Jak nazwać ten związek?
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuNiesłychanie trudno pisać o współczesnych kochankach. Język nie nadąża za zmianami obyczajowymi. Nowy sposób budowania związku wyzwolonego od konwenansu nie doczekał się odpowiednich słów dla siebie: konkubent, kochankowie, partnerka, przyjaciółka, kohabitant? Każde brzmi nieodpowiednio, kulawo, najczęściej wywołuje nieodpowiednie skojarzenia. Jak mówić o współczesnych parach, o ludziach którzy związali się ze sobą? Jakieś pomysły?
Niesłychanie trudno pisać o współczesnych kochankach. Dodajmy, kochankowie z przeszłości takich trudności zwykli nie sprawiać.
Długo zastanawiałem się, czy podjąć ten temat. Bo może jest tak, że to tylko ja nie potrafię o nich pisać. Byłoby to straszliwie niepokojące, gdyż język jest wszystkim, co mam. Więcej nawet, wydaje mi się, że ludzie mają tylko język. Istnieje tylko to, co może zostać wyrażone.
Nie wiem, który do już rok pisuję tutaj o kobietach i mężczyznach trwających w różnych, frapujących mnie relacjach. Jak pijany linoskoczek, jak marynarz na dziurawej łajbie podczas sztormu, szukam słów i coraz częściej nie znajduję. No bo jak mówić o współczesnych parach, o ludziach którzy związali się ze sobą. Jakie słowo dla nich wymyślono?
Niegdyś – jak wiemy – wszystko było prostsze. Ludzie zawierali małżeństwa, od czego teraz z wolna odstępują. Istniało oczywiście życie erotyczne o charakterze pozaobrączkowym, lud parzył się żwawo na wszystkich szerokościach geograficznych. Były dziwki, metresy, kurtyzany, dziwkarze i kochankowie (znamienne, że ilość przykrych określeń na kobiety jest tak duża), niemniej utarło się, że ludzie, którzy żyją razem pod jednym dachem, tworząc stabilny związek, trwali w związku małżeńskim.
Dziś to należy do przeszłości. Każdy zna pary, różnej zresztą płci, które mieszkają razem od lat, mają dzieci, kredyty i przyszłość zaplanowaną do grobowej deski, a jednak nie zamierzają się pobierać. I dobrze. Tak właśnie powinno być. Pochwałę takiego stanu rzeczy wyśpiewuję jako członek chóru rozwodników. Problem jest tylko jeden – jak o takich ludziach mówić i pisać? Słowa Mąż i żona, skądinąd pełne uroku, nie mają przecież zastosowania.
W powszechnym użyciu znajduje się partner, czyli jeden z najbardziej odrażających terminów, jakie istnieją. Spróbujcie tylko to powtórzyć, toż zupa gulaszowa przy partnerze aż skrzy od skojarzeń z radością życia i zmysłowością. Obawiam się, że partnerzy posiadają narządy płciowe i odbywają stosunki seksualne, zamiast po prostu się kochać lub pieprzyć jak koty w marcu. Sam termin wywodzi się z nomenklatury prawnej, ewentualnie biznesowej, co narzuca jak najgorsze skojarzenia. Partnerzy są bowiem w spółkach i korporacjach. Tam wygryzają się nawzajem ze stołków. Nie chcę, aby miłość kojarzyła się w ten sposób, nawet jeśli jest to słuszne skojarzenie.
Wyobrażam sobie teraz swoje życie wypełnione partnerami. Znajduję ich w miejscu pracy, dowiaduję się, że relacje partnerskie winny mnie połączyć z każdym człowiekiem na mej drodze (nawet jeśli ów osobnik próbuje wybić mi zęby), wskutek czego obecność partnera w domu budzi we mnie żądzę mordu, nawet jeśli czeka na mnie kolacja z winem. Zaczynam spoglądać na swój związek jako wyzwolony z partnerstwa, nawet moim kosztem. Zaprawdę, dam się zdominować, utracę swą podmiotowość i pójdę na zatracenie.
Termin kochankowie posiada ogromny urok, lecz jest kłamliwy, jak i nieprecyzyjny. Kłamstwo kryje się w samym kontekście znaczeniowym. Kochankowie powinni być ludźmi, którzy się kochają, tymczasem ja doskonale wyobrażam sobie związek zbudowany na zaufaniu, przyjaźni, wspólnych interesach – na miłości zaś, niekoniecznie. Czasem kocha jedna strona, niekiedy żadna, a ludzie jednak są ze sobą, choćby po to, aby nawzajem się dręczyć. Alternatywne znaczenie słowa odnosi się do uprawiania miłości, czyli tak zwanego seksu. No i znów klops. W niektórych związkach życie erotyczne zaniknęło zupełnie, w większości zajmuje niewielki wycinek czasu, last but not least — można uprawiać seks z osobą, z którą nie jesteśmy w żaden sposób związani, czyniąc świat lepszym, bardziej wielowymiarowym a już na pewno ciekawszym miejscem.
Na domiar złego, kochankowie zakładają pewnego rodzaju tajemnicę. Bardzo często jest tak, że mężczyzna, cieszący się intensywną obecnością kochanki, posiada również żonę. Kochankowie zwykli spotykać się w sekrecie, na wzór Romea i Julii, w ich relacji istnieje zaszyty jakiś sekret. Coś dzikiego, buntowniczego zwykło się kryć w kochankach. Termin kojarzy się więc z ludźmi żyjącymi wbrew społeczeństwu, lub przynajmniej próbującymi się ukryć przed jego dociekliwym spojrzeniem.
Od pewnego czasu, z rosnącym niepokojem obserwuję lansowanie słów przyjaciel, przyjaciółka, rzadziej w liczbie mnogiej – przyjaciele. Na przykład Doda pojawiła się na imprezie w towarzystwie nowego przyjaciela, albo: Stefan poślubił swojego długoletniego przyjaciela. Natychmiast wiadomo o co chodzi. Ten rodzaj przyjaźni nie łączył raczej Flipa i Flapa. W odróżnieniu od poprzednich przykładów, używanie terminu w tym, nowym przecież kontekście, jest nie tylko durne lecz niemożebnie szkodliwe. Prowadzi do najprostszych pomyłek. Wystarczy tylko, że wybrawszy się z kumplem na piwo kogoś spotkam i dokonując prezentacji powiem: To mój serdeczny przyjaciel, Staś. Niewłaściwe odczytanie nie tylko miesza w naszej, czysto koleżeńskiej relacji, ale i wprowadza pewien drobny fałsz w opinię o orientacji erotycznej, mojej oraz jego. A jeśli ktoś uważa, że przesadzam, wyznam chętnie, że kiedyś w sytuacji knajpianej pomylono mnie z pisarzem Michałem Witkowskim, autorem powieści gejowskiej Lubiewo, choć jesteśmy podobni do siebie jak trabant do sputnika.
Mógłbym wyliczać dalej. Chłopak i dziewczyna brzmią dobrze, lecz nazbyt młodzieżowo (w moim wieku miewa się raczej wrzody i zmarszczki). Konkubent i konkubina mają w sobie coś z wyzwiska, stosunkowo urocze i ledwo zapoznane Kohabitant i Kohabitantka brzmią odrobinę dziwacznie i drżę, że nie zdołają się upowszechnić. Co jeszcze? Doprawdy nie wiem i wołam o pomoc.
Co za to wiem? Język nie nadąża za zmianami obyczajowymi. Nowy sposób budowania związku (właśnie! Mamy i związek międzyludzki, jak i chemiczny) wyzwolonego od konwenansu nie doczekał się odpowiednich słów dla siebie. Każde brzmi nieodpowiednio, kulawo, najczęściej wywołuje nieodpowiednie skojarzenia.
Jakieś pomysły?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze