Wśród starych świątyń
KATARZYNA GAPSKA • dawno temuWieczorne słońce maluje miękkimi kolorami sylwetki bawołów ciągnących drewniane wózki. Spod kopyt unosi się pył przysłaniający rdzawe budynki starych świątyń. Świat powoli się wycisza. Piaszczyste drogi pustoszeją. Do domu powracają mnisi z pełnymi misami darów. W konarach rozłożystych drzew ptaki kłócą się o miejsce w gnieździe. Turyści są bardziej powściągliwi. Stłoczeni na ciasnych schodkach świątyni patrzą z zachwytem na pejzaż opisywany w przewodnikach jako „najpiękniejsze miejsce w Azji”.
Wieczorne słońce maluje miękkimi kolorami sylwetki bawołów ciągnących drewniane wózki. Spod kopyt unosi się pył przysłaniający rdzawe budynki starych świątyń. Świat powoli się wycisza. Piaszczyste drogi pustoszeją. Do domu powracają mnisi z pełnymi misami darów. W konarach rozłożystych drzew ptaki kłócą się o miejsce w gnieździe. Turyści są bardziej powściągliwi. Stłoczeni na ciasnych schodkach świątyni patrzą z zachwytem na pejzaż opisywany w przewodnikach jako „najpiękniejsze miejsce w Azji”.
Wrażenie, jakie na podróżnych robi birmańskie Bagan, da się porównać jedynie ze sławnym Angkor Wat w Kambodży. Na obszarze ok. 40 kilometrów kwadratowych rozsianych jest tu ponad 2000 stup i świątyń różnej wielkości. Są też klasztory, biblioteki oraz skromne budynki z jednym pomieszczeniem przeznaczonym na święty wizerunek. Ich budowa rozpoczęta została w IX wieku.
W starożytności bogaci i wpływowi ludzie budowali tu świątynie, chcąc w ten zasłużyć na lepszą reinkarnację i w przyszłym życiu nie odrodzić się jako szczur lub żaba. Dzięki ich lękom co do kolejnego wcielenia, na piaszczystej równinie stoją okazałe i skromne budowle. Przez wieki nieurodzajną, tutejszą glebę porosły karłowate krzewy i drzewa o szerokich konarach, które dziś dają schronienie wężom i cień bydłu.
W okresie panowania króla Anawrahty, który wybudował w Bagan pierwszą świątynię Shwezigon (wstąpił na tron w 1044 roku) i przez kolejne 200 lat panował tu złoty okres. Wybudowano wówczas setki budynków. Od XIII wieku okazałe budynki zaczęły ustępować miejsca znacznie mniejszym, ale liczniejszym konstrukcjom klasztorów. Budowa największych nawet świątyń nie zajmowała więcej niż 3–4 lata, a wzniesienie średniej wielkości świątyni Shwegugyi trwało tylko 7,5 miesiąca. Świątynie wciąż służą wiernym. W chłodnych komnatach skrywają się złote posągi Buddy, freski i figury duchów.
W 1287 roku Bagan został splądrowany przez mongolskiego chana Kubilaja i całkowicie opustoszał.
W XX wieku miasto przeżyło potężne trzęsienie ziemi i wiele świątynnych murów popękało. Część bezcennych darów z komór z relikwiami zostało ukradzionych.
Pomimo tych strat, Bagan wciąż zachwyca. Jeszcze w 1990 roku między starożytnymi stupami stały domy biedoty. Jednak rząd postanowił ich przesiedlić. Dziś ubodzy mieszkańcy mają swe domy w Nowym Baganie. Stary Bagan to małe miasteczko z kilkunastoma tanimi hotelikami oraz restauracjami. Po całym terenie można się swobodnie poruszać, na większość stup można się wspiąć. Jedynym warunkiem jest zdjęcie butów przed wejściem do środka świątyni. Zanim się do niej wejdzie, trzeba slalomem omijać obrazy tutejszych mistrzów malarstwa, którzy pieczołowicie odtwarzają na płótnie starożytne wzory. Posypane piaskiem barwne smoki często lądują w plecakach turystów.
Trzeba wielu tygodni, by zobaczyć wszystkie świątynie i stupy, dlatego trzeba wybrać.
Jedną z najpiękniejszych jest świątynia Ananda z 1105 roku. Warto tu zajrzeć rano, kiedy upał nie daje się jeszcze we znaki. I uderzyć w dzwony na dziedzińcu. Ich czysty dźwięk poniesie się przez dziedziniec i wnętrze świątyni z czterema, złoconymi posągami Buddy z drewna tekowego. Są tu też święte odbicia stóp buddy.
Miłośnicy architektury i historii znajdą w Bagan źródło wielu fascynacji. Dla przeciętnego zwiedzającego urokiem będzie mnogość doznań i atmosfera miejsce. Płonące świece we wnętrzach świątyń, kolorowe freski, muzyka dobiegająca z okolicznych straganów sprzedających owoce.
Bagan z opinią najpiękniejszego miejsca Azji nie uniknął komercji. Tylko tu w Birmie handlarze są natrętni, muzyka czasami zbyt głośna a ceny wysokie. Taki los pięknych miejsc.
Kiedy bose stopy wspinają się po kilkusetletnich schodach, trudno o brak wzruszeń. Na szczycie świątyni o zachodzie słońca udziela się ono wszystkim. Milkną migawki aparatów. Zasłuchani w odgłosy zasypiającej natury turyści patrzą na jeden z cudów świata i przestają się dziwić, że Ron Fricke swój niezwykły film „Samsara” rozpoczął od obrazu przedstawiającego Bagan.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze