Teoria, wniosek, życzenie...
REDAKCJA • dawno temuDlaczego są potrzebne złe rzeczy, niesprawiedliwość, brzydcy ludzie? Hipotetyczna sytuacja: świat jest pełen pokoju, nikt nie głoduje, nikt nie jest biedny, wszyscy są piękni, każdy robi co chce – nieszczęście nie istnieje.
Wniosek z hipotetycznej sytuacji: a co ze szczęściem? Jest wszechobecne? Bardzo wątpię. Dlaczego? A niby co w takim świecie mogłoby być szczęściem? Posiadanie większej ilości pieniędzy? Nie – każdy ma tyle samo (lub dokładnie tyle, ile mu potrzeba). Posiadanie większej władzy? W takim układzie władza raczej staje się zbędna, bo nie pasuje do systemu i nie ma jak i gdzie jej za bardzo umieścić. Też odpada. Miłość? Rodzina? Przyjaźń? Faktycznie, w takim świecie chyba tylko te wartości mogą przynosić szczęście. Ale w realnym świecie na jakiej podstawie dobieramy sobie przyjaciół, w kim się zakochujemy? Żeby wybierać – trzeba mieć kryteria, na podstawie których się porównuje. A w hipotetycznym świecie nie ma złych ludzi, nie ma brzydszych ludzi, nie ma głupich ludzi, nie ma niczego poniżej normy. Więc kryteria – jakiekolwiek by były – albo pasują do każdego, albo tez nie pasują do nikogo. A skoro pasują do każdego, to w kim się zakochać? Z kim się przyjaźnić? Kogo obdarzyć szczególnymi względami? Losowo? Kto pierwszy ten lepszy? Nikogo? I kogokolwiek by się wybrało – wątpię czy osiągnie się tym szczęście. Dlaczego? Czym jest szczęście? Ogólnikowo rzecz ujmując szczęście zakłada coś ponad przeciętność: ponadprzeciętne uczucie, humor, władza, ilość pieniędzy (dla każdego cos innego). Tylko że w tym świecie nie ma niczego ponad przeciętność. Albo raczej wszystko jest ponad przeciętność, co przeciętność podnosi na wyższy poziom i automatycznie znów nie ma niczego ponad przeciętność.
Ciężko by się żyło w idealnym świecie.
Sprawdza się wiec zarówno twierdzenie, ze „nic w przyrodzie nie ginie”, jak i trzecie prawo Newtona (F = -F; akcja równa się reakcji). „Ktoś nie śpi, żeby spać mógł ktoś”. Muszą być nieszczęścia, żeby można było docenić, osiągnąć, przeżyć szczęście. Muszą być ludzie głupi, żeby móc docenić towarzystwo ludzi mądrych. Muszą być wyrzutki społeczeństwa, żeby docenić i się cieszyć z tego, że się ma przyjaciół i że nie należą do tej grupy. Muszą być ludzie brzydcy, żeby docenić piękno w innych, w swojej wybrance, w kimkolwiek. Muszą być ludzie biedni, żeby docenić, ze ma się co jeść, gdzie mieszkać, w co ubrać. Muszą być wojny, żeby docenić błogosławieństwo pokoju.
Niech tylko tych pierwszych elementów będzie cześć znikoma, wystarczająca by móc doceniać te elementy drugie. Widocznie ktoś tam w górze zagalopował się z udowadnianiem słuszności wyżej wyłożonej teorii i zdecydowanie przesądził z wszelkiej maści „poniżejprzeciętnością”. Ona, faktycznie, powinna istnieć, ale niech się nie szerzy tak masowo…
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze