Tłumaczą się winni
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuUstalmy jedno: tłumaczą się głównie winni. Po co cokolwiek mu tłumaczyć? Możesz mu tylko, być może jako jedyna, uświadomić, że uczucia innych, choć są dla niego świetną zabawką, mają dla tych osób spore znaczenie. Dlatego też nie życzysz sobie kontaktu, bo nie lubisz inwestować czasu w sentymentalne znajomości bez perspektyw.
Droga Margolu,
Od dawna czytam Twój kącik porad i zawsze znajduję w nim coś dla siebie. Niejednokrotnie też posiłkuję się Twoimi argumentami podczas dyskusji ze znajomymi. Teraz sama mam problem i chciałabym poznać Twoje zdanie w tej sprawie.
Mija właśnie rok odkąd zaczęła się moja znajomość z pewnym czterdziestoletnim kawalerem. Muszę uczciwie przyznać, że od samego początku nic mi nie obiecywał, co więcej, podkreślał, że chce się tylko zaprzyjaźnić i że nigdy nic więcej między nami nie będzie. Nie potrafiłam tego zrozumieć – jak można od razu to przewidzieć, tym bardziej że wyraźnie ciągnęło nas do siebie? Ale przyjęłam jego propozycję z nadzieją, iż z czasem nasza przyjaźń przerodzi się w coś więcej. No i tak się stało: zakochałam się. Niestety bez wzajemności. I nie myśl sobie, że spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba — o nie! Ów pan postarał się o to: były wspólne wyjazdy, kwiaty, spacery, późne kolacyjki połączone ze śniadaniem. Cóż z tego, że rozumieliśmy się bez słów, było nam ze sobą po prostu dobrze, także w łóżku, kiedy on mnie nie kochał. Mówił, że jestem cudowna, wspaniała, że byłabym świetną żoną… ale nie dla niego! A mnie nawet nie chodziło o małżeństwo, tylko o nazywanie rzeczy po imieniu! Dla mnie to był związek, wśród znajomych uchodziliśmy za parę, ale on wciąż utrzymywał, że jestem tylko koleżanką. Dlatego miesiąc temu odeszłam. Przyjął to bez emocji, nawet ze zrozumieniem. Wydawało mi się, że sobie poradzę. Nie będę go widzieć ani słyszeć, więc zapomnę. Ale on właśnie się odezwał i chce się nadal przyjaźnić! Oczywiście już na innych zasadach, bo bez seksu, ale ja boje się, że wrócimy do punktu wyjścia. Zresztą nie potrafię się z nim tak zwyczajnie spotykać! Nie chcę! To wciąż boli, a udawanie przyjaciółki jest zbyt trudne. Jak mam mu wytłumaczyć, że nie możemy się przyjaźnić? Czy w ogóle możliwa jest przyjaźń między mężczyzną a kobietą, po takim preludium jak u nas?
Nie wiem, na ile to istotne, ale on pozostaje w "przyjaźni" z wszystkimi swoimi byłymi kobietami. Niektóre z nich nadal go kochają, i to wcale nie miłością przyjacielską. Nie chcę być jedną z nich…
Pozdrawiam,
Anna
***
Droga Anno,
Ot, po prostu – w tej chwili pewne sprawy są bolesne, a że rzeczą naturalną jest unikanie niepotrzebnego bólu, to pana należy spuścić po brzytwie i zażyczyć sobie, żeby się nie kontaktował, bo to już jest robienie świństwa po raz wtóry. Skoro podjął decyzję, że nie będziecie tworzyć związku, to czego, przepraszam, u Ciebie szuka? Ma w tej bombonierce chyba wystarczająco dużo czekoladek, może w każdej chwili sięgnąć po jakąś lub uzupełnić ją o kolejne.
Niezmiennie i niezmiernie irytują mnie mężczyźni, którzy usprawiedliwiają się na zapas w stylu: „Na nic nie licz, kochanie”, „Nic nas nie połączy”. Irytują, bo dają publiczny dowód braku dojrzałości, a na niedojrzałość mam uczulenie. Z drugiej strony żal mi kobiet, które przekłamują rzeczywistość na zasadzie: „Taka miłość jak moja na pewno go zmieni”, „Jak mnie pozna bliżej, to pokocha i zmieni zdanie”. Otóż, drogie Panie i droga Anno w szczególności, jak widać — nie. Niestety, należy przyjąć, że pan mówił prawdę. I może to nawet lepiej, iż jest świadom swojej niedojrzałości i o niej uprzedza. Z tym że taka deklaracja, przy naszej psychicznej konstrukcji, powinna być trąbką grająca sygnał do odwrotu (zbyt często nie jest…) Można oczywiście liczyć na cud. Na własne ryzyko. Albowiem cokolwiek zrobimy, pan będzie „czysty” – nic nie obiecał, nic nie dostałaś, o co te pretensje?
Przyjaźń. Kiedyś to było takie piękne słowo… Gdy pojawia się w takim kontekście, czuję duży żal. Ludzie kochani, nazywajcież rzeczy po imieniu. Związek bez przyszłości, oparty na seksie, to romans. Tego się trzymajmy, a nie mylmy przyjaźni z całą głębią jej szlachetnych intencji z czystej wody wymianą barterową – ja ci zainteresowanie i adorację, ty mi seks i czułość. Gdzie tu przyjaźń, z założenia bezinteresowna?
Muszę Cię rozczarować: zapomnieć wcale nie będzie łatwo. Natomiast z absolutną pewnością wskazane jest zerwanie kontaktów, żeby nie sypać soli do rany. Skoro to wiesz i sama w ostatnim zdaniu maila dałaś sobie jasną wskazówkę na przyszłość, to właściwie nie wiem, w czym więcej mogłabym pomóc. Nie można sądzić o Tobie, jak mi się wydaje, na podstawie epizodycznego nierozsądnego ulokowania uczuć — wnoszę z tonu listu, że jesteś i rozsądna, i zrównoważona. I wiesz, czego chcesz, przynajmniej z grubsza. Nie daj się wciągnąć do wianuszka zawiedzionych wielbicielek, na odległość pachnie mi to przykurzoną kolekcją rybich paszczy nad łóżkiem. Głupio tak wisieć z rozdziawioną gębą, nie? Zatem nie daj się wsadzić na gwoździk i bez zbędnych wyjaśnień, za to stanowczo, wręcz panu wilczy bilet i zapominaj. A gdy Cię znienacka najdzie na sentymenty, dzwoń do którejś z jego przyjaciółek. Powinno natychmiast Cię otrzeźwić.
Pozdrawiam,
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze