizmy, wiarę, że bez wspólnoty (prawdziwych lub udawanych) poglądów czy łapówki nie da się niczego osiągnąć.
Niestety, żaden ustrój nie jest wolny od tego rodzaju wypaczeń. Pieniądze plus władza równa się sukces, wychowujemy się codziennie na takich wieściach z mediów. Dodatkowo, mamy rekordowe bezrobocie, a niezależność kosztuje podwójnie. Kto nie widzi związku pomiędzy sytuacją polityczną i kondycją psychiczną obywateli, ten kretyn, krótko i węzłowato.
Nie zmienia to faktu, że ludzie nie radzący sobie zbyt dobrze zwalają na układy wszystko, każde swoje niepowodzenie. Następnie zwalają to na innych, radzących sobie nieco lepiej. A to już niewątpliwa przesada. Nie chciałabym wyrokować wprost, że Twój były oraz przyjaciółka są nieudacznikami. Myślę jednak, że zbytnio przyzwyczaili się do Twojego wsparcia, a każdy Twój sukces odbierają jako zagrożenie i… oskarżenie. Jesteśmy gorsi? Nie! To ona stosuje jakieś „czary”.
Mam swoją wizję tzw. znajomości, ponieważ owe znajomości we wszelkich środowiskach miał mój ukochany tata. Kochał ludzi, umiał się z nimi przyjaźnić, dawał całego siebie. Wysłuchał każdego przy kawie, poradził, pocieszył. Nie miał mocy załatwienia pracy, mieszkania, mandatu – był „tylko” życzliwym człowiekiem. Gdy przyszedł czas na Jego kłopoty – wszyscy stawili się jak na apel. Pomogli ze szpitalem, z formalnościami… Nie oczekując niczego w zamian. Dziwnie brzmi, ale była to uczciwa wymiana: przyjaźń za przyjaźń. Ty, Ewo, jesteś właśnie taka, i dlatego dziwisz się, że ktoś ma do Ciebie o coś żal.
Wylecz się z tego zadziwienia i zwołaj na ostry apel swoich podopiecznych. Niech będą gotowi, by pomóc Tobie, gdy zajdzie potrzeba. Niech zrozumieją, że też masz chwile słabości, niekoniecznie związane z finansami. A jeśli będą mieć z tym problem – daj sobie spokój. Nie warto trwać przy egoistach.
Powodzenia wszelkiego Ci życzę.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze