Dywersant gorszy niż wróg
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuUstalmy jedno: dużo więcej szkód, niż zewnętrzny wróg, może wyrządzić dywersant. Ktoś, po kim się spodziewasz, że będąc po tej stronie barykady co Ty, będzie współdziałał z Tobą, nagle okazuje się być kimś, kto osłabia Twoją skuteczność, kto działa przeciw Tobie. Takie odkrycie może skutecznie osłabić morale walczącego...
Droga Margolu,
Proszę Cię o poradę. Jestem z mężczyzną od pół roku, po dwóch miesiącach znajomości zamieszkaliśmy razem u mnie. Zależy mi na nim, a jemu na mnie, oboje jesteśmy po rozwodzie. Jest jednak jeden kłopot…
Otóż mój ukochany w czasie separacji z byłą żoną spotykał się ze swoją niegdysiejszą miłością z podstawówki, panią A. (zostawiła go jeszcze w latach młodości, on później ożenił się z inną). Ona wówczas żyła w luźnym związku z panem M., chociaż mówiła wiele o uczuciach do mojego mężczyzny. Gdy mój obecny partner był już rozwiedziony i zaproponował związek, pani A. stwierdziła, że kocha pana M. i nie zostawi go. Teraz pani A., od czasu, gdy dowiedziała się o naszym związku, zabiega o względy mojego mężczyzny, pisze miłosne listy, smsy, dzwoni do pracy, wyznaje miłość, śledzi nas. Mój mężczyzna w mojej obecności odpisał na kilka jej maili. Napisał, że kocha mnie, że jest mu ze mną dobrze, żeby nie niszczyła naszego związku. Jednak ona nadal nas nachodzi, ostatnio stała pod moim domem i czekała na niego, żeby porozmawiać. Bardzo mnie to boli, bo czuję się, jakbym była dla niej powietrzem. Rozmawiałam poważnie z partnerem, powiedziałam że trzeba zakończyć tę sytuację, bo bardzo mnie męczy. Ale jego rozmowy z panią A. nie prowadzą do niczego, pomimo że mówi jej w twarz, że kocha mnie. Jesteśmy dorosłymi ludźmi, mamy ponad 30 lat, doświadczenia, a sytuacja – jak dla mnie – wydaje się dziecinna, choć bardzo uciążliwa.
Jeszcze jedna sprawa… Pani A. ma ciężką sytuację życiową, nie ma mieszkania ani pracy, zresztą raczej nie lubi pracować. Ma dziecko i mężczyznę, z którym mieszka. Twierdzi teraz, że go nie kocha. Mój mężczyzna kupił właśnie piękne nowe mieszkanie, nowy samochód i ma dobrą pracę, ja mam własny interes i nowe mieszkanie. Mój mężczyzna mówi, że pani A. bardziej zależy na dobrach materialnych niż na nim. Ona jednak twierdzi, że go kocha i nie daje nam spokoju. Czy rzeczywiście pani A. Pożąda wyłącznie dóbr materialnych mojego mężczyzny, czy coś do niego czuje? Boję się, że rozbije nasz związek, pomimo że mój ukochany zapewnia mnie, iż ona nic dla niego nie znaczy. Za każdym razem, kiedy ona się z nim kontaktuje (a robi to tak, że czeka gdzieś na niego i kiedy jest sam zaczepia, prosząc o rozmowę) wpadam w złość i kłócimy się. On wówczas mówi, że chce być ze mną szczery i nic przede mną nie ukrywać, ale nie wie, czy warto mówić o tych spotkaniach, bo później ja cierpię i się denerwuję… Co mam robić? Proszę, odpisz mi i poradź, Margolu.
Pozdrawiam, H.
***
Droga H.,
Pewnie trudno Ci w to uwierzyć, ale największym zagrożeniem dla tego związku możesz okazać się Ty. Postaw się w sytuacji swojego mężczyzny: nie dość, że prześladuje go nie do końca zrównoważona psychicznie kobieta, to jeszcze w nagrodę za swój opór słyszy awantury i wyrzuty. W końcu przestanie mu się chcieć znosić niesłuszne pretensje i sprawa rozwiąże się poprzez jego wyprowadzkę do własnego, nowiutkiego mieszkania, gdzie nie znajdą go ani szalona pani A., ani pełna żalu obecna narzeczona. Jeżeli jest tak, jak piszesz (a zakładam, że znasz wszystkie strony medalu), Twoja złość i kłótnie nie są uzasadnione: przecież on naprawdę daje pani A. jasno do zrozumienia, że kocha Ciebie i nie widzi dla niej miejsca w swoim życiu. Może nie jest w tym stanowczy w taki sposób, który mógłby zranić panią A. – poprzez wzgląd na dawne czasy, a może z wrodzonej łagodności charakteru nie chce być wobec niej obcesowy, może ona rzeczywiście go kocha i on w zupełnie ludzki sposób szanuje jej uczucia, acz ich nie odwzajemnia… To jednak nie znaczy, że działa na dwa fronty, albo że rozważa porzucenie Ciebie na rzecz pani A. (chyba że poprzez swoje zachowanie będziesz mu taki pomysł podsuwać…) Miejże, miła H., trochę litości dla swojego ukochanego, nie serwuj mu dodatkowych, nieuzasadnionych stresów. Doczekać możesz tylko tego, że przestanie Ci o czymkolwiek mówić, żeby się nie narażać na Twój histeryczny atak. Czy o to Ci chodzi?
Byłe miłości są ogonkiem, który lubi się wlec za każdym, a miłość taka, pozbawiona możliwości konfrontacji z codziennością, obrasta całkiem ślicznie mitem. Najczęściej do czasu, gdy nastąpi zderzenie ideału z rzeczywistością.
Jako że Twój ukochany taką konfrontację ma za sobą, możesz chyba wykazać odrobinę zaufania? Chyba że jest coś, o czym nie piszesz… Z Twoich słów wynika jednak, że dla niego to sprawa zamknięta, jakkolwiek pada ofiarą imaginacji pani A. Powinnaś go wspierać, być dla niego azylem. Niezależnie od tego, czy podchody pani A. to polowanie na mieszkanie z samochodem, czy na Twojego ukochanego, bądź mu podporą. Pobudki działania pani A. mało są istotne. Nawet jeśli naprawdę go kocha (i święcie w to wierzy), jej czas minął. Chyba że, awanturując się, dobrowolnie ustąpisz z miejsca przy boku swego mężczyzny, który – zaprawdę, powiadam Ci – nie wytrzyma tego podwójnego naporu.
Wydaje mi się jednak z drugiej strony, że dla spokoju ducha warto zmienić adres mailowy i numer telefonu, co chyba nie jest takie trudne, jakkolwiek nieco kosztowne… Jeżeli to adres służbowy, sprawa jest nieco trudniejsza. Pozostaje założenie filtru na adres konkretnego nadawcy i tym samym odgrodzenie się od zaczepek. Warto też, by narzeczony wykazał się nieco większą asertywnością i ucinał rozmowę z czająca się za rogiem panią A.; wyjaśniał jednym zdaniem, że śpieszy się do domu, innym razem, papa. Jeśli naprawdę przestanie wdawać się po raz tysięcznomilionowy w zawiłe tłumaczenia, kogo i dlaczego kocha naprawdę, z dużym prawdopodobieństwem pani A. rozpozna nareszcie, że jest już na pozycji absolutnie przegranej. Parę razy trzeba ją ośmieszyć w jej własnych oczach, może powiedzieć wprost, żeby nie robiła z siebie widowiska, i wtedy uniesie się ambicją. To jednak należy już wyłącznie do Twojego mężczyzny. Ty masz przed sobą jedno, wystarczająco chyba trudne zadanie: zaufaj mu. Zaufaj, że jesteś dla niego ważna, zaufaj, że sprawa z panią A. jest zakończona i zaufaj, że sobie poradzi z ostatecznym usunięciem pani A. z Waszego życia. Przestań się awanturować, okaż mu współczucie, nie dokładaj swojej cegiełki. Nic dobrego z tego nie będzie.
Aha, i pogódź się, że dla niej nie istniejesz, że rzeczywiście dla pani A. jesteś powietrzem. I spróbuj potraktować ją tak samo. Żyj, jakby jej nie było. Buduj związek, ciesz się na nowo układanym życiem i zważ, że szkoda nerwów. Czeka Was pewnie jeszcze dużo trudniejszych sytuacji, oszczędzaj się i nie rozmieniaj ważnych spraw na drobne. Czy ta pani A. warta jest takich emocji, Twoich i narzeczonego? Czy ta sprawa naprawdę, Twoim zdaniem, może zaważyć na szczęśliwym związku w początkowej fazie rozkwitu? Ochłoń i daj ochłonąć swojemu ukochanemu.
Życzę wytrwałości i więcej wiary w to, że możesz być kochana i dla kogoś ważna. Bo chyba nie bardzo w to wierzysz…
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze