Teściowie wtrącają się w nasze życie
MONIKA BOŁTRYK • dawno temuDorosłość to nie tylko praca, dzieci czy obowiązki, ale także niezależność. Niestety nie każdy ma szczęście, po osiągnięciu pełnoletności czuć się samodzielnym, stanowić o sobie. Dzieje się tak na przykład wówczas, gdy jesteśmy zależni od rodziców czy teściów, z którymi mieszkamy, bo nie mamy szansy na własne, samodzielne cztery kąty. Co zrobić, gdy inni wtrącają się w nasze życie? - odpowiada nasza psycholog, Joanna Borowczak.
Dorosłość to nie tylko praca, dzieci czy obowiązki, ale także niezależność. Niestety nie każdy ma szczęście, po osiągnięciu pełnoletności czuć się samodzielnym, stanowić o sobie. Dzieje się tak na przykład wówczas, gdy jesteśmy zależni od rodziców czy teściów, z którymi mieszkamy, bo nie mamy szansy na własne, samodzielne cztery kąty. Co zrobić, gdy inni wtrącają się w nasze życie? - odpowiada nasza psycholog, Joanna Borowczak.
Pani psycholog!
Tak się stało, że nie jesteśmy niezależni finansowo. Nie pozwalają na to nasze zarobki – chociaż ja jestem księgową, a mąż handlowcem, to w naszym miasteczku zarobimy niewiele więcej niż najniższa krajowa. Pomagają nam teściowie. Zajmujemy piętro ich domu (płacimy za media), oni parter. To oni nam to zaproponowali. Mówili, że tak będzie lepiej i dla nas, i dla nich – że wszystkim będzie łatwiej (finansowo) i wygodniej. Poszliśmy na to, bo nie mieliśmy wyjścia, chociaż spełnienie marzeń to to nie jest.
Teściowie czasem dadzą nam pieniądze, opłacą jakieś składki w przedszkolu, kupią naszym dzieciom jakieś ubrania (mamy dwóch chłopców), ale nie jest tak, że nas stale wspierają (że mogę realnie liczyć, że np. co miesiąc zapłacą za coś) czy utrzymują. Liczyć tak naprawdę musimy na siebie, bo oni albo wyciągną przysłowiową pomocną dłoń, albo nie. Bardzo to wszystko doceniam (nie jestem pasożytem czy osobą roszczeniową, haruję na etacie plus coś dorywczo) – mówię dziękuję i że się cieszę, ale to dla teściów za mało. Trzeba bić pokłony, chwalić, „wazelinować” (to jeszcze bym zniosła, wrzuciłabym w koszty), ale im mało. Otóż uważają, że mają prawo wtrącać się w nasze życie, komentować je, narzucać decyzje i jeszcze organizować nam czas. Traktują nas jak totalnie niewydolnych, no serio.
Teściowa krytykuje to, jak wychowujemy, ubieramy czy karmimy dzieci. Gdera, że za rzadko chodzimy do kościoła. Wypomina mi, że robię nieprzemyślane zakupy (za zbytek uważa np. książki, nowe dywaniki łazienkowe czy krem do twarzy dla mnie). Czasem mam wrażenie, że za chwilę powiedzą nam, jak i kiedy mamy się kochać. Mój mąż z kolei ma wyznaczane, co i kiedy ma zrobić wokół domu — przyciąć drzewka, skosić trawę, zrobić coś tam w szklarni albo w garażu. Nie ma szans, żebyśmy zaplanowali na sobotę coś tylko dla siebie, pojechali nad rzekę czy do lasu. Teściowie mówią, że mój mąż jest gospodarzem i dlatego musi zajmować się posesją. Tylko że go tak nie traktują – raczej jak jakiegoś parobka. Albo dzieciaka, któremu można kazać i kazać. Chociaż może bardziej jak dorosłego nieudacznika, który musi odrobić to, co nam dali. A my przecież mamy własne życie i chcemy je przeżyć po swojemu. Nasze sprzeciwy i próby powiedzenia „nie” nic nie dają. Nie możemy się jednak wyprowadzić – a innego sposobu na normalne życie nie widzę. Co robić?
Paulina spod Kielc
Joanna Borowczak — psychoterapeutka z ponad 15-letnim doświadczeniem. Certyfikowana w ramach terapii systemowej. Specjalizuje się w pomocy rodzicom w problemach z dziećmi i terapii małżeńskiej. Pracuje z osobami dorosłymi starając się znaleźć maksymalnie dużo ich zasobów, dzięki którym poradzą sobie w trudnych dla siebie sytuacjach. Prowadzi własną praktykę w założonym przez siebie Ośrodku Psychoterapii i Treningu psychologicznego "KONTAKT": www.joannaborowczak.com. Prywatnie mama ruchliwego 6-latka i samodzielnej już 26-latki. Uwielbia wiosnę i słońce, namiętnie układa puzzle.
Pani Paulino,
Pisze Pani o sytuacji, w jakiej znajduje się wiele rodzin. Ze względu na warunki finansowe młode małżeństwa nie mogą mieszkać samodzielnie, są "skazane na pomoc" rodziców czy teściów. Kłopoty zaczynają się wówczas, gdy jedna ze stron przekracza granice drugiej — chce nią zarządzać albo kontrolować. Zdarza się, że rodzice nie pozwalają dzieciom dorosnąć i traktują ich ciągle jak małolaty, a czasami to dzieci nie chcą dorosnąć i wziąć odpowiedzialności za siebie.
W opisanej przez Panią sytuacji rodzice bardzo wykorzystują władzę, jaką mają nad Państwem — jesteście zależni od nich ze względu na brak własnego mieszkania. W takich sytuacjach zdarza się, że jedna strona przez wiele lat, nawet całe życie, oczekuje wdzięczności za coś, co zrobiła względem drugiej. Pisze Pani, że korzyści są obopólne — chociażby finansowe, czy też wspólne dbanie o dom i jego otoczenie. To, zdaje się, teściowie nie do końca sobie uświadamiają, a to ważny argument w rozmowie o zasadach wspólnego życia pod jednym dachem.
Opisywana sytuacja pokazuje, jak rodzice wtrącają się do waszego dorosłego życia. To faktycznie irytujące i męczące, podcina skrzydła. Choć wiem, że mówicie im, że coś jest nie tak -
Nasze sprzeciwy i próby powiedzenia „nie” nic nie dają
– to nie wiem, jak to wygląda, jak się bronicie, jak stawiacie granice. Jeśli sprzeciw i "nie" dorosłej osoby nic nie daje, to znaczy, że jest nieskuteczny. Może jesteście w swoich działaniach mało wyraziści (dosadni?) i konsekwentni? Nie pisze Pani, czy sama (bądź mąż) potrafi jawnie zbuntować się — tupnąć nogą i powiedzieć: nie zgadzam się, nie chcę, patrząc teściowej/teściowi w oczy. To, o czym w tej chwili piszę, jest trudne do przeprowadzenia także dlatego, że wymaga przekonania, że świat się nie zawali i że jutro nastanie.
Zastanawia mnie, skąd Pani teściowa wie, że pojawił się nowy krem do twarzy czy książka — czy to znaczy, że ona może wszędzie wchodzić i zaglądać? Co to znaczy, że nie możecie nic zaplanować i np. wyjechać. To niedorzeczne! Pomyślała Pani, żeby zacząć działać? Co by się stało, gdybyście coś po prostu zrobili po swojemu? Co by się stało, gdybyście odważyli się żyć własnym życiem? Przyciąć drzewka można następnego dnia lub za kilka dni.
Musicie z mężem o siebie zawalczyć. Zachęcam Was do przeprowadzenia dorosłej, poważnej rozmowy z teściami. Ustalcie zasady funkcjonowania dwóch rodzin mieszkających w jednym domu, ale funkcjonujących niezależnie. Dobrze się do niej przygotujcie, nie idźcie na żywioł. Napiszcie sobie na kartce ważne kwestie (nie zapomnijcie o argumentach, takich jak np. korzyści wynikające z Waszego mieszkania w domu teściów), wspierajcie się wzajemnie. Zastanówcie się, co możecie zaakceptować, a czego nie. Porozmawiajcie o tym otwarcie i szczerze. Nie bójcie się. Warto pamiętać, że wyrzucenie Was z domu za "brak podporządkowania się" nie jest rozwiązaniem dla teściów (oni też bardzo dużo by stracili). Zaryzykujcie. Naprawdę warto.
Trzymam kciuki!
Joanna Borowczak
Kontakt do psycholog: joannaborowczak
Masz problem, wyślij do nas list z pytaniem do psychologa, zofia.bogucka@kafeteria.pl (w temacie dopisz List do Psychologa)
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze