Druhna na warunku
CEGŁA • dawno temuJestem na rozstajnych drogach i trudno mi podjąć mądrą decyzję. Przyjaciółka poprosiła mnie na druhnę. Miałam ostatnio burzliwych parę lat, bardzo absorbujący związek, z kilkoma zerwaniami i powrotami. Ostatecznie jest happy end. Przyjaciółka zaprosiła mnie jako singielkę. Wie o mnie i o Jarku wszystko, zna każdy szczegół i powód naszych kłótni, i jest na niego cięta jak osa. Nie chce słyszeć, że znów jesteśmy parą. Wiem, że paskudnie jest odmówić przyjaciółce drużbowania, ale też ten dzień - bez Jarka u boku - będzie dla mnie ponurym obowiązkiem, zamiast radosną uroczystością. Jak powinnam postąpić?
Kochana Cegło!
Jestem na rozstajnych drogach i trudno mi podjąć mądrą decyzję.
Przyjaciółka – jedna z takich 2–3 naprawdę bliskich, z którymi się sporo przeszło – wychodzi w grudniu za mąż. Jednocześnie jest w pierwszym miesiącu ciąży, na ślubie będzie to już drugi trymestr. Zostałam poproszona zarówno na druhnę, jak i potem na mamę chrzestną. Jest to według mnie dowód przyjaźni i zaufania, a to drugie zwłaszcza uznania, bowiem nie ma we mnie materiału na milionerkę i na pewno chrześniaka czy chrześnicy nie obsypię drogimi prezentami przy każdej okazji, co najwyżej posłużę dobrą radą:).
Powstał jednak poważny szkopuł. Miałam ostatnio burzliwych parę lat w życiu, w tym bardzo absorbujący związek, z kilkoma zerwaniami i powrotami. Ostatecznie jest całkowity happy end. To się stało dosłownie chwilę temu, pojechaliśmy razem na krótkie wakacje wspinaczkowe i „w pocie czoła” ogarnęliśmy nasze sprawy. Problemy wyjaśnione, topór zakopany, taką mam szczerą wiarę i nadzieję. Planujemy z Jarkiem nasz ślub w maju przyszłego roku. Mamy po 31 lat i stwierdziliśmy, że nie chcemy już niczego szukać, skoro to, co najlepsze dla nas, mamy tuż przed nosem…
Po ostatnim rozstaniu nie byliśmy jednak ze sobą około 4 miesięcy, no i tak się narodził wspomniany problem. Marlenka zaprosiła mnie jako singielkę. Niestety – powiem to, co zrozumiałam po szkodzie – nawet najbliższym nie należy zawsze i wszystkiego mówić kawa na ławę, ze wszystkimi bebechami. A Marlena wie o mnie i o Jarku wszystko, zna każdy szczegół i powód naszych kłótni, i najkrócej mówiąc, jest na niego cięta jak osa. Nasze zejście się potraktowała wzruszeniem ramion, moją decyzję określa jako szaleństwo, nie przyjmuje tego do wiadomości. Jej zdaniem (zawsze tak było) niektóre „wyskoki” Jarka są nie do wybaczenia – ja teraz uważam inaczej, większość moich ataków wściekłości na niego oceniam dzisiaj jako śmieszne i niedojrzałe. Tak czy inaczej, Jarek jako gość i moja osoba towarzysząca na ślubie i weselu nie jest absolutnie brany pod uwagę, Marlena każe mi o tym „zapomnieć”. Sytuacja powtórzy się zapewne przy chrzcinach dziecka…
Rozmawiałam z nią, przypomniałam delikatnie, że to jednak mimo wszystko moje życie. Zawzięła się. Powiedziała nawet coś takiego, że jak za niego wyjdę, popełnię to głupstwo, to już trudno, będzie musiała go zaakceptować u mojego boku jako osobę towarzyszącą, ale na razie on jest dla niej nikim i nie dostawi dla niego nawet plastikowego krzesła, ponieważ mnie skrzywdził. I chyba nie zamierzam jej wszystkiego w ostatniej chwili zepsuć? I ona robienie mi takiej przykrości nazywa solidarnością kobiet:).
Nie jest mi łatwo. Jarek powiedział, że nie czuje sympatii do Marleny i nie planuje raczej organizować sobie z nią w przyszłości życia towarzyskiego, ale go to nie rusza, i jeśli obiecałam przyjaciółce być przy niej w takich momentach życia, to są to zbyt poważne role, żebym się teraz wycofała. On nie ma nic przeciwko, że pójdę bez niego. Ja mam wątpliwości – brzmi to zbyt prosto, zbyt słodko… Owszem, wiem, wesele będzie „sute” i praca wre, za chwilę będę miała krucjaty w poszukiwaniu sukni korespondującej z suknią Marleny, może nawet Marlena zafunduje mi krawcową, ale nie o to przecież chodzi, prawda? Tu coś jest bardzo nie w porządku.
Przypomniał mi się taki detal, chyba ważny. Niedawno, gdy byłam znów przez chwilę sama, bez Jarka, upiłam się z Marleną i rozmawiałyśmy o swoim życiu. Mówiłam o swoim zniechęceniu do związków, do mężczyzn w ogóle. Śmiałam się, że ją podziwiam, bo mnie małżeństwo, dzieci wcale nie kuszą, to jedno wielkie oszustwo i umowa społeczna, a żadna gwarancja na szczęście. Marlena zażartowała, że będę wspaniałą „drugą mamusią” dla jej dzieci… Nie wiem – może teraz jest wściekła, że zmieniłam nagle front o 180 stopni, będę miała swoje życie, jak ona? Ale to bez sensu, przecież powinna cieszyć się razem ze mną, tak jak ja cieszę się z nią.
Wiem, że paskudnie jest odmówić przyjaciółce drużbowania, ale też ten dzień — bez Jarka u boku, gdzie przecież jego miejsce — będzie dla mnie ponurym obowiązkiem, zamiast radosną uroczystością. Jak naprawdę powinnam postąpić?
Agata
***
Kochana Agato!
Bijesz się i bijesz z myślami, a ja jestem bardzo ciekawa: czy w tym samym czasie Marlena poświęciła choć moment, by zastanowić się nad swoim zachowaniem, czy raczej stanowiskiem, jakie zajęła. Przykro słyszeć, że Twoja najbliższa przyjaciółka, za chwilę romantyczna panna młoda, a wkrótce szczęśliwa mama, ma taki zawzięty i w sumie mało sympatyczny charakterek – w tym stosunek do Ciebie.
Opisana sytuacja jest tak ekstremalna, że jej troskę o Twoje dobro można chyba spokojnie włożyć między bajki. Wybacz, że tak piszę o bliskiej Ci osobie, ale – prosiłaś o prawdę. W moim odczuciu zatem tak daleko posuniętej arogancji i braku empatii nie warto tolerować u nikogo. Z drugiej strony – Ty i Jarek daliście sobie kolejną szansę. Może każdy człowiek na nią zasługuje?
Ja, przy całym dystansie do Twoich spraw i kompletnej nieświadomości w kwestii dawnych „wyskoków” Twojego narzeczonego, nie czuję się uprawniona do kwestionowania Waszej wspólnej decyzji. Jest w końcu kilka spraw, o których wiecie tylko Wy dwoje i wara innym od tego. A już ostracyzm towarzyski wobec Jarka to ze strony Marleny zaawansowana paranoja. Tłumaczyć mogłoby ją EWENTUALNIE tylko dwie rzeczy: obserwowanie na własne oczy drastycznych poczynań Jarka wobec Ciebie – przemocy fizycznej, zdrad, rozbojów, lub np.… dawna zawiedziona miłość do Niego. Zakładam jednak optymistycznie, że w Waszym życiu nie było takich toksycznych i zarazem powielaczowych klimatów.
Dlatego pozostaje zapytać, czym jest Twoja przyjaźń z Marleną i jakimi zasadami się rządzi. Przyjaciółka ma obowiązek zaakceptować i uszanować istnienie Twojego partnera na podstawie tego, że Ty Go akceptujesz. Może delikatnie to i owo skomentować, zapytać, co Was skłoniło do tego, by spróbować raz jeszcze, i czy tym razem jesteś pewna… Tu jej rola się kończy i od tego momentu powinna znów traktować Was jak parę. To nie rujnuje jej harmonogramu druku zaproszeń ani weselnego menu, skoro już o tym mowa. Każde inne zachowanie może natomiast zrujnować Waszą wieloletnią przyjaźń i dziwię się, że Marlena tego nie rozumie.
Cóż, zadałaś mi pytanie z tych trudniejszych. Skoro Jarek ogarnia całą zawiłość sytuacji, być może jednak czuje się trochę winny zawirowań w Waszym życiu i nie chce Ci fundować kolejnego. Idź za Jego radą: zaciśnij zęby i zostań nienaganną druhną – z pełną świadomością, że na razie między Tobą i Marleną nic nie może być takie samo jak dawniej. Dlatego też starannie przemyśl kwestię przyjęcia roli matki chrzestnej. To nie tylko wielki zaszczyt, ale też odpowiedzialność, na całe życie. I ścisły związek z rodziną Marleny, bez taryfy ulgowej. To już nie jest formalność. A skoro nieoczekiwanie stało się tak, że masz teraz własne plany małżeńskie i rodzinne, może warto taki obowiązek raz jeszcze przemyśleć.
Na Twoim miejscu nie poruszałabym już z nią kwestii drużbowania i zaproszenia Jarka na wesele, jak najszybciej natomiast porozmawiałabym o wątpliwościach dotyczących chrztu. Niewykluczone, że taki sygnał będzie dla niej bodźcem do zastanowienia się nad sobą. Pozostaw jej inicjatywę – a nuż jeszcze czymś pozytywnym Cię zaskoczy? Jeśli nie, przeproś grzecznie i zaproponuj, by znalazła kogoś na Twoje miejsce, jest jeszcze sporo czasu. Ta deklaracja przesądzi o tym, czy Wasza przyjaźń da się jeszcze zregenerować – decyzja powinna zostać podjęta dopiero, gdy Marlena przyzna się do błędu i wyjaśnicie swoje sprawy na plus.
Życzę Ci happy endu na obu frontach!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze