Skazy są sexy
CEGŁA • dawno temuCzy można człowiekowi dorosłemu kłaść do głowy, że jest OK, gdy on sądzi inaczej? Nie mam pomysłu, jak przełamać ten mur negatywnego myślenia o sobie samym. Nie chcę we dwoje "uciekać przed wrogim światem", bo nic w tym romantycznego, zwłaszcza że ja ten świat w miarę lubię... I chciałabym go tym lubieniem zarazić!
Droga Cegło!
Na siłowni jeden z instruktorów pokazał mi bardzo dobrze dobrane ćwiczenia na moje bóle kręgosłupa. Nawet żaden lekarz mi tak nie pomógł. Zwróciłam najpierw uwagę na jego profesjonalizm, zresztą mam kompleksy z powodu kiepskiej sprawności, nawet w klubie z reguły czuję się jak w szkole na wuefie – jakby wszyscy zaraz mieli mnie wyśmiać. Tu było inaczej, a trener wydawał się w ogóle niezdziwiony moimi "wyczynami". Po raz pierwszy od dawna nie czułam się kompletnie speszona swoją niezręcznością…
Ale on tak bardziej ogólnie wpadł mi w oko, i tu mam problem:-). Jest niezbyt napakowany – czego bym nie zniosła – po prostu idealnie, harmonijnie zbudowany. Do tego miły, bez fochów i lansu. Ma jedynie "coś" – niesymetrycznego w buzi, jakby lekkie porażenie lewej strony twarzy, przez co moim zdaniem wygląda jeszcze bardziej interesująco.
Po jakimś czasie zauważyłam, że Artur woli pracować na przyrządach z kobietami, ale im się nie narzuca ani nie flirtuje. Po prostu ja go zaczęłam podrywać, mimo że do śmiałych nie należę:-). Bo stwierdziłam, że jeśli ja nic nie zrobię, to on też nie.
Artur na początku sprawiał wrażenie zdziwionego, że się nim interesuję i dryfuję w kierunku jakiegoś spotkania z nim poza siłownią. Pomyślałam, że jest nieufny, ale w końcu chyba mnie zaakceptował i "uległ". Jako człowiek o tzw. zdrowym trybie życia, wymówił się od wszelkich knajp, a ja przyjęłam to normalnie. Zaproponował na pierwsze spotkanie wypad do podmiejskiego lasku z jego psami, żeby się wybiegały. Nawet mi to pasowało, bo nie wyglądało jak taka oficjalna, poważna randka, na której chyba oboje czulibyśmy się niezręcznie.
Spacer był cudny, łaziliśmy 4 godziny, a ja, jako nienawykła do ruchu i niestety uzależniona od fajek, doznałam chyba jakiegoś szoku tlenowego! Dużo też rozmawialiśmy i Artur z jednej strony – coraz bardziej mi się podobał, ale też było kilka dziwno-śmiesznych sytuacji: na przykład, jeśli na dróżce pojawiała się z przeciwka rodzina, Artur nalegał, żebyśmy skręcili w bok. Tak się zdarzyło kilkanaście razy, aż musiałam spytać, o co chodzi – przecież jego psy są łagodne jak owce…
Otworzył się przede mną od razu. Powiedział, że… nie lubi ludzi. W dzieciństwie miał rozszczepienie podniebienia, wiele operacji, dzieci śmiały się z niego – i w jego własnych oczach on cały czas wygląda tak samo źle, odpychająco dla innych – wszyscy widzą jego wadę i albo mu współczują, albo się w duchu śmieją… Dziewczyny, na których mu zależało, tylko udawały zainteresowanie, żeby z niego szybko zadrwić, żadna nie chciała z nim być na poważnie. Koledzy nie byli wiele lepsi… I tak mu zostało, a przecież ma już 23 lata, jest dorosłym, pracującym facetem, do tego wartościowym.
Artur na przykład do kina specjalnie przychodzi spóźniony, żeby siadać, gdy już jest ciemno, a wychodzi z sali, zanim światła się zapalą… Pubów i generalnie publicznych miejsc, spędów nienawidzi. Mówi, że jak ma się przejść po starówce, to zaczyna się trząść ze stresu…
Nie chcę być kolejną osobą, która się nad nim użala, bo naprawdę widzę w nim same zalety, ale czy można człowiekowi dorosłemu kłaść do głowy, że jest OK, gdy on sądzi inaczej? I czemu miałby mi uwierzyć? Chcę się z nim dalej spotykać, tylko nie mam pomysłu, jak przełamać ten mur negatywnego myślenia o sobie samym. Nie chcę we dwoje "uciekać przed wrogim światem", bo nic w tym romantycznego, zwłaszcza że ja ten świat w miarę lubię… I chciałabym Artura tym lubieniem zarazić!
Ewa
***
Droga Ewo!
Jednych ludzi inność przeraża lub brzydzi – także ta fizyczna – drudzy się nią fascynują, jak Ty – lubią skazy, blizny, deformacje, dzięki którym człowiek jest niepowtarzalny i dla nich frapujący. Jeśli Artur przez 23 lata miał pecha i spotykał na swojej drodze głównie lub wyłącznie tych pierwszych – trudno się dziwić, że ucieka przed nieżyczliwą publicznością. Pewna jestem, że znaczna część tej antycypowanej przez niego niechęci to wytwór wyobraźni człowieka głęboko zranionego. Okres dziecięcego okrucieństwa dawno minął, ale Artur w tamtym okresie pozostał, w każdym spojrzeniu, zwłaszcza dziewczęcym, doszukuje się odrzucenia. Jest to bardzo głęboko zakorzeniony kompleks, który można było sukcesywnie leczyć. Może coś ważnego umknęło rodzinie i lekarzom w trakcie terapii chirurgicznej, nikt nie zajął się odpowiednio psychicznymi cierpieniami dziecka ze zniekształconą buzią, nie nauczył poczucia własnej wartości, która pomaga egzekwować szacunek i akceptację innych.
Ale naprawianie błędów z tak odległej przeszłości nie ma większego sensu – można zająć się tylko tym, co tu i teraz. A tu i teraz jest całkiem nieźle! Artur ma ciekawe, wartościowe zajęcie, zatem – musiał stawić czoło światu i poznać dobrze swój fach, w ustawicznym zderzeniu z innymi. I udało się! A praca, którą wykonuje, też raczej nie gwarantuje mu odosobnienia – przeciwnie, zmusza do ustawicznych i bezpośrednich kontaktów z wieloma ludźmi. Oceniłaś go jako świetnego instruktora – podejrzewam, że pomógł nie tylko Tobie i ludzie są mu wdzięczni, doceniają wiedzę i zdolności.
Powinnaś wybadać, na ile Artur ten fakt dostrzega, czy umie czerpać z niego radość i satysfakcję. Bo jeśli lekceważy własne sukcesy, a roztrząsa porażki i wszystko widzi jedynie z ciemnej strony – pora zacząć odkręcać mu w mózgu tę zwiniętą w niewłaściwym kierunku sprężynę:-). A jeśli tylko użala się nad nad sobą i kokietuje, by wzbudzić zainteresowanie – to trzeba mu wytłumaczyć, że znamy te numery i pora dorosnąć:-). Tak czy siak, życie ze smutasem i wiecznym pesymistą to niełatwe hobby, co nie znaczy, że trzeba sobie od razu odpuścić. Najpierw warto dociec przyczyn takich zachowań, takiego nastawienia do świata i ludzi.
Być może jest jeszcze tak, że Artur jest samotnikiem nie tylko z wyboru. Może to jego druga natura, nie do końca zależna od kłopotów z wyglądem. W takiej sytuacji człowiek często, zamiast gromady ludzi, potrzebuje tylko jednej – wyjątkowej, wyselekcjonowanej osoby, z którą chce się wszystkim dzielić: myślami, marzeniami, smutkami i radościami. Potrafi uwierzyć, że uczucie tej osoby jest wzajemne. Na tym polega wyjątkowość przypadku. I być może to właśnie przytrafiło się Wam.
Na razie myślę, że powinnaś cierpliwie i powoli Artura poznawać, dociekać, z jakim problemem masz naprawdę do czynienia i czy da się on rozwiązać lub chociaż zaleczyć. Kiedy już będziesz wiedziała co nieco – ocenisz, czy bliskość z tym człowiekiem da Ci więcej strapień czy radości. I podejmiesz decyzję.
Leśna wędrówka z psami to naprawdę cudowny początek znajomości. Życzę Ci jednak, by była to wielka miłość, która wyciągnie Artura z otchłani pesymizmu i w równym stopniu dowartościuje Ciebie, ale nie będzie wymagała tego, byście się z tych swoich problemów mozolnie wyciągali nawzajem za uszy. Bo to męka.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze