Supełek
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuUstalmy jedno: im bardziej zacisnąć supełek, tym trudniej go rozplątać. Powiedz mi - naprawdę wierzysz, że jeśli nie mówisz dzieciom prawdy, to czynisz ich życie szczęśliwszym? Sądzisz, że one, zwłaszcza najstarsza pociecha, jeszcze nie zorientowały się, że między rodzicami jest coś grubo nie tak? Myślę Elu, że nie masz prawa okłamywać dzieci, nie leży to też w Twoim własnym i ich interesie.

Droga Margolu!
Piszę do Ciebie i proszę o poradę, bo nie mam już do kogo się zwrócić. Chodziłam jakiś czas temu do pani psycholog, ale ona odeszła, i nie mogę się jakoś przełamać, żeby iść do innego.
O co mi chodzi? Cztery lata temu wydał się romans mojego męża. Początkowo mu przebaczyłam i zostałam z nim. On twierdził, że odszedł od tamtej. Potem okazało się, że ona u niego pracuje, bo: została bez pieniędzy, nie radzi sobie, on nie mógł jej zostawić bez pomocy itp. — to przynajmniej jego wersja. Dodam, że obiecywał, że jak tylko ona stanie na nogi, to przestanie u niego pracować. Czas upływał a oni nadal pracowali razem. W końcu nie wytrzymałam i około rok temu odeszłam od męża.

Mamy trójkę dzieci w wieku od 12 do 17 lat, przed którymi ukrywam rozstanie. Spotykają się z ojcem regularnie — albo on przychodzi do nas (mieszka osobno, w swoim miejscu pracy — hotelu), albo one idą do niego, np. na weekend. I tu zaczyna się mój problem – prosiłam męża, żeby nie spotykały się z jego – on twierdzi „byłą” - ale on moje prośby lekceważy. Twierdzi, że ona tylko u niego pracuje. Ja nie chcę, żeby moje dzieci widywały się z nią, ponieważ uważam, że jest złym człowiekiem i może mieć na nie zły wpływ. Niestety nic nie mogę na to poradzić, że ona się z nimi widuje, rozmawia. Gdy dowiaduję się od dzieci, że ona była w hotelu – niby w pracy, w tym samym czasie co moje dzieci — jestem roztrzęsiona, płaczę po nocach. Ona zabrała mi męża, teraz chce zabrać mi pomału dzieci. One nie wiedzą, kim ona jest naprawdę. Nie mogę im powiedzieć, nie chcę, żeby cierpiały. Już wystarczy, że cierpię ja. Nie mogę też nic powiedzieć byłemu, bo będzie mnie uważał za histeryczkę; cały czas twierdzi, że nic go już z nią nie łączy, ale ja mu nie wierzę. Martwię się, że kiedyś zabiorą mi dzieci. I nie wiem, jak mam temu przeciwdziałać. Przy dzieciach robię dobrą minę do złej gry. One się nie zorientowały, że coś jest nie tak i są szczęśliwe. Nie mam serca powiedzieć im, że rodzice się rozstali i dlaczego tak się stało. Nie mogę też zadzwonić do jego byłej z awanturą, bo ona się mu poskarży, że ją napadam i on stanie po jej stronie.
Co robić? Jestem już u kresu wytrzymałości. Czasem myślę, że dobrze by się stało, gdyby postępowanie męża wydało się bez mojego udziału, ale wiem, że i wtedy dzieci będą cierpieć, bo bardzo go kochają. Proszę o jakąś radę.
Pozdrawiam.
Ela
***

Droga Elu,
To nie postępowanie ojca jest dla nich największym problemem; sądzę, że stanowi go Wasz wspólny front w kłamstwie. Już pomijam kompletną niecelowość wychowawczą takiego stanu rzeczy, przestrzegam Cię tylko przed jednym: to rzeczywiście prędzej czy później się wyda i obróci się przeciwko Tobie. Okłamujesz dzieci, które Ci ufają. Dzieci bardzo nie lubią, kiedy się je zwodzi, nadużywa ich zaufanie. Może się to skończyć trwałym urazem i odrzuceniem Ciebie. Nikt Ci ich nie zabierze, poczują się po prostu Twoim kłamstwem odepchnięte, zlekceważone. Uwierz mi, dzieciom należy się prawda. Mają w sobie bardzo czuły barometr. Widzą (po prostu nie jest możliwe, żeby nie widziały), że coś jest nie tak, i w sposób naturalny zaczynają obwiniać siebie za tę sytuację. Tak już dzieci najczęściej mają. A że wszyscy dookoła tkwią w upartym milczeniu, to dzieci spychają swoje wątpliwości w głąb duszy, gdzie mogą się swobodnie rozbujać i spaczyć na zawsze postrzeganie świata, upośledzić umiejętność budowania szczerych relacji międzyludzkich. Bierzesz na siebie dużą odpowiedzialność, w dodatku zupełnie destruktywną.
To było pierwsze, co chciałam Ci napisać; najważniejsze, co nasunęło mi się na myśl po przeczytaniu Twojego listu. Teraz drugie. Dlaczego obawiasz się, że ta kobieta miałaby Ci odebrać dzieci? Pomijam fakt, że niczego Ci nie odebrała — to Twój mąż sam jej się oddał. Do końca życia będę powtarzać, że nie wierzę w tezy o tym, że ktoś dał się uwieść wbrew sobie. To niemożliwe, a jedyne znane mi tego typu przypadki są zagrożone karą pozbawienia wolności do lat dziesięciu. Nie mitologizuj tej kobiety, droga Elu. Fakt, romans z żonatym mężczyzną nie przysparza jej powodów do chwały, ale wobec Ciebie i dzieci winny jest mąż. Zwłaszcza, że potem stosował takie niehonorowe, niemęskie podchody, miast z otwartą przyłbicą powiedzieć, jakiego dokonał wyboru. Uważam, że nie ma na co czekać i zadręczać się myślą, kto komu odbierze dzieci. Wystąp o rozwód, jeśli czujesz się na siłach, także o uznanie winy małżonka. Ustal sądownie podział opieki nad dziećmi, alimenty. Walcz o siebie, nie siedź w kącie i nie dawaj się zaszczuć własnym myślom. Tylko nie traktuj powyższego jako namowy do odbierania dzieci mężowi, absolutnie! Dzieci powinny nadal odwiedzać tatę, jak to czynią teraz. Tylko już w jasnej, klarownej sytuacji, w której wiadomo, co i jak.
I jeszcze jedno: skoro znamy ostateczny wybór Twojego męża, jest nieuniknionym, że wasze dzieci będą widywały się z tamtą kobietą. Nie ma innego wyjścia. Musisz się pogodzić z tą sytuacją, z tym, że rozstaliście się, że mąż okazał się słaby moralnie, że nadal taki jest i będzie. Może się pobiorą, kiedy Ty się z nim rozwiedziesz? Kto wie. Trzeba się na to przygotować. I na to, że dzieci będą ich odwiedzać. Ich, czyli jego i (przy okazji) ją. Cokolwiek o niej powiesz, pomyślisz, niczego nie zmienisz. Z faktami się nie polemizuje i im szybciej uznasz ich istnienie, tym dla Ciebie lepiej. Inaczej się zadręczysz, dziewczyno.
Myślę Elu, że warto się przełamać i pójść do psychologa. Albo zastanowić się, która z przyjaciółek może Cię rozsądnie (bez podgrzewania atmosfery) wesprzeć w tej trudnej sytuacji. Obiecaj mi tylko jedno: nie będziesz już kłamała dzieciom. Dobrze?
Gdybym jeszcze mogła Ci pomóc, pisz bez wahania.
Margola

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze