Plotka
JAROSŁAW URBANIUK • dawno temuKiedy pojawiły się nowe gazety typu tabloid, a przede wszystkim plotkarskie portale internetowe, życie naszych nieszczęsnych „gwiazd” okazało się być bardziej zbliżone do knajpy, zmiksowanej z maglem i sądem rodzinnym, niż z „fabryką snów”. Z czasem celebryci nauczyli się wykorzystywać potęgę plotki i zdali sobie sprawę z istnienia podstawowej zasady współczesnych karier medialnych: „źle czy dobrze byle po nazwisku”.
Dziś coraz mniej osób pamięta jak wyglądało relacjonowanie życia polskich celebrytów jeszcze kilka lat temu. Słodycz, miód, szczęśliwe życie rodzinne, udana kariera i w ogóle, jak to się kiedyś mawiało, szał ciał.
Jeśli ktoś odszedł do kochanka czy kochanki, to tryumfalnie informowano o tym jako o nowym początku udanego życia rodzinnego, jeśli ktoś popadał w alkoholizm – to wspominało się o tym, kiedy wyglansowany w Photoshopie opowiadał o swojej ciężkiej, ale zakończonej sukcesem, walce z nałogiem, jeśli czyjaś kariera uległa spektakularnemu załamaniu, to raczej nie pisano o tym jako o porażce. To zawsze było skupienie się na rodzinie, poszukiwanie nowej formuły itp. itd. Oczywiście czasem bywało i tak, niemniej każdy kto interesował się szeroko pojętym medialnym plotkarstwem mógł zauważyć niezwykłą dysproporcję pomiędzy gwiazdami światowymi, a polskimi. Tam „ruja i poróbstwo”, alkohol, narkotyki i spektakularny upadek – u nas wieczny nowy początek, szczęście i uśmiech. I co najciekawsze, większość szarych zjadaczy kolorowych pism zdawała się przyjmować ten obraz bez zastrzeżeń. Dopiero po pewnym czasie rodziły się wątpliwości, kiedy na przykład czytano o którymś już z kolei „szczęśliwym związku” danego osobnika w ciągu ostatniego roku, lub ze zdziwieniem stwierdzano, że ktoś opowiada o swoim niezwykle udanym odwyku połączonym z rozwodem, podczas kiedy jeszcze niedawno kolorowe gazety pisały o tym, że ta osoba nie ma żadnych, ale to żadnych, problemów i że lepiej być nie może. Głęboka zmiana wynikała jak zwykle z zaostrzenia się konkurencji.
Kiedy pojawiły się nowe gazety typu tabloid, a przede wszystkim plotkarskie serwisy internetowe, wśród których palmę pierwszeństwa dzierży oczywiście Pudelek, życie naszych nieszczęsnych „gwiazd” (cudzysłów jak najbardziej zamierzony) okazało się być dużo bardziej zbliżone do knajpy, zmiksowanej z maglem i sądem rodzinnym, a czasem i karnym, niż z „fabryką snów”.
Niewątpliwie spory wpływ na zaostrzenie się atmosfery we wszelakich mediach miał również postępujący rozwój technik fotografii cyfrowej. O ile w dawnych ciężkich czasach, sprzęt fotograficzny dający „drukowalne” zdjęcia był dużo droższy i trudniejszy w obsłudze, o tyle rozwój kompaktowych cyfrówek i przede wszystkim powszechna obecność coraz lepszych aparatów fotograficznych w telefonach komórkowych, spowodowały, że właściwie każdy może być paparazzi. Jakość jest zdecydowanie mniejszym problemem, ważne aby dany „celebryta” był w miarę rozpoznawalny na zdjęciu. Sam pamiętam, jak swego czasu spędzając z kolegami wesoły piątkowy wieczór zobaczyliśmy spokojnie siedzących sobie na krakowskim rynku Chyrę i Cielecką, w czasie kiedy większość gazet i portali wprost paliła się do publikacji ich nieoficjalnego (czyli poza sytuacją festiwalową) zdjęcia. Cóż, nie miałem przy sobie aparatu i tak straciłem szansę na dorobieniu sobie na zabieraniu prywatności innym ludziom. Dzisiaj nieuwiecznienie tego faktu byłoby raczej niemożliwe.
„Gwiazdy” początkowo były oczywiście oburzone, ale chyba i zaskoczone. Jakże niesłusznie! Przecież mogły w pełni docenić lanserski potencjał mediów. No bo skoro TV, gazety i portale internetowe są w stanie przekonać ludzi, że jakieś kompletne zero wokalne to utalentowana piosenkarka, zero aktorskie – doskonale zapowiadający się aktor serialowy, a prezenter lub prezenterka interesujący jak instrukcja obsługi cepa to osobowości telewizyjne, to nie powinni się dziwić, że może być też inaczej. Media budują wizerunek (często niezasłużenie pozytywny) i media mogą go zmienić (na równi niezasłużenie negatywny). Tym bardziej, że przeważnie wystarczy lekko przenieść akcenty w ukazywaniu danej postaci. No i zgódźmy się, że jeśli ktoś jest naprawdę utalentowany i coś potrafi, to raczej informacje o nadużywaniu czy innych przejawach wesołego życia raczej mu nie zaszkodzą. Czego przykładem może być choćby wspomniany Andrzej Chyra czy Maleńczuk, którym informacje o kolejnych ekscesach raczej nie szkodzą w karierze, a zdaje się, że wprost przeciwnie.
Oczywiście z czasem celebryci nauczyli się wykorzystywać potęgę plotki i zdali sobie sprawę z istnienia podstawowej zasady współczesnych karier medialnych: „źle czy dobrze byle po nazwisku”.
Niestety, potężna popularność tabloidów, portali plotkarskich, i specyficzne uzależnienie sporej części ich odbiorców od kolejnych newsów doprowadziło do postępującego zepsucia pojawiających się tam informacji. Po pierwsze celebryci zdają się lepiej pilnować swego życia prywatnego, a po drugie, nawet jeśli tak by nie było, trudno stworzyć kilka lub kilkanaście newsów mówiących o czymś istotnym czy choćby ciekawym. Miejsce prawdziwych skandali zajęło „nadymanie” normalnych rzeczy do niespotykanych rozmiarów. Kluczem jest tu słówko „przyłapana/przyłapany”.
Kiedy nie ma już niczego interesującego do pokazania, po prostu wkleja się zdjęcie jakiejś większej lub mniejszej gwiazdki podczas zwykłych czynności dnia codziennego i opatruje odpowiednio dramatycznym komentarzem z wykrzyknikiem: X przyłapany podczas zakupów w sklepie spożywczym! Kupił kiełbasę i rogala!, Y przyłapana na odbieraniu dzieci ze szkoły! Oczywiście bzdurność tego typu informacji wzbogacana jest swobodną twórczością redaktorów gazet i portali. Jeśli ktoś kupi sobie w sklepie koło domu piwo o siódmej wieczór, to natychmiast okaże się, że jest alkoholikiem, a zakup 10 dekagramów pasztetówki musi świadczyć o tragicznej sytuacji finansowej.
Coraz nudniejsze to i mniej potrzebne, ale że ludzie pragną ocierać się o „wielkość” (nawet jeśli tą wielkością jest drugorzędna rólka w marnym serialu), to plotkarstwo tego typu będzie trwać. Może i dobrze? W końcu od czasu do czasu trafia się ploteczka prawdziwie znakomita. Wystarczy już tego. Idę sprawdzić w necie czy nie pojawiło się coś naprawdę ciekawego.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze