Nałogowa nagość?
CEGŁA • dawno temuNa kilku portalach randkowych dałam anons: że chcę wyjechać z tego kraju… Nie chodzi mi o ślub, ani o sponsoring – chociaż to pierwsze w sumie w perspektywie mile widziane. Raczej o ogólne poznanie kogoś o pokrewnej duszy i dalsze wspólne zastanowienie się, co by tu razem… Byle nie tutaj. Zakochałam się w jednym rozmówcy i wyjechałam do Finlandii... A tam coś mnie zaskoczyło.
Droga Cegło!
W zeszłym roku dałam na kilku portalach randkowych taki może mało patriotyczny anons: że chcę wyjechać z tego kraju… Nie będę się tutaj tłumaczyć ze swoich motywów, żeby nie zajmować czasu. Nie chodzi mi o ślub, ani o sponsoring – chociaż to pierwsze w sumie w perspektywie mile widziane, bo jak inaczej? Raczej o ogólne poznanie kogoś o pokrewnej duszy i dalsze wspólne zastanowienie się, co by tu razem… Byle nie tutaj. Jestem nauczycielką angielskiego i sądzę, że w ciągu niecałego roku mogłabym przestawić się na dowolny język.
Po takim pierwszym przesiewie erotycznych gadułów i zwykłych ściemniaczy, zaczęłam korespondować, co mnie samą zaskoczyło, ale jednak z Polakiem, nie cudzoziemcem. Robert jest lekarzem, dobrze zakorzenionym w Finlandii, tam nostryfikował dyplom i od kilku lat pracuje w dobrym szpitalu. Jest ode mnie starszy (35, ja 27). Myślałam, obawiałam się, że jest ograniczony do swojej profesji i ogólnie zapracowany, taki przystojniaczek z medycznego serialu, jednak na niczym nie mogłam go zagiąć, zna się facet na wszystkim, od komputerowych obrazów Beksińskiego po związki matematyki z filozofią. Rozmowa czy dyskusja z nim to jak zwiedzanie rajskiego ogrodu. Rozkminił mnie, no:).
Spędziliśmy kilka tygodni w Polsce, które utwierdziły mnie w chęci kontynuowania znajomości, aczkolwiek do konsumpcji nie doszło:). Miałam takie przedziwne wrażenie, że Robert z jednej strony miał w życiu wiele kobiet i nie musi koniecznie natychmiast teraz mieć tej kolejnej, z drugiej – że podobam mu się i daje to w jakiś nieokreślony, leniwy, nie natrętny sposób do zrozumienia. Nagadaliśmy się do nieprzytomności, ale czy było w tym poznawanie siebie? Flirt? Oswajanie? Raczej nie, moja rodzina jest daleko, a od znajomych wolałam go izolować, zwłaszcza od koleżanek:).
Potem była ciekawostka: moja wizyta w Finlandii. Już wcześniej wiedziałam, że Robert trzyma ze swojakami, z kolegami po fachu, tworzą tam sobie taką międzynarodową paczkę „fartuchów”, wszędzie razem. Oglądałam m.in. bezpruderyjne zdjęcia z wakacji, imprez… Podczas pobytu tam poznałam to lepiej… Miałam i mam mieszane uczucia, u nich czas z mojego punktu widzenia zatrzymał się po wybuchu rewolucji seksualnej, oni nie muszą się niczego bać, bo mają inną obyczajowość i edukację, zabezpieczają się od 13. roku życia… Ja, uważająca się za nowoczesną, jestem przy nich staroświecka i konserwatywna.
Przede wszystkim: bez względu na konfiguracje rodzinno-towarzyskie, trudno u nich było się połapać, kto jest z kim na stałe, kto tworzy parę czy małżeństwo. Nie to, że „wszyscy ze wszystkimi”, tylko… mają taki luzacki sposób bycia, że trudno się zorientować. Zero walentynkowego lukru, jedzenia sobie z dziobków… I to nawet spoko, ale… Po drugie, te ich spania bez pidżam, baseny, sauny koedukacyjne… Na imprezach czułam się jak przemarznięta idiotka, robiłam uniki, że jestem przeziębiona, a oni naśmiewali się ze mnie (troszeczkę), że wolę pić wódkę niż iść do sauny, bo mi się wydaje, że wódka lepiej grzeje… Faktycznie, podczas tego ich hasania oddalałam się pod pretekstem, że przygotuję drinki:). Ale jak długo tak można?
Czuję się zakłopotana w tym gronie. Jestem prawdopodobnie zakochana w Robercie, mimo poczucia że traktuje mnie jak młodszą siostrę – a może sama jestem temu winna? Nie mam problemu z rozbieraniem się, jeśli jestem we dwoje z kimś, kto mnie w tym sensie interesuje. Ale ZANIM to się stanie, mam opory w większym gronie. Towarzyskie rozbieranki mnie krępują. Mam chyba (?!) normalne ciało i wagę, dbam o siebie, nie chodzi o kompleksy. Rozbierają się w Skandynawii masowo kobiety i mężczyźni bez względu na wiek, tuszę, stopień zniszczenia ciała przez czas… Ja niestety ukształtowana zostałam – psychicznie — inaczej i nie umiem traktować tego naturalnie, odruchowo (a może za to między innymi obwiniam swój kraj, w którym nie chcę mieszkać? Ciekawe zagadnienie na osobne rozmyślania).
Przez swoje zachowanie nie chcę przede wszystkim zniechęcić Roberta, tymczasem… szykuje się kolejny horror: wyjazd do Egiptu do jego bliskich przyjaciół, którzy mają kawałek własnej plaży… Będzie tam cała fińska paczka, aż przebierają nogami, jak sobie wyobrażam, żeby zaszaleć dla odmiany w cieple. A ja znów jak ten dzikus w burnusie będę pilnować kebaba czy czegoś tam:). Stresujące wakacje, za które na dodatek muszę troszkę zapłacić, w myśl równouprawnienia. I coś się we mnie buntuje, bo ani nie jestem sobą, ani nie umiem udawać… Idiotyczny wydaje mi się z kolei pomysł „obgadania” tego problemu z Robertem przed wyjazdem, nie chcę się ośmieszać…
śFinka basia
***
Droga Basiu!
Sama wiele lat temu miałam podobny problem: zamieszkałam w niemieckim akademiku u koleżanki i też się niepokoiłam, czemu wszyscy chodzą nago i się nie wstydzą… Po 2 tygodniach przywykłam. Ale pozostałam przy swoim ręczniczku i nikt nie zadawał mi pytań na ten temat. Coś w tym stylu pewnie przytrafiło się kiedyś Robertowi, nie sądzę bowiem, by wyjechał z Polski programowo bez pidżamy:). Jemu jednak spodobało się i po prostu bezstresowo dołączył. Zapytaj go przy sprzyjającej okazji, czy było mu łatwo i ile to zajęło czasu… Miły temat na erotyczną pogawędkę w cztery oczy, nie sądzisz?
Ale serio: każdy człowiek jest inny i ma prawo do takiego spectrum intymności, jakiego potrzebuje – chyba że jego „nachylenie” jest obsesyjne, zagraża otoczeniu i wymaga korekty. Nie znaczy to oczywiście, że wszyscy Finowie, urodzeni czy przyszywani, mają z kolei obowiązek wchodzić do sauny w ubraniu, by nie urazić uczuć wrażliwego gościa z Polski. Jest wiele pośrednich rozwiązań w sytuacjach niezręcznych, a dla większości w tym wypadku – niezrozumiałych. Jestem przekonana, że znajomi Roberta nie kpili z Twojej skromności, tylko z tych wymówek o „leczeniu się wódką” – szczerze, jak to zawodowi lekarze, wiedzieli, co mówią. A do ciała ta grupa zawodowa z przyczyn oczywistych miewa stosunek „oswojony”. I na koniec, powiedzmy sobie szczerze: dużo gorzej bywa na naszych rodzimych przyjątkach, gdzie nieśmiałych gości do przeróżnych rzeczy zmusza się siłą, pod pretekstem rozluźnienia i zapewnienia im dobrej zabawy… Na tym tle odwieczne skandynawskie obyczaje ablucyjne jawią się oazą kultury wysokiej.
Kłopot chyba tkwi w czymś innym. Tobie i Robertowi brakuje izolacji sam na sam – jeśli on tego nie dostrzega, trudno, walcz o to sama, prowokuj częściej takie momenty, skoro Ci na nim zależy. Może zresztą on ma z tym jakiś problem, całkiem niezwiązany z brakiem pruderii cielesnej? Boi się zbliżenia dusz? Nie wiem, zgaduję. Osobiście uważam, że nie powinien Cię narażać na podobne niezręczne sytuacje od chwili, gdy pierwszy raz spostrzegł, że są dla Ciebie niezręczne, a zależy mu na Twoim dobrym samopoczuciu. To kwestia wrażliwości i taktu, ale nie zamierzam go przedwcześnie podsumowywać. To, co dla Ciebie jest terapią szokową, Jemu może wydawać się naturalne. Dlatego możliwość numer dwa to szczera komunikacja w tej właśnie sprawie, bez uników.
Tak czy siak, po kilku spotkaniach i regularnym kontakcie internetowym czy telefonicznym, temperatura relacji teoretycznie winna wzrastać, dążyć ku apogeum. Chyba, że ma to być według niego układ kumplowski. Ale – przeczy temu Twój pierwotny cel (anons), o którym chyba nie zapomniał? Kolejna wycieczka w większym gronie to nie jest najszczęśliwszy pomysł na pogłębianie znajomości. Jeśli Robert zaproponował taką opcję – może coś go stopuje? Może Twoje reakcje są dla niego na tyle zaskakujące, że nie potrafi Cię rozgryźć i woli utopić problem w tłumie? Weź pod uwagę, że mimo wszystko mało go znasz. Jednym z oczekiwanych atutów Waszej znajomości – jak i innych jego relacji z ludźmi — mógł być dla niego komfort, luz, odreagowanie ciężkiej pracy. Do tego potrzebny jest niejako „gotowy” partner, nad którym nie trzeba specjalnie pracować.
Nie znaczy to, że Robert jest płytki czy niezdolny do miłości. Moim zdaniem nie otrzymał jasnego sygnału, że interesuje Cię w oderwaniu od stada i oczekujesz czegoś więcej niż asysty w emigracji. Ten układ wymaga szczerości i uczciwości. To Ty musisz się zastanowić, czego właściwie chcesz od tej relacji – i zacząć to deklarować. Może po drodze twoje cele i pragnienia troszkę się zmodyfikowały, ale nie chce Ci się o tym myśleć? Otwórz się, bo tylko wówczas wstydliwość przestanie być „przeszkodą” i pretekstem, a być może przeistoczy się w wabik…
Czego z całego serca życzę!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze