Trzeba dorosnąć
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuSłyszę, że trzeba dorosnąć, a świat zdaje się to potwierdzać. Otaczają mnie ludzie dojrzali. Pierwsza połowa życia – statystycznie rzecz biorąc – stuknęła niepostrzeżenie. Dzieci niektórych rówieśników niebezpiecznie zbliżają się do matury. Wyścig szczurów się rozstrzygnął. Trzeba dorosnąć, mówią mi. Tylko jaka wartość kryje się w dorosłości?
Słyszę, że trzeba dorosnąć, a świat zdaje się to potwierdzać. Otaczają mnie ludzie dojrzali. Pierwsza połowa życia – statystycznie rzecz biorąc – stuknęła niepostrzeżenie. Dzieci niektórych rówieśników niebezpiecznie zbliżają się do matury. Wyścig szczurów się rozstrzygnął, wiadomo już, kto królem a kto katem będzie. Oni dorośli. Na innych przyjdzie pora.
Trzeba dorosnąć, mówią mi. Tylko jaka wartość kryje się w dorosłości? Na pierwszy rzut oka nie ma w niej nic przyjemnego. Dorosłość oznacza nieustanną troskę o siebie, a przede wszystkim o innych. Człowiek dorosły jest związany różnymi odmianami powinności, jedna zaś od drugiej straszniejsza. Dodajmy, że po dorosłości następuje starość, ewentualnie zawał przed nastaniem tejże. Nic przyjemnego.
Nie lepiej żyć sobie spokojnie, bez trosk? Trochę to śmieszne, lecz lepiej – podobno – być wyśmiewanym, niż nieszczęśliwym.
Ludzie młodzi, nastolatki pragną być dorośli ze wszystkich sił. Doskonale to rozumiem, gdyż dorosłość, w ich rozumieniu, jest tożsama z wolnością. Dorośli robią te rzeczy, których małoletnim nie wolno, a nade wszystko dysponują – wydawać by się mogło – niezależnością finansową. Doskonale pamiętam, jak zazdrościłem kolegom o dekadę starszym ode mnie, którzy mieli własne mieszkania, przyprowadzali do nich kobiety, a w progu nigdy nie czekał ojciec z uprzejmą prośbą, aby mu chuchnąć.
Dorosłość w powszechnym, błędnym rozumieniu nie łączy się już z odpowiedzialnością. Być może nigdy nie istniało takie połączenie. Mogę narobić tuzin potomstwa i jakoś wywinąć się od konsekwencji, zasłaniając się, w najgorszym razie, groszowymi alimentami. Wyroki w sądach są najczęściej niskie, więzienia przepełnione i jeśli człowiek nie zrobi jakiejś straszliwej głupoty, zdoła prześliznąć się przez życie bez żadnych poważnych zobowiązań. Najpowszechniejszym niebezpieczeństwem jest kredyt, również możliwy do uniknięcia. Czy takie życie wiedzie człowiek dorosły? Nie. Po prostu jesteśmy dziećmi dużo dłużej niż kiedyś.
Doskonale wiem, kiedy kończy się dzieciństwo, ale powiem o tym nieco dalej. Dziś bardzo długo można pozostać dzieckiem. Dotyczy to zwłaszcza mężczyzn, dla których czas jest łaskawszy, pobłogosławionych szaleństwem kryzysu lat czterdziestu. Nie mam tutaj na myśli pewnych zachowań dziecinnych, czyniących życie piękniejszym, a przynajmniej zabawniejszym. Dziecinna jest fascynacja samochodem i gadżetem, zbieranie torebek i butów również, tak samo jak gry video i wrzucanie zdjęć na facebooka. Dorośli mogą robić rzeczy dziecinne, pozostając dorosłymi.
Dziecko jest wolne od odpowiedzialności, dorosły musi z nią się liczyć. Dzieci, nawet sześćdziesięcioletnie uwielbiają wyzwania, lecz życie dla nich jest grą – zawsze można wczytać wcześniejszy poziom, wrócić do początku. Wydaje się nawet, że dla dorosłego i dla dziecka inaczej płynie czas. W jednym wypadku jest nieskończony, w drugim nie. Siedemdziesięcioletni dzieciak wciąż wierzy, że nigdy nie umrze.
Chętnie odpowiem, kiedy zaczyna się dorosłość. Ta przykra przypadłość zaczyna się w chwili, gdy zdrowie się sypie. Nie mam tu na myśli zwyczajnej choroby, gdyż każdy (poza mną) raz na jakiś czas złapie choćby katar. Przychodzi taki przykry dzień, w którym łykamy pierwszą tabletkę na nadciśnienie, gdy okazuje się, że ból w kręgosłupie nie wynika z przetrenowania, ale z zupełnie innych powodów i nie zdołamy go już przepędzić. Serducho jakoś tak dziwnie bije, a wątroba przypomina, że jest odnawialna, lecz niekoniecznie. Wówczas zaczynamy się o siebie troszczyć. Troska jest cechą człowieka dorosłego, choć nie przydaje szczęścia.
Tak jak dzieci tęskniły za dorosłością, tak dorosły natychmiast zaczyna tęsknić za dzieciństwem. Kraina, w której wszystko jest niedokonane, kusząca ogromem możliwości, staje się jeszcze piękniejsza w chwili, gdy ją nieodwołalnie opuszczamy. To przykre doświadczenie nie oznacza jednak, że wszystko już za nami. Zresztą, większość ludzi nie chce być tam, gdzie akurat utkwiła, więc nie widzę sensu w przejmowaniu się taką tęsknotą.
Co ciekawego jest w dorosłości? Nic, poza jedną rzeczą. Niemniej, wieczne dzieciństwo po trzydziestu, czterdziestu latach staje się nudne i przechodzi w torturę. Ile imprez można zaliczyć? Jak wiele romansów można przetrwać? Istnieje policzalna liczba przyjemności, a radość z nich staje się coraz mniejsza. W końcu przychodzi zasępienie i ani myśli odejść. Wybór pomiędzy smutnym dzieckiem, a melancholijnym dorosłym wydaje się oczywisty.
Jedyną wartością dorosłości jest to, co od niej odstręcza. Dorosłość dokonuje się na serio. To granie bez punktów kontrolnych i możliwości cofnięcia się do etapu wcześniejszego. Przypomina walkę bokserską, jest wymianą ciosów. Przed częścią można się osłonić, inne rozkwaszą nam mordki i na pewno wylądujemy na deskach. Boli, krew zalewa oczy, serce wali jak oszalałe, rośnie poziom adrenaliny, w końcu wyłania się zwycięzca. Ja albo on, my albo oni. W zależności od wyniku, trzeba pozbierać się z maty, albo świętować zwycięstwo. Tak czy inaczej, następne wyzwanie czeka za rogiem. Sędziowie zapisali punkty, ludzie widzieli, nic nie może zostać odkręcone.
Nieodwołalność w świecie, gdzie wszystko może być odkręcone, jest ciekawa.
A przecież o to chodzi – żeby żyć ciekawie.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze