Pić to trzeba umieć!
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuPo pijaku nie obiecujmy nikomu niczego i broń Boże, niczego nie żyrujmy. Przede wszystkim jednak nie należy wracać. Do byłego partnera, rzecz jasna. Zerwania po pijaku zdarzają się często i nie mają większego znaczenia. Para godzi się następnego dnia i trwa połączona miłością, kacem oraz innymi nieszczęściami. Ale powrót – to coś zupełnie innego.
Stoję z panem Bogdanem przed terminalem portu lotniczego w Malmo. Palimy papierosy i rozmawiamy o alkoholu. Pan Bogdan jest kierowcą, a jego zmęczona twarz zdradza daleko posuniętą kompetencję w poruszanym temacie. Opowiadamy sobie, co lubimy wypić, a czego nie lubimy, kto w naszych rodzinach chlał na umór, a kto był przebrzydłym abstynentem. Pan Bogdan jest wyrazicielem opinii, że opowieści o szkodliwości alkoholu są mocno przesadzone. Jego zdaniem, mamy różne organizmy i charaktery. Jeden będzie pił od maleńkości i dociągnie do setki w końskim zdrowiu. Drugi padnie trupem przy pierwszej butelce. Do rozmowy włącza się niedawny pasażer naszego busika. Mówi, że jego kolega całe życie uprawiał sporty, nie pił, nie palił i miał zawał przed trzydziestką. Twarz pana Bogusia rozjaśnia się w samozadowoleniu. Na pożegnanie mówi mi: „pić, panie Łukaszu, trzeba umieć!”.
Święta racja, ale co to znaczy?
Nie chodzi mi tutaj o najprostsze rady dotyczące pijaństwa, (w rodzaju „nigdy nie mieszaj”, albo „można wchodzić, ale nie można schodzić”) ale o głębszą mądrość. Posiadam pewną wiedzę na ten temat i byłoby czymś nieludzkim, gdybym się nią nie zechciał podzielić.
Pijemy tylko z dobrymi ludźmi. Tak, wiem, że o to trudno. Lepiej jednak pozostać trzeźwym, niż wznosić kielichy z łajdakiem. Jedną z funkcji alkoholu jest odrzucenie konwenansu, drugą zwiększona szczerość. Innymi słowy, po kielichu zwykliśmy być bardziej sobą (cokolwiek by to nie znaczyło) oraz przejawiamy skłonność do zwierzeń. Byłoby dobrze, gdybyśmy w tych okolicznościach nie trafili na fałszywego drania, który wykorzysta wszystko, co usłyszał, prawda?
Nie pijemy na smutno. To zalecenie może wydawać się dziwne. W końcu butelka uchodzi za pocieszyciela. Nie znam jednak nikogo, któremu by pomogła. Za to, spotkałem wielu takich, którzy na dnie flaszki odnaleźli nowe smutki. Depresja dnia następnego jest tylko najmniejszym z możliwych. Jeśli mamy pić, czyńmy to jak starożytni. Alkohol jest narzędziem świętowania. Pierwszy łyk winien zwiastować radosne Dionizje. Ze smutkami winniśmy mierzyć się na trzeźwo. Tylko tak je zwyciężymy.
Nie oszczędzajmy. Nie warto skąpić na alkohol, choć część społeczeństwa zdaje się mieć odmienne zdanie w tej materii. Skoro picie jest świętem, głupotą byłoby zatrzasnąć portfel. Zresztą, co innego możemy zrobić z tymi pieniędzmi? Wydamy je na rachunki, jedzenie, wakacje, książki, sprzęt elektroniczny i podróże, kino, ubrania, prezenty, alimenty, dzieci oraz inne bezsensowne, nudne i smutne rzeczy, z których nie ma żadnego pożytku.
Właśnie. Po alkoholu nie należy niczego kupować (poza kolejną porcją alkoholu, rzecz jasna). Inaczej trzeźwieć nam przyjdzie w otoczeniu rzeczy niepotrzebnych. Pamiętam, jak zwykłem gościć w domu mojego przyjaciela, zajmującego się zawodowo handlem płytami. Uroczy gospodarz polewał hojnie, odpływałem w słodziutką ciemność, by ocknąć się o poranku przy stercie świeżo nabytych, absolutnie zbędnych kompaktów. Odkąd wynaleziono zakupy przez sieć jest jeszcze gorzej! Iluż to porannych kacowników przecierało oczy na widok świeżej listy zakupów popełnionych na Amazonie!
Zresztą, po pijaku najlepiej nie podejmować żadnych decyzji. Wiedział o tym pewien cesarz rzymski, którego imienia w tej chwili nie pamiętam. Ów monarcha, człowiek raczej łagodnego charakteru, najbardziej na świecie kochał wino. Popiwszy, ujawniał drapieżną stronę swojej osoby, wyrażającą się najpełniej w wydawaniu licznych wyroków śmierci. Świadom tej słabości, nakazał jednocześnie wstrzymanie wszelkich egzekucji do południa dnia następnego. W ten sposób, wielu uniknęło spotkania z kostuchą. Rzadki przykład samoświadomości, czyż nie?
Słuchajmy starożytnych. Po pijaku nie obiecujmy nikomu niczego i broń Boże, niczego nie żyrujmy. Przede wszystkim jednak nie należy wracać. Do byłego partnera, rzecz jasna. Zerwania po pijaku zdarzają się często i nie mają większego znaczenia. Para godzi się następnego dnia i trwa połączona miłością, kacem oraz innymi nieszczęściami. Ale powrót – to coś zupełnie innego.
Wszyscy to chyba znamy. Po paru głębszych w sercu odzywa się tęsknota za świeżo opuszczonym partnerem. Zalety tego osobnika jaśnieją, za to wady blakną. Nagle, czujemy się samotni, nieszczęśliwi i zaczynamy rozumieć, że rozstanie było błędem. Może da się to jeszcze naprawić? Ręka sama ciąży do telefonu. Zaprawdę, powiadam wam, lepiej już jadowitego węża pochwycić i do ucha sobie przycisnąć! Następnego dnia doświadczymy najgłębszej rozpaczy. Oto, wróciliśmy, jesteśmy na starych śmieciach i z partnerem też starym. Po co nam to było? I, co ważniejsze, jak teraz mamy się z tego wyplątać? Przecież nie powiemy „kochanie, ja wcale nie chciałam wracać! To wódka chciała!”.
Innymi słowy, po pijaku nie należy robić nic. Poza piciem. Wszystkie inne czynności są zakazane pod karą grzywny.
Alkohol kłamie. Podsuwa fałszywą ocenę świata, drugiego człowieka i nas samych. Nasze uczucia, marzenia, pragnienia i obawy, ujawniające się na rauszu, mają bardzo niewiele wspólnego z rzeczywistością. Po alkoholu czujemy się lepiej. Weselej. Świat staje się bardziej przyjazny.
Tak naprawdę czujemy się źle. Smutno. Świat jest potwornym miejscem.
Na zdrowie!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze