Niepełnosprawni są wśród nas
MARIANNA KALINOWSKA • dawno temuWedług danych GUS z 2002 roku w Polsce jest 5 456 700 niepełnosprawnych, co stanowi 14,3% całego społeczeństwa - co siódmy Polak jest osobą niepełnosprawną. Dlaczego nie widać ich w miejscach publicznych? Niepełnosprawni nie są leniwymi gamoniami, to otoczenie nie pozwala im żyć bez użycia nóg, rak, wzroku, słuchu, itp. Społeczeństwo nie zaspakaja ich podstawowych potrzeb i uniemożliwia dostęp do różnych usług.
Według danych Głównego Urzędu Statystycznego z 2002 roku w Polsce jest 5 456 700 niepełnosprawnych, co stanowi 14,3% całego społeczeństwa. Mówiąc inaczej — co siódmy Polak jest osobą niepełnosprawną. W ciągu ostatnich 14 lat liczba osób niepełnosprawnych wzrosła o 46,1%, czego przyczyną jest głównie proces starzenia się społeczeństwa.
Co siódma osoba, myślę sobie. Ile znam osób? Setki. Ilu niepełnosprawnych? Trzech? Mam na myśli nie tylko tych, którzy jeżdżą na wózkach inwalidzkich, ale też osoby umysłowo chore, chore przewlekle, niesłyszące, itd. Może w sumie z setek to będzie z pięć osób. Gdzie reszta ze statystyk?
We wsi, w której mieszkam od niedawna, niepełnosprawnych jest sporo. Ale rodziny najwyraźniej się ich wstydzą, bo chorzy siedzą w domach; czasem wystawia się ich przed domy, do ogrodów, gdzieś w zaciszne miejsce pośród krzewów, żeby nikt nie widział. Są tematem tabu. Nie istnieją. Nie znam odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak się dzieje. I nawet bronię się przed zadaniem sobie tego pytania.
Ostatnio, w centrum Wrocławia widziałam taką scenę: chłopak na wózku chciał wsiąść do tramwaju. Tramwaje mamy nowe, przystosowane… no, przynajmniej kilka takich mamy. Szczęśliwym trafem przyjechał nowy tramwaj niskopodłogowy, ale okazało się, że — by wsiąść, motorniczy musi spuścić rampę. Widziałam tę scenę z odległości, więc mniejsza o techniczny szczegół: dość, że chłopak nie mógł tego zrobić. Podjechał więc na przód tramwaju do motorniczego i poprosił go, żeby ten umożliwił mu wejście do środka. Musiał krzyczeć, bo motorniczy go nie zauważył. Kiedy w końcu pojawiła się rampa, chłopak i tak nie mógł wjechać samodzielnie. Podjazd był zbyt stromy. Ostatecznie jakieś dwie starsze panie popchnęły wózek do góry, dzięki czemu znalazł się we wnętrzu pojazdu.
Inna scena, też z Wrocławia. Kasia jest żoną Michała, Michał jeździ na wózku, bo kiedyś niewłaściwie skoczył do wody. Chcieli zaparkować samochód pod supermarketem, ale wszystkie miejsca dla niepełnosprawnych były zajęte. Do jednego z nich, superdżipa typu „bulwarówa” wsiadał właśnie ogromny pan z grubym karkiem, otoczony porośniętą tipsami blond żoną oraz parką tłustych córek. Kasia, uosobienie cierpliwości i wzór kultury osobistej zapytała grzecznie:
— Czy wie pan, że zaparkował na miejscu dla niepełnosprawnych? — wskazała stosowny znaczek i kopertę.
— Co mnie to, k… obchodzi? — mężczyzna nawet na nią nie spojrzał.
— Może zacznie pana obchodzić, kiedy pan złamie sobie kręgosłup? — nie traciła rezonu. Wiele razy mówiła w ten sposób do różnych ludzi.
Jednak takiej reakcji nie widziała nigdy. Mężczyzna zaczął krzyczeć, używając paskudnych sformułowań. Groził, poniżał i upokarzał. Jego rodzina skryła się we wnętrzu dżipa. Kasia miała wrażenie, że furiat zaraz wyjmie broń i zacznie im grozić.Stała jak sparaliżowana i czekała na koniec. Wreszcie, po długich minutach facetowi spadł trochę poziom adrenaliny i testosteronu. Odjechał. Tamtej nocy Michałowi śniło się, że kopał tego faceta. Kasia boi się zwracać komukolwiek uwagę.
Kasia w ogóle ma wiele ciekawych historii do opowiedzenia. Choćby, jak na Michała reagują dzieci. Wszystkie prawie maluchy, kiedy go mijają, pytają swoje mamy: — Mamusiu, dlaczego ten pan siedzi na wózku? Mamy reagują różnie, najczęściej nerwowo. Jedna z odpowiedzi znajduje się w ścisłej czołówce: — Ten pan siedzi na wózku, bo się zmęczył.
Inna historia z życia osoby na wózku: pani Irena dostała w końcu wózek elektryczny. Sąsiedzi przestali się do niej odzywać. Szeptano we wsi, że taka bogata, zazdroszczono jej. Jedna sąsiadka powiedziała nawet: — Pani to dobrze, siedzi pani sobie, nie musi się męczyć, dźwigać zakupy, chodzić pieszo.
Albo taki podjazd do apteki, który kończył się trzema schodkami. Albo napis na stacji kolejowej, na której — żeby wejść na peron, trzeba przejść kładką nad torami. Napis na stacji informuje, że niepełnosprawni muszą się zgłosić do kasy kolejowej. Ale do kasy kolejowej prowadzi strome podejście po schodach; jest też przeważnie nieczynna.
Albo z dziejów Opery Wrocławskiej: odremontowano zabytkowy budynek, tyle że inwestor nie zbudował planowanej windy dla niepełnosprawnych. Myślał, że nikt nie zauważy? Komentarz pod internetowym tekstem o tej sprawie: — Ilu niepełnosprawnych chodzi do opery?
Właśnie, ilu niepełnosprawnych chodzi do opery? Ilu jeździ na wakacje, ilu studiuje, korzysta z miejsc rozrywki? Niewielu. Dlaczego? Nie chcą? Nie lubią? Wstydzą się? Wolą siedzieć w swoich domach przed komputerami? Nie! Wystarczy rozejrzeć się w dużych europejskich miastach. Osoby poruszające się na wózkach pojawiają się wszędzie, są stałym elementem krajobrazu. Jest ich zaskakująco dużo. Wniosek jest prosty: niepełnosprawni nie są leniwymi gamoniami, to otoczenie nie umożliwia im życia bez użycia, powiedzmy… nóg, rak, wzroku, słuchu, itp. Niepełnosprawność nie jest wynikiem działań (lub raczej bezczynności) człowieka na wózku, ale społeczeństwa, które nie zaspakaja podstawowych potrzeb niepełnosprawnych i uniemożliwia dostęp do niezbędnych usług.
Inna sprawa – czy wiemy, jak z niepełnosprawnymi (jak dobrze, że coraz rzadziej słyszy się pejoratywnego inwalidę lub kalekę) koegzystować? Udawać, że się nie widzi ich niesprawności? Rzucać się na pomoc, nie rzucać? Czekać aż sam poprosi? Przyznam, że to dla mnie trudne. Michał, o którym pisałam, żartuje czasem na imprezie: dla mnie środek pizzy, ja przecież jestem niepełnosprawny, albo (gdy po imprezie sześć osób walczy o jedno miejsce w łóżku): ja śpię na łóżku, należy mi się, jestem niepełnosprawny… Tylko czy to są żarty?
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Jako kobieta w pełni sprawna czuję się chwilami winna. Mogę poruszać się o własnych siłach, a świat, w którym żyję, jest przystosowany dla mnie, a nie dla tych, którzy nie potrafią się przemieszczać samodzielnie. Jakbym dostała dodatkowy bonus za to, że i tak mam dobrze. Tylko co mogę zrobić… Wszystkim życzę dużo zdrowia.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze