Wzmacniacze w uszach teściów
CEGŁA • dawno temuMam najfajniejszego na świecie męża, zabawną, asertywną już w wieku lat trzech córeczkę i… troszkę mniej idealnych teściów. Jestem im wdzięczna za pomoc, ale wiem, że mnie nie lubią i nie polubią, a będąc z dala od nich, przestanę o tym myśleć i od razu będzie lepiej.
Kochana Cegło!
Mam najfajniejszego na świecie męża, zabawną, asertywną już w wieku lat trzech córeczkę i… troszkę mniej idealnych teściów.
Florek ogromnie kocha rodziców i mu tego nie bronię. Zna ich wady, żartuje z nich. Umie, a przynajmniej umiał zachować do nich zdrowy dystans – i fizyczny i psychiczny. Cztery lata temu, kiedy postanowiliśmy wziąć ślub i mieć dzidziusia, od razu poparł mój pomysł kupna mieszkania na kredyt, choć teściowie mają dwukondygnacyjny dom. Tak też zrobiliśmy – dwa młode, pewne siebie rekinki ze względnie dobrymi, bezpiecznymi posadami:).
Problemy zaczęły się, kiedy urodziłam z komplikacjami. Iza była w inkubatorze, ja – w depresji i strachu o nią. O przepisowym powrocie do pracy nie mogłam nawet marzyć, rozsypałam się na proszek. Raty kredytu nam rosły, a półtorej pensji w porównaniu z dwiema plus moimi zleceniami wydawało się nagle strasznie mało.
Moi rodzice mieszkają w Lublinie, mam niepełnosprawnego brata. Nie mogli pomóc. Dłoń wyciągnęli rodzice Florka. Urządzili nam na piętrze samodzielne mieszkanie z drugą kuchnią, łazienką i osobnym wejściem, zaimponowali mi bardzo, przeróbka trwała 2 tygodnie! Chyba z jakąś ekipą cyborgów:). Nasze mieszkanie wynajęliśmy za kwotę równą racie kredytu i zrobiło nam się lżej na duchu. Mogłam chociaż spróbować należycie zająć się Izą, która w pierwszym roku życia wymagała naprawdę gigantycznej opieki i pracy psychicznej, ja dodatkowo miałam swoje demony… A teściowie tymczasem zaczęli mnie podgryzać po kostkach jak złośliwe pieski.
Zaraz może wszyscy krzykną – o, następna, która ma dwa mieszkania do wyboru, nie pracuje i jeszcze narzeka… Wiem, wiem… Ludzie bywają szczęśliwi we czworo nawet w malutkim pokoju, żyją w zgodzie ze starszym pokoleniem. To zależy od wyluzowania, tolerancji, życzliwości, poczucia humoru, nawet takiej stoickiej życiowej filozofii. Jeśli tych cech brakuje — pałac 100-pokojowy to też będzie za mało dla dwóch-trzech pokoleń. Wydaje mi się, że ja tę tolerancję mam zakodowaną w dużym stopniu poprzez wychowanie w towarzystwie starszego brata z porażeniem mózgowym, przebywanie 20 lat w jego świecie, z jego wymaganiami, kłopotami, rytuałami, znajomymi… A teściom, tak na mój nos, przeszkadza nawet przekrzywiony ręcznik na wieszaku.
Jak wspomniałam, po urodzeniu córeczki przeżywałam załamanie, żadne leki mnie nie usypiały, zamieniłam sobie dzień z nocą. Teściowie odczuwali mój tryb życia źle poprzez samą jego odmienność, „nienaturalność” – i dawali temu głośno wyraz. Oczywiście przesadzając, wyolbrzymiając, opowiadając głupstwa: że specjalnie-bezmyślnie głośno stąpam po podłodze i nie chcę się zgodzić na dywany, że włączam pralkę, kąpię się, spuszczam wodę ok. 3 nad ranem, hałaśliwie zamykam i otwieram okna, nie umiem uśpić Izy, która cały czas płacze… Czytaj: jestem złą matką… Z tego wszystkiego prawdą jest może, że przez te trzy lata 2–3 razy upuściłam coś wieczorem na podłogę lub brzdąknęłam łyżeczką o szklankę. Nawet muzyki słuchaliśmy w słuchawkach ze względu na Izę.
W domu tym przeżyłam już dwie koszmarne Gwiazdki, kiedy to teściowa mało nie zadusiła Izy swoją czułością, a ja praktycznie nie miałam do niej dostępu, gdy tylko zstąpiłam na parter… Teraz trzecia. W tym roku „szczęśliwie” złamałam nogę w kostce podczas popisywania się na łyżwach i mocno liczyłam na pozostanie w szpitalu aż do Nowego Roku. Zapomniałam niestety, że odsyłają w święta do domu, kogo się da. Błagałam męża, żeby udał przed personelem, że nie może mnie zabrać, bo wyjeżdża służbowo czy coś, ale popukał się w czoło. Przy okazji opowiedział mi ze śmiechem, nie czując kompletnie ironii, jak to teściowie skomentowali mój wypadek: Dobrze, niech sobie poleży – ma gips, to przynajmniej nie będzie całymi nocami lunatykować po pokoju i nas budzić.”Troskliwi, co?
Zastanawiam się – a może Florek już przywykł i jest mu z rodzicami wygodnie? Może zataja przede mną swoje dochody, a spokojnie moglibyśmy wrócić do naszego mieszkania? W końcu pracuje więcej, dłużej, na lepszym stanowisku niż 3 lata temu. Bardzo bym chciała nawet za cenę dużo gorszego poziomu życia wyzwolić się z sytuacji, która miała być „chwilowa”… Bez wojny i śmiertelnej obrazy, tak po prostu. Jestem im wdzięczna za pomoc, ale wiem, że mnie nie lubią i nie polubią, a będąc z dala od nich, przestanę o tym myśleć i od razu będzie lepiej.
Prawdę mówiąc, dziś, po tych trzech latach z nimi, śmieszą mnie nasze rozterki związane z kredytem i mniejszymi pieniędzmi „na życie”. W ogóle nie należało nic zmieniać, tylko zacisnąć zęby i się przemęczyć. Ale nie wiedziałam, co mnie czeka, przytłaczały mnie problemy ze sobą…
Monika
***
Kochana Moniko!
Zacisnąć zęby to trzeba teraz, żeby przetrwać z uśmiechem święta, co wcale nie wymaga udawania ani wicia się w męczarniach. Wystarczy, jeśli skoncentrujesz się na pozytywach tegorocznej sytuacji: nic nie będziesz robić, tylko leniuchować, tym razem na dodatek pod wiarygodnym pretekstem:). Zamiast złościć się, że dziecko tonie w objęciach dziadków – poobserwuj je z daleka, popatrz, jak się bawi, cieszy prezentami, rośnie w oczach, zrób na pamiątkę ładne zdjęcia – to świetne i twórcze zajęcie przy świątecznym stole dla osoby z nogą w gipsie!
Co do tolerancji… Jest inna wobec ludzi, których kochamy. Automatycznie większa, bezwarunkowa, jakby odruchowa. A całkiem inna dla osób mniej bliskich, na dodatek takich, od których w jakimś sensie jesteśmy zależni, np. jako goście w ich domu, nawet najmilej widziani – lub, z drugiej strony, dla gości, których my musimy zaakceptować.
Jesteś ze swoimi teściami w takim właśnie klinczu. Brata kochałaś bez zastrzeżeń, rodziców męża nie potrafisz nawet potraktować z przymrużeniem oka. Oni podobnie – kochają Florka, z trudem znoszą Ciebie. Zawsze jego przekrzywiony ręcznik i Twój przekrzywiony ręcznik to będą dwa różne byty estetyczne, które dzielić będzie w oczach teściów przepaść. Bo tacy już są.
Nie warto z tym walczyć – ani dyplomatycznie, ani siłowo. Nie wystarczyły trzy lata – prawdopodobnie nie wystarczy 10 ani 20. Podejrzewam, że rodziców Florka niepokoi dodatkowo Twoja okresowa „chwiejność” psychiczna. Być może nie rozumieją takich zjawisk i boją się, że to źle wpływa na wypełnianie przez Ciebie obowiązków małżeńskich i matczynych, że cała odpowiedzialność za rodzinę spoczywa na ukochanym synu. Jest to ocena schematyczna, powierzchowna, pozbawiona jednak prawdopodobnie premedytacji i złej woli. To bardziej instynktowna troska o syna i wnuczkę, niż programowa niechęć wobec Ciebie.
Poza wszystkim, nie napisałaś, jak się teraz czujesz. Czy jest poprawa, chodziłaś do specjalisty, czujesz się na siłach wrócić do pracy? Twój stan w określony sposób wpływa na teściów, którzy siłą rzeczy dość często Cię widują. Jeśli jesteś przygnębiona i bierna od narodzin Izy aż do teraz, trzeba koniecznie coś z tym zrobić, pomóc sobie — nie ze względu na to, co rodzice Florka sobie myślą, tylko przede wszystkim dla dobra Waszej trójki.
W związku z powyższym trudno mi również skomentować Twoje „podejrzenia” wobec męża, zwłaszcza że na początku listu tak entuzjastycznie o nim piszesz. A jeśli on też się o Ciebie martwi? Powinnaś całkiem szczerze porozmawiać z nim zaraz po sylwestrze o swoich marzeniach i ostatnich wnioskach, przedstawić, jak Ty dalej widzisz Wasze życie, z uzasadnieniem. Nie warto winić Florka za to, że dobrze się czuje w rodzinnym domu. To normalne! Trzeba mu natomiast zaproponować realistyczną i korzystną alternatywę, określić swój udział we wspólnym życiu i finansach na osobnym gospodarstwie.
Skrupulatnie wszystko policzcie i zobaczcie, na co Was stać – Twoja praca plus przedszkole/opiekunka? Ty w domu, Florek samodzielnie opłaca kredyt i utrzymuje trzy osoby? Czy jest akceptowalna dla Ciebie opcja przyjęcia wsparcia finansowego od teściów – gdyby padła taka propozycja? Masz oczywiście prawo wypytać szczegółowo o zarobki męża i uzyskać szczerą odpowiedź. Nie widzę tu problemu, czemu Ty go widzisz?
Wydaje mi się zresztą, że nie pieniądze są tu jedynym czy najważniejszym zagadnieniem. Jeśli wg Ciebie mieszkanie w domu teściów szkodzi Twojemu samopoczuciu, zaniża Twoją samoocenę i nie potrafisz sobie z tym poradzić – trzeba się wyprowadzić jak najszybciej. Mieszkanie osobno – z wyjątkiem sytuacji ekstremalnych – jest ZAWSZE lepszym rozwiązaniem dla młodej rodziny.
Tylko nie psuj sobie świąt zerkaniem spode łba – lepiej pomyśl z szerokim uśmiechem o nowym roku:).
Szczęśliwości!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze