Gorzkie gody
CEGŁA • dawno temuJestem w najszczęśliwszym okresie życia kobiety, za jaki uważa się – obok ciąży – narzeczeństwo. Jestem szczęśliwa – teoretycznie. Tak naprawdę czuję gorycz, niesmak i niepewność co do naszej przyszłości. Zaręczyny odbywały się oficjalnie: rodzice mojego chłopaka przyjechali do moich z pierścionkiem, prosić o moją rękę. Jesteśmy rodziną wielopokoleniową, z okazji tej odbyło się więc małe przyjęcie. Pod koniec zdarzył się skandal.
Kochana Cegło!
Jestem w najszczęśliwszym okresie życia kobiety, za jaki uważa się – obok ciąży – narzeczeństwo. Jestem szczęśliwa – teoretycznie. Tak naprawdę czuję gorycz, niesmak i niepewność co do naszej „świetlanej” przyszłości.
Zaręczyny odbywały się bardzo oficjalnie: rodzice mojego chłopaka przyjechali do moich z pierścionkiem, prosić o moją rękę. Jesteśmy z obu stron rodziną wielopokoleniową, z okazji tej odbyło się więc małe przyjątko w moim mieszkaniu.
Pod koniec zdarzył się, powiedzmy szczerze, skandal. Moja 89-letnia babcia (samodzielna, tylko z lekką demencją), po wypiciu małego kieliszka wiśniówki, „rozgrzała się” za bardzo i zaczęła… dyszeć antysemityzmem. Ten temat i ta opcja nigdy wcześniej nie zaistniały w moim domu – na pewno nie za mojej pamięci. Wychowywano mnie wręcz w przeciwnym duchu. Nie wiedziałam nawet, że moi dziadkowe mają jakieś przykre doświadczenia, powiedzmy: międzykulturowe, z okresu powojennego, a tym rodzice później tłumaczyli mi wybuch babci.
Jej zachowanie nie dało się zbagatelizować i zrujnowało naszą uroczystość. Rodzice mojego Andrzeja byli wzburzeni, i nie sądzę, że z powodu własnych korzeni żydowskich, bo nic mi o nich nie wiadomo. Po prostu wstrząsnęła nimi nietolerancja i nienawiść mojej babci. Wiele można było złożyć na karb wieku, ale sytuacja stała się mocno nieprzyjemna. Z tamtej strony padły słowa do Andrzeja: Do jakiej rodziny ty chcesz nas wprowadzić, synu?, a to należało do najłagodniejszych stwierdzeń…
Oświadczyny rozeszły się po kościach, rodzice Andrzeja wyszli obrażeni. Nie, spokojnie, nie zerwaliśmy. Gdy krew ostygła po obu stronach, że tak powiem, pojechaliśmy sobie intymnie we dwoje w góry, gdzie Andrzej założył mi na palec pierścionek. Ustalenia nasze są w mocy (ślub w maju). Czuję się jednak źle, chociaż nie nazwałabym tego takim czystym, pełnym poczuciem winy – raczej szkoda mi babci i tego, że jej „odbija” na starość. Ona zresztą w ogóle nie pamięta własnego występu… A rodzice moi z całą pewnością nie są rasistami i nie tak mnie ukształtowali. Z ich punktu widzenia incydent był błahy, a wręcz zabawny – tu chyba nie potrafię im przyznać racji. Choć jestem pełna podziwu, bo serdecznie za babcię przepraszali.
Tym bardziej boli więc odmieniony o 180 stopni stosunek rodziców Andrzeja do mnie i do mojej rodziny. To byli fajni, dobrzy, światli ludzie, lubiliśmy się, cieszyłam się perspektywą posiadania „równych” teściów i braku problemów małżeńskich przynajmniej z tej strony. Sytuacja się odwróciła – rodzice mają wręcz za złe Andrzejowi, że nie zrezygnował ze mnie, odsunęli się, zdystansowali do ślubu. Z moimi rodzicami i ze mną nie chcą rozmawiać w ogóle. Wiadomo już, że nie będzie ani zgodnej rodziny, ani bliskości i miłości, czy zwyczajnej w takich wypadkach pomocy… Zostaliśmy zaszufladkowani, trudno, a ja zaczynam mieć poważne wątpliwości, czy nie krzywdzę Andrzeja i nie rozdzielam go z własną rodziną. Może powinnam odwołać ślub lub zaczekać, aż sytuacja wróci do normy? Po co mam rodzić wnuki dziadkom, którzy będę ich odtrącali i uważali za genetycznych antysemitów?
Jańcia
***
Kochana Jańciu!
Nie wszystko da się w życiu uporządkować, ale opanujmy na początek ten zrozumiały skądinąd zamęt w Twoich myślach i uczuciach…
Od końca poczynając – na pewno nie warto na tym etapie zamartwiać się tym, jaki stosunek w przyszłości będą mieli Twoi teściowie do ewentualnych wnuków. Zakładacie z Andrzejem własną rodzinę, dzieci poczniecie i wychowacie też wedle własnego uznania. Takich decyzji nie podejmuje się „pod” rodziców ani tym bardziej w obawie przed nimi, od razu wyłącz takie myślenie, jeśli chcesz dać szansę Waszemu małżeństwu. Z kolei postawa dziadków wobec Was to ich prywatna sprawa – ich zysk lub strata. Do narodzin wnuków mają jeszcze sporo czasu na przemyślenia. Tym bardziej więc, na Twoim miejscu nie przesądzałabym tej kwestii z góry na ich niekorzyść.
Natomiast nie przekładałabym ślubu, by dać im tego czasu nie wiadomo ile, bo – powtarzam – to Twoja i Andrzeja osobista sprawa, decyzja oraz uroczystość. To oni swoim odcinaniem się robią Wam przykrość, nie na odwrót. I tu zmierzam do rzeczy najważniejszej: zarzewia konfliktu.
Nastroje czy choćby „wpadki” antysemickie są niestety tradycją w naszym kraju i na razie nie zanosi się na to, by przestały się wydarzać. Nie miejsce i nie czas, by analizować przyczyny tego zjawiska – są głębokie i zawiłe. Sprowadźmy to wyłącznie do kwestii tolerancji. A wówczas zobaczymy, że medal ma dwie strony.
Popatrz na siebie. Wstyd Ci z powodu niefortunnego wystąpienia babci w tak ważnym momencie Twojego życia, martwią Cię zapewne jej poglądy, ale… nie przestałaś Jej z tego powodu kochać, prawda? Nadal jest pełnoprawnym członkiem Twojej rodziny, otoczona opieką, i zapewne zawsze była dobrym człowiekiem i dobrą babcią, czego ten epizod w Twoich oczach nie przekreśla. Świadczy to o Twojej dojrzałości i tolerancji właśnie – cechach, których troszkę brakuje przyszłym – światłym, jak twierdzisz – teściom… Ich błąd polega nie nieprawnym wyciąganiu ogólnych wniosków z pojedynczego zdarzenia, generalizowaniu na niekorzyść całej grupy ludzi. Takie pochopne i płytkie myślenie czyni wielką krzywdę obu rodzinom – nawet biorąc pod uwagę jakiś element osobisty, o którym nie wiesz, a który zdecydował o tak ostrej ich reakcji.
W pewnym wieku większość z nas ma już swoje „rachunki krzywd” i zapiekłe niechęci. Nie muszą one jednak wpływać na tzw. całokształt. Za późno na przykład, by zmieniać uzasadnione w jakiś sposób poglądy Twojej babci. Ważne, że nie atakowała ona nikogo personalnie, a to, jak rozumiem, nie miało miejsca — wdała się jedynie w niepotrzebną biesiadną wymianę zdań na „dyżurny” polski temat. Różnica polega na tym, że rodzice Andrzeja zbyt osobiście i dosłownie to odebrali, a ich niechęć została już nakierowana personalnie: na całą Twoją rodzinę. To przykre, że nie potrafią oddzielić poglądów od ludzi, a wręcz — jednorazowo wyrażony pogląd rozciągają na was Wszystkich, nie dając nikomu szans. I przede wszystkim – krzywdzą własnego syna, próbując podważyć Twoją wartość.
Niezbyt fortunna to walka z antysemityzmem, która polega na bezmyślnej nietolerancji wobec innych. Można mieć nadzieję, że rodzice Andrzeja kiedyś sami pojmą ten paradoks i zmienią sposób zachowania. W tym celu ich „fochy” powinny zostać zignorowane. Nie ma jednak powodu, by w jakikolwiek sposób wpływało to Wasze plany lub – co gorsza – wpędzało Cię w kompleksy i podsuwało ucieczkowe pomysły.
Trzymam kciuki za majowe weselisko!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze