Zmagania z boreliozą
PAULINA MAJEWSKA-ŚWIGOŃ • dawno temuBorelioza jest chorobą wielosystemową. Atakuje wszystkie rodzaje tkanek i wszystkie organy ludzkiego ciała. U jednych ma przebieg łagodny, u innych bywa przyczyną totalnego wyniszczenia. Można mieć ujemne wyniki testów i być poważnie chorym, okaleczonym, można mieć też wyniki dodatnie i nie mieć żadnych objawów.
Marcin (34 lata, aktualnie bezrobotny mieszkaniec Skoczowa):
— W swojej opowieści zmuszony jestem cofnąć się do dnia 14.02.2008 roku, to właśnie wtedy wezwany do domu lekarz stwierdził u mnie zapalenie oskrzeli. Dostałem receptę na antybiotyk, którego nazwy nie pamiętam. Liczyłem na szybki powrót do zdrowia. Rozczarowałem się. Nie czując żadnej poprawy, udałem się do innego specjalisty. Przebadano mnie i… zapisano kolejny antybiotyk. Stan mojego zdrowia nie ulegał zmianie, było coraz gorzej, ponadto cały czas utrzymywał się stan podgorączkowy 37º C.
Zacząłem się martwić. Zapisałam się na kolejną wizytę do poleconego mi przez znajomą lekarza. Ten stwierdził, że wszystko jest OK, ale skoro się upieram, że lek nie działa, to zapisze mi inny. Zapisał.
Pomogło, ale na krótko. Po 3 miesiącach, pamiętam doskonale ten dzień, bo było bardzo ciepło, poczułem, jakby ktoś wlewał mi do gardła żrący kwas. Temperatura skoczyła do 39. Żadne leki nie pomagały. Byłem podłamany, nie miałem sił, żeby wstać z łóżka. Małżonka była rozdrażniona i twierdziła, że wyolbrzymiam sprawę. Moja odporność gwałtownie spadała. Zastanawiając się co dalej, wykonałem badanie na obecność wirusa HIV. Wynik był ujemny.
Skontaktowałem się też z lekarzem, który 10 lat temu leczył mojego brata na zapalenie płuc. Miałem do człowieka zaufanie. Badania, a było ich całe mnóstwo, niczego nie wykazały. Kaszlałem non stop. Dostałem antybiotyk o szerokim spektrum działania. Brałem go przez 3 tygodnie. Zaraz po odstawieniu zacząłem odkrztuszać ropną wydzielinę. Oddałem ją do badania w 3 różnych laboratoriach, w tym jednego przyszpitalnego. Posiewy nic nie wykazały! Mój organizm był wykończony. Z powodu osłabienia lekarka rodzinna zaleciła mi magnez, witaminy. Miałem wrócić do pracy. Nie mogłem. Każdy dzień zaczynał się od potwornego bólu głowy. Odczuwałem dziwny ucisk w klatce piersiowej. Moje serce gwałtownie przyspieszało.
Udałem się zatem do kardiologa. Serce jak dzwon! Gardło wciąż mnie bolało, na języku pojawił się dziwny, zielony nalot. Laryngolog stwierdził, że mam grzybicę jamy ustnej i zapisał odpowiednie leki i jakiś roztwór do pędzlowania języka. Robiłem to bardzo skrupulatnie, trzymałem się wytycznych. Po 10 dniach po nalocie nie było śladu, ale zaczął boleć mnie lewy łokieć i kark. Rodzina nazwała mnie udawaczem. Teściowa suszyła mi głowę, bo co to za chłopa jej córeczka trzyma pod dachem — nierób i leń. To było dla mnie takie upokarzające…
Czułem się bezwartościowym śmieciem.
Kontrolna wizyta u laryngologa. Grzyba już nie ma. Ale dlaczego bolą mnie okolice zatok czołowych? Najpierw RTG zatok, potem tomografia. Żadnych zmian, a wydzieliny pełno. Doszły powalające bóle lewego ucha. Przeżywałem gehennę, a moja rodzina miała to gdzieś. Któregoś dnia zmobilizowałem się i resztką sił udałem się na zakupy do pobliskiego marketu, żeby żona nie musiała dźwigać ziemniaków i ciężkich butelek. Do sklepu dotarłem, do domu już nie. Podobno przewróciłem się na ulicy. Musiałem tam trochę leżeć — pewnie ludzie omijali mnie, myśląc, że jestem pijany albo naćpany. Obudziłem się w szpitalu. Ponownie badania, konsultacje i… bezradnie rozkładane ręce dyżurujących lekarzy.
Po 5 dniach wróciłem do domu. Było mi już wszystko jedno. Chciałem umrzeć. Byłem słaby i obolały. Nie miałem apetytu. Traciłem równowagę i nie mogłem normalnie chodzić. Nie zliczę siniaków, które sobie w tym czasie nabiłem. Setki badań, masa wydanych pieniędzy.
W październiku CRP podwyższone i to znacznie, ale gdzie ten stan zapalny był, tego nikt nie wie. Czytałam poradniki, wzmacniałem odporność. Wszytko na nic. Ból głowy nie ustępował, pojawił się także problem z oczami. Odczuwałem taki wysadzający ból. Nie potrafię nawet dokładnie go opisać.
Dopiero w styczniu tego roku natrafiłem na publikację dotyczącą choroby pana Wojciecha Jagielskiego, który także miał problemy ze wzrokiem. To dzięki temu zdiagnozowałem u siebie boreliozę. Co prawda dopiero drugi test wykazał chorobę, ale w końcu udało się ustalić przyczynę mojej wielomiesięcznej męki.
Leczę się prywatnie, do swojego lekarza dojeżdżam co miesiąc ponad 140 km, ponieważ żaden „specjalista” w mojej okolicy nie podjął nawet tematu. Nie było rumienia, nie ma boreliozy. A jednak jest. Poprawa na szczęście też!
Więcej informacji:www.borelioza.org
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze