Kapitan schodzi ostatni
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuTrzymaj fason! Nie trać nadziei już na wstępie. Cztery tygodnie to jeszcze nie jest bardzo dużo czasu. Po pierwsze, sam się jeszcze nie oswoiłeś z tą wiadomością, po drugie, działasz emocjonalnie, a i żona reaguje pewnie trochę inaczej niż zwykle.
Dzień dobry Pani,
Mam na imię Bartek, mam 30 lat i jestem żonaty od czterech lat. Mamy córeczkę, która ma trzy i pół roku. Cztery tygodnie temu żona powiedziała mi, że zakochała się w 42-letnim mężczyźnie. Jestem zdruzgotany i nie wiem, co mam robić. Ona jest w nim zakochana, chociaż raz mówi, że to tylko przyjaciel na kawę, a kiedy indziej, że nie może przestać o nim myśleć. Mieszkamy za granicą.
Naprawdę nie mam z kim porozmawiać i nie wiem, co mam robić dalej, bo w głębi serca kocham moją żonę i jej wybaczyłem. Ona powiedziała, że jestem dla niej jak kolega i potrzebuje więcej czasu na przemyślenie wszystkiego. Czuję się teraz przez nią traktowany jak powietrze. Znalazłem Pani adres w internecie i mam nadzieję, że Pani coś mi odpisze i poradzi, bo naprawdę potrzebuję pomocy.
Kocham moją żonę i nie chcę jej stracić. Wiem, że też cierpiała przeze mnie, bo ostatnio nie poświęcałem jej zbyt dużo czasu i nie traktowałem jej jak najważniejszej osoby w życiu. Zrozumiałem to dopiero teraz i pragnę to naprawić, chociaż nie wiem, czy ona jeszcze tego chce. Przeprowadziliśmy szczerą rozmowę (właściwie teraz cały czas rozmawiamy szczerze i otwarcie). Powiedziała mi, żebym się nie starał, bo nic do mnie nie czuje, jest zakochana w tamtym i o nim myśli. Ja na to, że możemy mieszkać pod jednym dachem i próbować wszystko naprawić, ale postawiłem warunek, że nie może się z nim widywać i kontaktować. Nie dotrzymała słowa, bo z nim koresponduje. Cztery dni temu dostała od niego w prezencie zegarek, a mnie mówiła, że go kupiła sama. Prawda jednak wyszła na jaw. Cały czas demaskuję jej nowe kłamstwa. Powiedziałem też, że chyba nie będziemy mogli mieszkać w tym mieście, bo nie mam do niej zaufania i boję się, że nadal będzie się z nim spotykać. Czy mam prawo żądać od niej tej przeprowadzki?
Nie wiem, co mam robić, Pani Margolu, czuję się jak piąte koło u wozu. Ona wprost mówi mnie i naszym rodzicom, że nic do mnie nie czuje i nie wie, czy jeszcze mnie kiedyś pokocha. Mam dziwne przeczucie, że moje wszystkie starania już nas nie uratują.
Proszę o pomoc, jakąkolwiek pomoc.
Bartek***
Drogi Bartku,
Ustalmy jedno: kapitan schodzi ostatni.
Zawsze kiedy myślę o sytuacjach takich jak Wasza, nie umiem się zdecydować, co lepsze: porozmawiać i dać czas na zastanowienie się co dalej, czy też żądać decyzji natychmiast, od razu, już. Każde z tych rozwiązań ma swoje wady i zalety. Jeśli zażądasz decyzji od razu – na pewno oszczędzisz sobie bólu i nerwów wynikających z braku pewności, z niejasności sytuacji. Z drugiej strony, nie na darmo przysłowie twierdzi, ze co nagle, to po diable. W delikatnej materii ludzkich emocji pośpiech może zniszczyć zbyt wiele. Na pewno potrzeba czasu, żeby Twoja żona podjęła jakąś wiążącą decyzję. Na pewno, jeśli chcesz o nią walczyć, potrzebujesz czasu na to, by jej udowodnić, że Ci na niej zależy.
Jestem nieuleczalną optymistką. Zawsze wierzę, że małżeństwo można naprawić. W jednej mądrej piosence jest fraza, która na życiowych zakrętach jak kompas wyznacza mi kierunek: „Dopóki życia – dopóty szans…”. Warto byłoby, by i Twoja żona w to uwierzyła. W końcu poza małżeństwem łączy Was coś jeszcze: rodzicielstwo. I cokolwiek by mówić, dziecko do harmonijnego rozwoju potrzebuje na równi ojca i matki. Wyjąwszy przypadki patologiczne, najzdrowsza jest pełna rodzina. Taka, która umie rozwiązywać konflikty i wychodzić cało z życiowych burz. Ten stan można osiągnąć… ale do tego trzeba wysiłku obu stron.
Rozmawiacie dużo i szczerze – dobrze! Tak trzymać! Rozmawiajcie, przede wszystkim niech ona objaśni Ci, dlaczego zainteresowała się innym mężczyzną, co ją w nim pociąga, czym ją zauroczył. Sam piszesz, że nie poświęcałeś jej wystarczająco dużo uwagi… Jest to wyjaśnieniem, choć nie usprawiedliwieniem jej romansu. Zastanówcie się razem, czy na pewno odeszła od Ciebie emocjonalnie na tyle, żeby nie można było tego naprawić? Czy nie jesteście w stanie odnaleźć się na nowo, po to by Wasz związek był trwalszy i dawał dziecku pełną rodzinę? Dziecko jest na początku drogi życia, trzeba bardzo odpowiedzialnie podejmować decyzje. Ta sprawa nie dotyczy już wyłącznie Was dwojga, ale także córki.
Staraj się, cokolwiek powie Twoja żona, jakkolwiek będzie próbowała Cię od siebie odepchnąć. Kropla drąży skałę. Pisz do niej maile. Pisz, co czujesz. Nawiązuj do wspólnych wspomnień, szukaj opoki, na której będziecie mogli na nowo budować Wasz związek. Nie ustawaj w wysiłkach. Pytaj, rozmawiaj. Może uda się znaleźć jakąś nić, koniec wątku w tej plątaninie, za który można chwycić i cierpliwie wszystko rozplątać. Nie trać nadziei. Czasami sprawa wygląda na przegraną – i nagle jakiś impuls sprawia, że ludzie znów się do siebie zbliżają. Może lepiej jest przełamywać opór żony delikatnym, monotonnym działaniem, niż pozwolić czasowi dobijać resztkę tego, co kiedyś między Wami było…
Pytasz, czy masz prawo żądać wyprowadzki. Wszystko zależy od tego, co teraz zdecydujesz. Rozumiem, że chodzi Ci o ewentualną wyprowadzkę po tym, jak zdecydujecie, że będziecie odbudowywać Waszą relację? Sądzę, że żądanie zerwania kontaktów z „kolegą od chodzenia na kawę” jest naturalne, jednak należy się wystrzegać chęci nadmiernej kontroli nad partnerem. Odbudowanie zaufania jest trudne, zwłaszcza że to Ty musisz w sobie je odbudować. Żona może Ci w tym pomóc albo Ci to uniemożliwić. Ale nie od niej zależy, czy zechcesz jej uwierzyć, że nie spotyka się (celowo, bo przypadkowe spotkania pewnie mogą się zdarzyć, jeśli to małe miasto…) z obiektem westchnień. To Twój wybór – jeżeli zdecydujesz, że chcesz z nią być, a ona to samo zadeklaruje względem Ciebie – to Twoim obowiązkiem jest uwierzyć. Jeśli nie uwierzysz, to będzie jak wilgoć w asfalcie – niby nie widać, a ściśnie mróz i rozsadzi od środka.
Nareperujcie starannie wszystkie usterki, by Wasz rodzinny okręt nie poszedł na dno. I pracujcie potem nad związkiem. To konieczne, trudne – ale bezcenne. Trzymam za Was kciuki.
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze