Syn pijawka
CEGŁA • dawno temuZwiązałam się z rozwiedzionym mężczyzną starszym ode mnie o 16 lat, który ma 22 - letniego syna. Cholera mnie bierze, kiedy patrzę, jak jego dorosły syn wykorzystuje naiwność tatusia. A ten pozwala mu się doić, akceptuje jego wybryki, spełnia każdą zachciankę, kosztem naszego życia. Nie wyobrażam sobie egzystowania zawsze na tej zasadzie, że nie kupimy sobie stołu lub nie naprawimy auta, ponieważ jego syn potrzebuje akurat adidasów za 400 zł lub kasy na narty.
Kochana Cegło!
Problem mam chyba poważny, a na dodatek nienawidzę sytuacji, kiedy sama muszę o wszystkim decydować, bo druga strona jest „w porządku”, nie ma sobie nic do zarzucenia. Ta druga strona to naturalnie facet…
Jest tak, że związałam się w pracy z chłopakiem starszym ode mnie o 16 lat (ja 28, on 44). Ja mam „konto” mniej więcej czyste, on jest od 12 lat rozwiedziony, ma dorosłego syna. Planujemy ślub i nasze wspólne dziecko, chociaż on się trochę boi, często wspomina, że jest za stary, takie tam. OK., odpowiadam mu, ja jestem młoda i ze wszystkim sobie poradzimy, nie martw się.
Bardzo pragnę tego dziecka i właśnie z nim, najczęściej myślę, że znalazłam swoją drugą połowę, ale są wyjątkowe chwile i momenty (ostatnio coraz liczniejsze), kiedy mnie również dopadają wątpliwości. Już mówię, czemu.Zbyszek, mój narzeczony, bez owijania w bawełnę daje się po prostu doić swojemu synowi – a pośrednio przecież także swojej byłej żonie. Jako że zawsze zarabiał nie najgorzej (jest fotografem), wypłaca według wyroku 1600 zł alimentów. Wiem, że od ukończenia 18 lat jego syn Bartek dostaje te pieniądze w całości do ręki – jedzenie i mieszkanie ma za darmo u matki.
Wszyscy naokoło kładą mi do głowy, że to zasadniczo nie moja sprawa, nie moje pieniądze i nie powinnam się wtrącać, ale mnie dosłownie cholera bierze, kiedy patrzę, jak ta 22-letnia już męska mimoza Bartuś wykorzystuje naiwność tatusia… To po prostu nie fair! Zbyszek akceptuje wszelkie jego wybryki i wykręty, spełnia każdą zachciankę, kosztem, nie ukrywam, naszego życia we dwoje, bo ja, szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie egzystowania zawsze na tej zasadzie, że nie kupimy sobie stołu czy nie naprawimy auta, ponieważ Bartuś potrzebuje akurat adidasów za 400 zł czy pieniędzy na wyjazd na narty… A te sytuacje są notoryczne i Zbyszek zawsze ulega!
Na dodatek, Bartek rzucił studia dzienne z jakimś wykrętem (według mnie po prostu jest leniem i go skreślili), ma teraz taki pomysł, żeby iść na zaoczne i znaleźć sobie pracę. Akurat! A kto ma zapłacić za studia – 600 zł miesięcznie – nie muszę chyba pisać, prawda? A już wszystko mówi o Bartku fakt, kiedy i w jaki sposób spędza z ojcem czas: zamiast zaproponować wyprawę rowerową czy pogrzebać razem w samochodzie, Bartek dzwoni wyłącznie wtedy, gdy czegoś potrzebuje: po prostu, wyciąga Zbyszka na cały dzień do jakiegoś centrum handlowego, tam wybiera sobie kolejną koszulkę czy spodnie, życzy sobie pizzę i piwo czy coś, a tata ledwo już nadąża z wyciąganiem portfela.
Pomyślisz pewnie, że jestem zazdrosna o Bartka, że chciałabym te pieniądze zagarnąć dla siebie lub żeby Zbyszek wydawał je na mnie. To nie tak! Ja po prostu zostałam inaczej przez rodziców wychowana, nie mieści mi się w głowie, żeby pełnoletnia osoba po wszystko wyciągała rękę, bo żadne z rodziców nie wymaga od niej samodzielności, zaradności ani szacunku dla pieniędzy. Widzę też, że Zbyszek jest w Bartku zakochany, wierzy w każde kłamstwo i wykręt, a chłopak z kolei ustawiany jest odpowiednio przez swoją mamusię.
Taka sytuacja może trwać całe życie. I wówczas moje życie, marzenia zawsze będą na drugim planie. Co to za małżeństwo, jeśli ja sama będę musiała zapewnić naszemu dziecku byt, a Zbyszek będzie się koncentrował wyłącznie na potrzebach Bartka? Zaczynam się łamać, czy w ogóle tego chcę, a na dodatek robię się nieprzyjemna i zgryźliwa wobec Zbyszka…
Błagam, powiedz, co powinnam zrobić?
Izka
***
Kochana Izo!
Twoi znajomi w dużej mierze mają słuszność. Nie masz wpływu na fakt, że Zbyszek posiada przeszłość, skutkującą zobowiązaniami i, co ważniejsze, uczuciami. Próbując naciąć nić, która wiąże go z własnym synem, robisz wielki błąd, bo związek rodzic — dziecko ustaje dopiero w momencie śmierci i jest to zgodne z naturą. Nawet jeśli Ty uważasz ich relację „za patologiczną”.Pamiętaj też, że z jakichś powodów pokochałaś właśnie Zbyszka, nie kogoś innego. Czyli – musiałaś widzieć to, że jest mężczyzną opiekuńczym, delikatnym, może nieco naiwnym, nie ma tzw. twardej ręki do dzieci. Na to też nic nie poradzisz. Są to zresztą cechy świadczące o dobroci człowieka – niestety, nie doceniamy ich i najczęściej mylimy z głupotą…
I trzecia sprawa: zakładam (mogę nie mieć racji), że nie znasz z detalami wszystkich niuansów małżeństwa Zbyszka i powodów jego rozpadu. Nawet on sam może sobie pewnych rzeczy nie uświadamiać. Istnieje jednak możliwość, że jego, jak opisujesz, „uległość” wobec żądań dorosłego syna z czegoś wynika – na przykład z poczucia winy. To są tajemnicze, indywidualne, wewnętrzne zmagania ludzi z samymi sobą, lepiej nie dociekać ich na siłę, lecz poczekać, aż ktoś sam dojrzeje i się otworzy. Wy ze Zbyszkiem jeszcze tę rozmowę macie przed sobą – i faktycznie, byłoby lepiej, gdyby odbyła się przed ślubem. Musisz tylko delikatnie posterować w jej kierunku, a nie karcić go i zadręczać wymówkami.
Sygnałem do poważnego niepokoju mógłby być dla Ciebie jedynie fakt, że Zbyszek całą energię, wszystkie emocje, wolny czas i wreszcie finanse lokuje w Bartku, zapominając, że żyje już w nowym związku, macie poważne plany i Twoje potrzeby są równorzędne.
Pamiętaj, Izo: równorzędne. Nie staraj się konkurować z synem Zbyszka pod jakimkolwiek względem, bo przegrasz. Musisz pogodzić się z jego istnieniem oraz z tym, że wychowanie go nie należy do Ciebie (zresztą, na to i tak jest już trochę za późno). Zbyszek żyje ze swoimi obciążeniami, być może popełnionymi błędami, których Ty nie naprawisz ani z niego nie zdejmiesz. Błędy te mogą być nawet przyczyną jego lęku przed posiadaniem kolejnego dziecka… Zaakceptuj jego wątpliwości, a natychmiast poczujesz ulgę, obiecuję Ci to.
Powodzenia życzę Wam obojgu na nowej drodze życia…
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze