Prawa ojca są w Polsce pomijane
AGNIESZKA KAWULA-KUBIAK • dawno temuJesteśmy świadkami płaczu dzieci, które po rozstaniu rodziców mogą widywać ojców najwyżej kilka godzin tygodniowo! – krzyczą ojcowie ze Stowarzyszenie na Rzecz Poszanowania Prawa Dzieci i Rodziny, którzy toczą walkę z byłymi żonami. Byłe partnerki uniemożliwiają im kontakty z dziećmi. Coraz częściej eksperci przyznają, że prawa ojców są w Polsce łamane. A na wojnie między rodzicami najbardziej cierpią dzieci.
Jesteśmy świadkami płaczu dzieci, które po rozstaniu rodziców mogą widywać ojców najwyżej kilka godzin tygodniowo! – krzyczą ojcowie ze Stowarzyszenie na Rzecz Poszanowania Prawa Dzieci i Rodziny, którzy toczą walkę z byłymi żonami. Byłe partnerki uniemożliwiają im kontakty z dziećmi. Coraz częściej eksperci przyznają, że prawa ojców są w Polsce łamane. A na wojnie między rodzicami najbardziej cierpią dzieci.
Artur z Poznania
— Uwielbiam być ojcem. Dawać poczucie bezpieczeństwa. Chcę, by synowie mieli do mnie zaufanie, aby wiedzieli i mieli pewność, że na tatę zawsze można liczyć. Niestety od dłuższego czasu moja była żona pozbawia mnie kontaktów z synami, wręcz nastawia ich przeciwko mnie.
Na serio zaczęło się coś psuć między nami pod koniec 2003 roku, po ponad pięciu latach małżeństwa. Byłem zdenerwowany, zaskakiwało mnie jej postępowanie, było mi przykro, czułem się poniżany, gnębiony, dochodziło nawet do rękoczynów. Przyjmowałem wszystko, liczyłem, że jej minie. Nie przeszło… Synowie ucierpieli na tym najmocniej. Młodszy, Bartuś, zwymiotował w szkole, gdy przyszedłem go odwiedzić, powiedział, że tęskni za rodzicami – żal mi było dziecka, miał smutne oczy i nie czuł się bezpiecznie. Innym razem siedział na boisku, walił się w głowę i mówił mama i tata kłócą się przeze mnie. Bardzo lgnął do mnie i starszy, i młodszy, ale bali się reakcji matki, więc robili to, co ona chciałaby, żeby robili. Nawet biegli psychologowie wypowiedzieli się, że dzieciom robi się „pranie mózgu”, sąd jakby nie chciał zauważyć tej opinii…
Na szczęście wytrzymałem. Nie mogłem przecież zrezygnować z dzieci! Przychodzę do synków na każdy jej gwizdek, zostaję kiedy idzie do pracy, wziąłem dzieci na 7 tygodni na wakacje, bo ona miała pracę, jeżdżę z nimi do lekarza, zawożę na zajęcia dodatkowe, kupuję książki, pomoce naukowe, czasami ubrania. Kupiłem im ferie, w zeszłym roku obóz na wakacje, teraz wpłacam na wyjazd na „białą szkołę”, nie mówiąc o zakupach. Po prostu uczestniczę w ich życiu.
Próbowałem z byłą już żoną rozmawiać, korzystaliśmy z mediacji, ale ona nie chciała współpracować. Nastawianie dzieci przeciwko mnie to jest coś w rodzaju kary za to, że się zbuntowałem i zablokowałem jej swobodny dostęp do pieniędzy. Wtedy skończyły się dla niej wyjazdy, wyprawy do kina, zakupy, podwożenia, restauracje. W pewnym momencie zabrakło jej kierowcy, bankomatu i wibratora w jednym. Znalazła sobie szybko nowego naiwnego…
I pojawił się problem „fajnego wujka”. Kiedyś akurat prasowałem i przy mnie mówiła dzieciom: tata was nauczy takich babskich zajęć – prasowanie, gotowanie i sprzątanie, a nowy wujek nauczy was jeździć samochodem, na rowerze, nauczy was strzelać, chcecie?
Wydaje mi się, że jad nigdy nie przestanie się z niej sączyć.
Justyna z Warszawy
— Jestem kobietą, która ponad dwa lata temu poznała kogoś, kto walczy o możliwość kontaktu ze swoim dzieckiem, bezskutecznie. Jestem z tym człowiekiem po dziś dzień, planujemy wspólną przyszłość. Jednak nad naszym codziennym życiem rozciąga się czarna chmura zwana niedokończonym rozwodem mojego partnera, oskarżeniami ze strony jego żony o znęcanie się nad rodziną, uniemożliwianiem przez nią spotkań ojca z córką (mimo raz już zasądzonej grzywny).
Tak naprawdę staramy się żyć normalnie, nie zadręczamy się myśleniem o tym całym bagienku na co dzień, dopiero, kiedy przychodzi termin kolejnej rozprawy, albo listonosz przynosi kolejne wezwanie z prokuratury, lekko się załamuję i zastanawiam się, ile czasu jeszcze to wszystko będzie trwać. Nie rozumiem postępowania tej kobiety. Przecież ja też jestem kobietą, powinnam czuć podobnie, jednak mną nigdy nie kierowała chęć zemsty, a już w ogóle nie wyobrażam sobie, żebym była w stanie posługiwać się dzieckiem, jako narzędziem w walce o przewagę, o władzę, o satysfakcję.
We wrześniu zeszłego roku jego żona wniosła drugie oskarżenie o znęcanie się nad nią i dzieckiem (w okresie, w którym on od dawna nie mieszkał z nimi, co więcej, mieszkamy w innym mieście!). Dostał wyrok w zawieszeniu, z absurdalnym uzasadnieniem, kwestionowanym nawet przez znajomych prawników, była apelacja, ale odrzucono ją. Podobno ona ma jakieś układy, znajomości…
Grzywnę za uniemożliwianie kontaktów z dzieckiem dostała w maju zeszłego roku, po tym zdarzeniu tylko trzy razy ojciec zobaczył się z córką, a potem nie miał już żadnego kontaktu (przyjeżdżał do nich do domu, 300 km, nikt nie otwierał, przyjeżdżała policja, spisywali protokół, etc. i na tym koniec). I co? Nic jej za to nie grozi. A dziewczynka coraz mocniej oddala się od ojca. Jego ostatnie spotkanie z córką nie było zbyt miłe — nagły zwrot w nastawieniu dziecka do ojca, jakby matka buntowała małą, mówiła jakieś niestworzone historie na jego temat, klasyczne „pranie mózgu”. A przecież mała była praktycznie wychowywana przez ojca, miała z nim świetny kontakt, podczas, gdy matka poświęcała się zawodowym ambicjom i karierze. Mój partner zrezygnował nawet z pracy, żeby zająć się dzieckiem i domem.
Najgorsze jest to, że dziecko rośnie, nic nie zatrzyma czasu (mała już zaczęła drugą klasę podstawówki) i nic nie wymaże z jej serca, tych wszystkich przeżyć.
Henryk ze Szczecina
— Byłem żonaty 20 lat, oprócz sześcioletniej córki mam dwóch synów dwudziestotrzyletniego i dziewiętnastoletniego. Po ukończeniu studiów pracowałem na stanowisku kierowniczym w firmie zajmującej się skupem i eksportem zwierząt. Ale rolnictwo podupadło, a tym samym moja firma. Nie zważając na nic, zwłaszcza na stan zdrowia, udałem się za granicę do bardzo ciężkiej pracy fizycznej. Tam pracowałem do 18 godzin dziennie przez ok. 15 lat. W końcu zaczęłam chorować. Wróciłem do Polski. To nie spodobało się mojej żonie, która pod moją nieobecność prowadziła bardzo bujne życie towarzyskie, lubiła organizować wystawne przyjęcia i być przy tym chwalona za to, jaki ma piękny dom. Kiedy przestałem finansować jej imprezy, wszystko się zaczęło.
Wkrótce otrzymałem wezwanie na policję o rzekome znęcanie się psychiczne i fizyczne i stosowanie przemocy finansowej. Potem przyszły następne oskarżenia i sprawy w sądzie o ograniczenie władzy rodzicielskiej, o odebranie praw rodzicielskich, kradzieże, uszkodzenie mienia. Gdy złożyłem pozew o rozwód, zaczęło się prawdziwe piekło. Żona zaczęła wykorzystywać do walki dzieci. Zbuntowała przeciwko mnie synów, opowiadając im różne kłamliwe historie typu, ojciec bije, psuje samochody, ogrzewanie, wynosi z domu rzeczy. Wielokrotnie próbowałem dotrzeć do chłopców, lecz bezskutecznie. Bolesnym jest fakt wykorzystywania sześcioletniego dziecka w jej prywatnej wojnie. Chcąc zniszczyć naszą świetną relację, żona nastawiała córeczkę także przeciwko mojej rodzinie. Mówiła, że gdy spotka babcię, to ma ją opluć. Wmawiała córce, że u babci są zarazki, a moja siostra daje zatrute jedzenie, bywały dni, kiedy córka nie chciała nic zjeść, bo się bała. Szukałem pomocy w policji, prokuraturze, ale bezskutecznie.
Wychodząc ode mnie, córka Martynka wcale nie chciała wracać do domu, do matki. Widząc spadającą gwiazdkę, pomyślała życzenie, które gwiazdka miała spełnić: chcę, aby mama umarła, bo jak mama umarnie to znów będziemy tatusiu razem. Byłem przerażony tymi słowami. Jest to przykre i bolesne.
Widzę krzywdę dziecka i nie potrafię jej pomóc. Ona prosi Boga, aby mama się zmieniła i już zgrzeczniała. To dziecko daje z siebie wszystko, aby być ze mną, okazuje to w ośrodku rodzinnym, przy pani kurator, nawet przy sędziach, jednak bezskutecznie. Żony macki są długie. Układy, układziki, wszechobecne zakłamanie…
Gdzie szukać pomocy?
Zarówno kobiety jak i mężczyźni mogą zajrzeć na strony internetowe:
www.wstroneojca.pl
www.ojcowie.pl
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze