Warto zaadoptować?
PAULINA MAJEWSKA-ŚWIGOŃ • dawno temuKonrad Lorenz powiedział, że nie ma na świecie przyjaźni, która trwa wiecznie. Jedynym wyjątkiem jest ta, którą obdarza nas pies… Nie trzeba wydawać 3 tysięcy złotych na rasowego szczeniaka, aby zyskać oddanego towarzysza. Można go zaadoptować, zabrać ze schroniska. O swoich doświadczeniach opowiedziały nam osoby, które przygarnęły boleśnie doświadczone przez los zwierzęta.
Konrad Lorenz (austriacki zoolog i ornitolog) powiedział, że nie ma na świecie przyjaźni, która trwa wiecznie. Jedynym wyjątkiem jest ta, którą obdarza nas pies… Nie trzeba wydawać 3 tysięcy złotych na rasowego szczeniaka, aby zyskać oddanego towarzysza. Można go zaadoptować, zabrać ze schroniska. O swoich doświadczeniach opowiedziały nam osoby, które przygarnęły boleśnie doświadczone przez los zwierzęta.
Sytuacja polskich schronisk dla bezdomnych zwierząt jest bardzo ciężka. Miejsca te są przepełnione, często zbyt małe, aby przyjąć wszystkie potrzebujące pomocy zwierzęta. Każdy pies, który znalazł się za kratami, czasem latami czeka na kolejną szansę, na lepsze życie i godną starość.
Renata (35 lat, bibliotekarka z Cieszyna):
— Dom bez psa jest pusty. Od kiedy sięgam pamięcią w moim rodzinnym domu zawsze był psi towarzysz. Najpierw Nuka — suczka w typie owczarka niemieckiego, z którą spędziłam niemal całe dzieciństwo. Nuka żyła 15 lat. Pustkę w sercu po jej odejściu trzeba było szybko wypełnić. Nie szukaliśmy nigdy rasowego psiaka, nie jeździliśmy po hodowlach. Te czworonożne istoty same jakoś nas odnajdywały. Nera spotkaliśmy na niedzielnym spacerze. Śmieszny kundelek postanowił iść za nami. Wprosił się na obiad i… został. Nie był już młody, weterynarz stwierdził, że ma ok. 6 lat. Był z nami jeszcze 5, potem przyplątało się „raczysko”. Psina cierpiała, w końcu padła decyzja o uśpieniu. Przeżywaliśmy to bardzo.
Po studiach wyprowadziłam się z domu, wyszłam za mąż. Na szczęście za człowieka, który kochał zwierzęta, toteż zanim na świcie pojawiły się dzieci, naszą troską otoczyliśmy Balbinkę ze schroniska. Było to niezwykle mądre stworzonko. W ciągu jednego dnia nauczyła się siadać, warować i dawać łapę! Wiele podróżowaliśmy — Balbina oczywiście z nami. Decyzja o zabraniu psa ze schroniska była spontaniczna. Nigdy nie żałowaliśmy tego wyboru. Suczka wprowadziła w nasze życie wiele radości, za to, że daliśmy jej dom, odwdzięczała się na każdym kroku. Nie ma nic piękniejszego niż merdający ogonem psiak, który wita cię po powrocie do domu. Nawet jak człowiek jest zmęczony, wkurzony na szefa — wszystko przechodzi jak ręką odjął, kiedy popatrzy się w te wierne, wpatrzone w ciebie jak w obrazek psie oczęta. Ludzie są interesowni — pies pokocha cię za darmo.
Dorota (25 lat, studentka z Pszczyny):
— Ja po swojego pupila — Hektora pojechałam do schroniska w Katowicach. Zawsze kochałam zwierzęta, ale rodzice twierdzili, że w ciasnym mieszkaniu nie ma miejsca dla psa. Uważali, że jestem za młoda, że pies to kolejny mój kaprys, że szybko mi się znudzi, a wyprowadzanie będzie na ich głowie.
Dodam, że miałam wtedy 17 lat! A zatem opieka nad zwierzęciem nie sprawiłaby mi problemów, a decyzja o posiadaniu psa była przemyślana. Niestety. Musiałam poczekać.
W wieku 22 lat podjęłam pracę, zaczęłam zarabiać, wynajęłam mieszkanie — małą kawalerkę. Czułam się trochę samotna. Chciałam psa. Pojechałam do schroniska.
Spacerując między klatkami człowiek nie potrafi od razu podjąć decyzji, chciałoby się przygarnąć wszystkie te psy i koty. Nigdy w życiu nie odważyłabym się na zabranie do schroniska dziecka, bo na mnie, osobie dorosłej, widok tych porzuconych przez bezdusznych ludzi zwierząt wywarł takie wrażenie, że dochodziłam do siebie kilka dni. Ale podobno w ciągu roku szkolnego pojawiają się tu dzieciaki, które w ramach szkolnej wycieczki „zwiedzają” schronisko. Organizuje się pogadanki na temat opieki nad zwierzętami i ich humanitarnego traktowania. Może to i dobrze…
W każdym razie polecam adopcję psiaka. Niekoniecznie młodego. Naprawdę warto.
Łukasz (31 lat, właściciel firmy z Bielska-Białej):
— Kiedy byłem dzieckiem, miałem dwa psy. Nazywaliśmy je Maksiakami (były z jednego miotu i tak jakoś się przyjęło). Potem był Kandor — piękny owczarek alzacki. Po śmierci bliskiej mi osoby kupiłem Tajsona. Ktoś kiedyś powiedział, że nie ma na świecie lepszego pocieszyciela od szczeniaka liżącego cię po twarzy… Ten mały bokserek sprawił, że poczułem się lepiej, byłem komuś potrzebny.
Niektórzy nie potrafią zrozumieć, wyśmiewają, powiedziałbym nawet, że szydzą z osób, które kochają swojego psa. A czego tu się wstydzić? Nie jestem facetem, bo dbam o zwierzę? Jestem zdania, że kto ich nie lubi, nie lubi także ludzi, więc lepiej stronić od jego towarzystwa. Tajsona musieliśmy uśpić 2 lata temu. To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu…
W grudniu, tuż przed świętami, wraz z żoną postanowiliśmy adoptować psa ze schroniska. Przeglądaliśmy różne stronki w Internecie i w końcu trafiliśmy na Miejskie Schronisko w Tychach. Administrator super je prowadzi — są zdjęcia, krótkie historie zwierzaków, jak trafiły do schroniska, ile mają lat, jaką osobowość. Wpisy osób na forum w tak zwanej „galerii szczęśliwców” tylko utwierdziły nas w przekonaniu, że zabranie psa ze schroniska jest czymś wspaniałym. Nie dość, że ratuje się zwierzę, to jeszcze człowiek zyskuje wiernego kompana. Chcieliśmy psa, bo wiadomo, że z suczką są większe problemy — cieczki itp. Na miejscu poryczałem się jak małe dziecko. Stanęliśmy przy pierwszym boksie, w którym siedziały dwa czarne pieski. Zaczęły szczekać, skakać, piszczeć. Tak jakby prosiły, żeby wybrać właśnie je, serce mi pękło. Po chwili z budy wyszła ona! Wiem, że brzmi to jak opis romantycznej miłości — on spotkał ją itd. Suczka z nr 3405 podbiła nasze serca. Ona i już.
Tajra — bo tak się wabi, grzecznie zasnęła w samochodzie. Jest członkiem naszej rodziny. Kiedy wybudujemy już dom, wprowadzimy się, to pojedziemy do Tych po jakiegoś kudłatego kolegę. Ratując życie jednego psa nie zmienimy świata, ale świat zmieni się dla tego jednego psa!
Zdjęcia: Grażyna Adamczyk
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze