Romantyczna randka?
CEGŁA • dawno temuMiałam zawsze takie poczucie, że szukanie miłości przez Internet jest niefajne, bo świadczy o słabości i niezaradności. Nikomu się nie przyznałam, że to zrobię, i teraz nie mam komu się zwierzyć z efektów, bo się zwyczajnie wstydzę. Nie stało się wprawdzie nic strasznego, tylko nacięłam się niezbyt typowo.
Droga Cegło!
Miałam zawsze takie poczucie, że szukanie miłości przez Internet jest niefajne, bo świadczy o słabości i niezaradności. Nikomu się nie przyznałam, że to zrobię, i teraz nie mam komu się zwierzyć z efektów, bo się zwyczajnie wstydzę. Nie stało się wprawdzie nic strasznego, tylko tak jakoś… Nacięłam się niezbyt typowo.
Byłam mile zaskoczona, ile osób siedzi „na randkach” w moim wieku (22). Rozpoznałam nawet moją dalszą koleżankę ze studiów. Trafiłam zresztą na portal z dużą liczbą romantycznych klimatów, na jakie niestety jestem totalnie podatna. Kiedy facio pisze, że cały jest jednym wielkim bezdomnym sercem, które szuka domu, to ja się rozklejam jak nastolatka.
Zaczęłam częściej pisać z jednym chłopakiem. Spodobało mi się jego zdjęcie na tle Wisły, z rozwianymi włosami, w płaszczu z wysokim kołnierzem, w długim szalu. Okularki i spory nos powodowały, że wyglądał jak przycupnięty, zamyślony ptak. Miał też piękną sygnaturkę JESZCZE WSZYSTKO MNIE DZIWI. Ostrożnie dobierał słowa, pomyślałam, że jest nieufny albo po prostu mniej rozrechotany na każdy temat, niż niektórzy. Lubię w ludziach taką wewnętrzną ciszę, rzadko się ją spotyka.
Pisaliśmy dużo o filmach. Podobały mu się takie, które częściej podobają się kobietom, np. Między słowami, Życie ukryte w słowach czy Przełamując fale. Kiedy zapytałam go kiedyś o Szeregowca Ryana, odpowiedział mi dosyć sarkastycznie, że nie skleja samolotów i nie lubi broni. Byłam go coraz bardziej ciekawa i szczerze mówiąc, to ja mocniej parłam do spotkania. Po tygodniu to właściwie nawet byłam zdziwiona, czemu to takie trudne, skoro oboje mieszkamy w Warszawie?
No i teraz mam za swoje! Ciarki mnie dosłownie przechodzą, gdy widzę jego numer wyświetlający się na komórce, nie miałam pojęcia, w co się pakuję. Facet jest generalnie filozofem. Opowiada różne rzeczy, patrząc badawczo, jak by robił mi sekcję mózgu. Recytuje wiersze po angielsku (mówiłam mu, że znam ten język średnio, wolę francuski). W trakcie wiersza wtrąca Poznajesz to? albo Pamiętasz to?, jakby się to rozumiało samo przez się. Nie słyszy tego, co ja mówię, lub o co pytam, zawsze odpowiada „obok”, pozostając w swoim świecie. Na spacerze staram się go wciągnąć w jakieś swoje zwykłe sprawy, a on patrzy na mnie tak świdrująco i gdy już się zastanawiam, czy powie mi wreszcie coś ważnego na mój, na nasz temat, on zawsze wygłasza: Czy słyszysz te ptaki? Niesamowite, prawda?. Albo na przykład Popatrz na tych wszystkich ludzi. Zastanawiasz się tak jak ja, o czym oni w tej chwili myślą? Bałbym się tego dowiedzieć….
Kurcze, dlaczego wierzyłam, że jestem romantyczką? Cegło, ja umieram z nudów! A on na dodatek z tą swoją głębią jest dziwnie zobowiązujący, nie może mi przejść przez gardło, żeby łaskawie sfrunął na moment na ziemię i zauważył, że nie jest tu sam! Nie ma zresztą we mnie sadystycznej chęci, by zranić jego uczucia. Po prostu, czasem, jak go słucham, uciekłabym gdzie pieprz rośnie, tylko jakoś… nie wypada?
Najśmieszniejsze jest to, że kompletnie nie rozumiem, po co on do mnie dzwoni i chce się umawiać. Nic o mnie nie wie, nie dopuszcza mnie do głosu. Czy tak jak ja krępuje się przyznać do pomyłki? Sama nie za bardzo wiem, jak się grzecznie z tego wymiksować.
Miłość? Uwaga! Ratunku! Pomocy! :)
W.
***
Droga Wu!
Obawiam się, że trafiłaś na człowieka, który poszukuje lustra – i znalezienie go w zupełności mu wystarcza. To rodzaj intelektualnego narcyzmu. Nie jest to karalne i nie trzeba takich ludzi izolować, ponieważ… izolują się sami. Sprawdziłaś, więc wiesz. Myślę, że gdybyś w trakcie jednego z jego monologów przeprosiła i odeszła na chwilę, on mógłby nie zauważyć tego od razu. Zadzwoniłby pewnie po dwóch dniach. (Jest to zresztą jeden z prostszych sposobów na zakończenie tej znajomości, gdy już podejmiesz ostateczną decyzję).
Opisałaś sytuację dowcipnie, ale oczywiście zabawne to nie jest. Przede wszystkim — nie powinnaś obawiać się, że jesteś za mało romantyczna. To, co serwuje Ci ten chłopak, wcale romantyzmem nie jest. Pomimo potoku „mądrych i znaczących” słów, jest mało kontaktowy, nie wspominając już o empatii. Najwyraźniej za mało interesuje się drugą osobą, a za bardzo – melodią własnego głosu, by nawiązać prawdziwą relację.
Trudno jednoznacznie ocenić, co kryje się pod tą skorupą (i czy warto kopać dalej). Może głęboka samotność, związana z jakimś wcześniejszym odrzuceniem i rozczarowaniem? Może patologie rodzinne, które często prowadzą do swoistego autyzmu? Może dość oryginalna poza, która na początku frapuje otoczenie, a w zbliżeniu jest nieznośna? Ludzie zachowujący się w ten sposób bardzo często poprzez wywyższanie się intelektualne skrywają głębokie kompleksy. Nie dopuszczają do siebie nikogo ze strachu przed „zdemaskowaniem”.
Zastanów się, czy w Waszej początkowej korespondencji są jakieś punkty zaczepienia, warte dalszych zachodów. Jeśli uznasz, że tak, możesz spróbować otwartej zagrywki: przytrzymać go wzrokiem, zadać pytanie, powtórzyć je pięć razy, jeśli trzeba, i nie pozwolić mu skręcić w bok. Zobaczysz, co się stanie. Ale ma to sens jedynie wówczas, gdy naprawdę jesteś tego ciekawa. Nie warto w to brnąć, jeśli Ci na człowieku nie zależy – to zbędny stres dla Was obojga, a poza wszystkim – udawanie.
Nigdy nie pozbędziesz się potrzeb emocjonalnych. Skoro on ich nie zaspokaja, spokojnie i zwyczajnie to powiedz: Oczekiwałam czegoś innego, wybacz. Nie masz wobec niego żadnych zobowiązań.
I pamiętaj, że nie każde buszowanie w Internecie w poszukiwaniu miłości kończy się porażką. Nie zniechęcaj się na podstawie jednej niezbyt fortunnej przygody z poezją :).
Pozdrawiam Cię mocno,
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze