Niewierni
MAGDALENA TRAWIŃSKA • dawno temuCo by było, gdyby ludzie nie czuli presji dochowywania wierności, narzucanej przez wiarę, tradycję, przez społeczeństwo? Może byłoby mniej samotnych kobiet i więcej zadowolonych mężczyzn, a może wszystko by się rozpadło. Kim są zdradzający, skąd bierze się ich potrzeba posiadania wielu partnerów i co sądzą o sobie? Czy warto im zazdrościć, czy zasługują na potępienie?
Pamiętam, jak moje ciotki mówiły, że niewierność to domena mężczyzn, że kobiety nie zdradzają, bo nie czują takiej potrzeby, a mężczyzna musi się wyszumieć, jeśli nie zdołał tego zrobić w młodości. Od koleżanki, która nie jest wierna, dowiedziałam się, że monogamia nie leży w naturze człowieka, że wielu partnerów mają także kobiety, tylko się do tego nie przyznają. Zastanawiałam się, co by było, gdyby ludzie nie czuli presji dochowywania wierności, narzucanej przez wiarę, tradycję, przez społeczeństwo. Może byłoby mniej samotnych kobiet i więcej zadowolonych mężczyzn, a może wszystko by się rozpadło. Kim są zdradzający, skąd bierze się ich potrzeba posiadania wielu partnerów i co sądzą o sobie? Czy warto im zazdrościć, czy zasługują na potępienie? Z tymi i innymi pytaniami próbują się zmierzyć bohaterowie reportażu.
Lena (30 lat, grafik z Warszawy):
— Marzyłam o miłości idealnej. Kochałam tylko jednego mężczyznę i myślałam, że tak już będzie do końca życia. Długo zwlekałam z rozpoczęciem współżycia. Wreszcie stało się i byłam pewna, że nie chcę niczego więcej, że będzie to mój jedyny partner do końca życia. Przyjechałam na studia do Warszawy i stało się. Minęło pół roku aklimatyzacji w nowym miejscu i zdradziłam go. Nie wiem, dlaczego tak się stało. Byliśmy na dwóch różnych uczelniach, każde z nas miało swoją grupę znajomych. Zaczęłam pracę w banku. Zainteresował się mną żonaty, przystojny mężczyzna. Najpierw dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się razem. Potem odprowadzał mnie do domu. W dużym mieście byłam trochę nieporadna, pomagał mi załatwiać różne sprawy. Wydał mi się bardziej dojrzały, inteligentny, bardziej zabawny niż mój chłopak. Poświęcał mi więcej czasu.
Zaczęliśmy się umawiać na spacery, do kawiarni, do kina. Któregoś dnia po seansie filmowym zaprosiłam go na kawę. Przyniosłam filiżanki do pokoju i rzuciliśmy się na siebie. Byłam tak wyuzdana jak nigdy dotąd. Rano nie czułam się dobrze. Nie powiedziałam o tym swojemu chłopakowi, a romans z kolegą z pracy ciągnęłam jeszcze przez dwa miesiące. Potem zmieniłam pracę, ale nie przestałam zdradzać chłopaka z innymi. Nikt nie może tego zrozumieć, nawet ja. Naprawdę bardzo kochałam swojego chłopaka. Takie wyskoki potrzebne mi były od czasu do czasu. Nic dla mnie nie znaczyły. Dawały mi spokój na kilka tygodni. Przez miesiąc byłam pod czyimś wrażeniem, ktoś mnie fascynował, adorował, potem wszystko wracało do normy. Oczywiście mój związek nie wytrzymał tylu prób. Mój chłopak ma już żonę i dziecko. Ja mam partnera, z którym zamierzam spędzić resztę życia. Monogamia nie jest dla mnie rzeczą naturalną. Muszę się pilnować, by dochować mu wierności. Na razie się udaje. Kocham go i nie chcę krzywdzić.
Jolka (26 lat, menedżer restauracji z Warszawy):
— Jestem bardzo kochliwą osobą. Uwielbiam flirtować, kokietować, romansować. Nigdy nie chciałam wejść w trwały związek, małżeński lub partnerski, bo wiedziałam, że w nim nie wytrwam. Skoro nie umiem zagwarantować tego, o czym mówi przysięga małżeńska, nie widzę powodu, żebym wchodziła z kimkolwiek w trwałe relacje. Potrzebuję miłości i opiekuńczości, ale nie umiem zadowolić się jednym mężczyzną. Chcę być adorowana przez wielu. Dla kobiety takie życie jest bardzo trudne. Rodzina i otoczenie wymagają „normalności”. Mama chce być już babcią, a tata chętnie wydałby mnie za jakiegoś mężczyznę. Ciotki nazywają mnie starą panną, znajomi lafiryndą, bo ciągle umawiam się z kimś nowym, przyjaciółki mówią o mnie „dziwna” lub „zagubiona”, bo myślą, że mam problem ze sobą i dlatego nie potrafię ułożyć sobie życia z jednym mężczyzną. Brat twierdzi, że mam trudny charakter i dlatego nikt na dłuższą metę ze mną nie wytrzymuje.
A ja po prostu nie odczuwam potrzeby bycia czyjąś na wyłączność i na wieki wieków amen. Za to czuję potrzebę posiadania dziecka. Chciałabym być tylko mamą, ale nie żoną, partnerką, towarzyszką życia. I tu pojawia się problem. Nie jestem egoistką i nie umiałabym skazać swojego dziecka na życie bez ojca. Co miałabym mu powiedzieć, że mama zaszła w ciążę z kimkolwiek, bo nigdy nie chciała mieć męża? Nie mogę też na siłę wiązać się z kimś, bo wiem, że nie będę mu wierna. Nie chcę nikogo krzywdzić. Skazuję się tym samym na samotność. Zdaję sobie przecież sprawę, że będę się starzeć i kiedyś mężczyźni przestaną się mną interesować. Zostanę sama.
Piotr (28 lat, przedstawiciel handlowy z Poznania):
— Nie jestem poligamistą — nie prowadzę podwójnego życia, nie mam kochanek, z nikim nie romansuję i nikogo nie podrywam. Od czasu do czasu idę do agencji towarzyskiej i korzystam z usług prostytutki. Nie związałbym się z nikim, nie rozbił rodziny. Troszczę się o swoich bliskich i kocham swoją żonę. Myślę, że większość mężczyzn potrzebuje się czasem rozerwać. Ja do nich należę. To nie znaczy, że moja żona jest oziębła lub nie daje mi tego, czego chcę. Jest mi z nią dobrze w łóżku i w życiu. Seks z prostytutką traktuję jak normalną rzecz, z której nic nie wynika.
Agata (32 lata, tłumacz z Warszawy):
— Zdarzyło mi się zdradzić męża. To było tylko raz. Przechodziliśmy wtedy kryzys. Byłam na spotkaniu klasowym, dziesięć lat po maturze. Alkohol zaszumiał mi w głowie. Było bardzo sympatycznie. Zrobiłam to z moją klasową miłością. Jemu też nie układało się w małżeństwie i tak jakoś wyszło. Bardzo to przeżyłam. Chodziłam jak struta. Przyznałam się mężowi. Na początku zagroził rozwodem, ale potem mi wybaczył. Myślę, że pojedyncza zdrada nie powoduje, że można mnie nazwać kobietą niewierną i niemoralną. Oczywiście zdarza mi się marzyć o innych mężczyznach, lubię ich kokietować, czasem wyobrażam sobie różne rzeczy, ale wszystko zostaje w moich myślach, do niczego nie dochodzi.
Elżbieta (38 lat, fryzjerka z Ciechanowa):
— Według mnie monogamistkami są tylko kobiety. Większość mężczyzn robi skoki w bok. Taką mają naturę. Szczęśliwe te, które trafiły na wiernych mężów. Reszta powinna to zaakceptować. Takie jest moje zdanie. Podejrzewam, że mój mąż mnie zdradza. Jedzie w delegację, ma spotkanie z klientem, a potem koszula mu pachnie damskimi perfumami. Wiem, że nosi w portfelu prezerwatywy. Na początku czułam się z tym źle, ale teraz to akceptuję. Jest dobrym ojcem, kocha swoją rodzinę, jest zaradny, zorganizowany, ma dobrą pozycję, przynosi do domu pieniądze, troszczy się o nas. Jeśli czasem mu się zdarzy, to trudno. Wiem, że nas nie zostawi i że jesteśmy dla niego najważniejsi. A seks z inną kobietą to tylko seks. Facet musi się zabawić, inaczej nie byłby facetem. Gdyby kobiety raz na zawsze to zrozumiały, nie byłoby tylu rozwodów.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze