Nie tak wyobrażałam sobie swoje życie. List do Psychologa
ZOFIA BOGUCKA • dawno temuNie tak wyobrażałam sobie moje życie. Nie sądziłam, że będę składać po groszu, aby coś sobie kupić. Dziecko kosztuje, a jego pensja wystarcza na bieżące sprawy. Żałuję, że nie wywalczyłam niezależności finansowej, nie miałam stałej, dobrej pracy, a mimo to – w biedzie i bezrobociu - zdecydowałam się na dziecko.
Pani psycholog,
nie tak wyobrażałam sobie moje życie. Nie sądziłam, że będę składać po groszu, aby coś sobie kupić. Dzieciństwo miałam biedne, ale teraz? Pierwsze pensje, jakie otrzymywałam, to był istny szał — torebka za stówę, spodnie za stówę, bluzka za stówę.
Bajka skończyła się, gdy zamieszkaliśmy po ślubie u rodziców. Dziecko kosztowało, a jego pensja wystarczała na bieżące sprawy. Dużo pożerało też rozklekotane auto. Wczoraj wyciągnęłam 10 zł na pomidory i owoce dla dziecka, dzisiaj z męczeńską miną (ma gorszy tydzień) dał mi 20 zł. Kupię parówki z Biedronki, 2 chleby, margarynę na chleb i jakiś jogurt.
Nie pracuję, bo w naszym regionie jest 40 procentowe bezrobocie. A nawet gdybym znalazła pracę? Opłacę opiekunkę i zostanie mi z 200 zł (nasze dziecko ma niespełna rok).
Mój maż stara się jak może utrzymać nas z tego tysiąca, który zarabia. Pomagają nam też teściowie – a to dadzą nam jakieś „słoiki”, a to młode ziemniaczki. A tak to pozostają mi lumpeksy, Biedronka…
Mój mąż jest — na szczęście — pozytywnym człowiekiem, a życie mimo braku kasy jest z nim znośne. Nie ma między nami rewelacji — może to kłopoty finansowe, może mój trudny charakter albo to, że on jest uparty, sprawiają, że układa nam się tak sobie…
Wiem, że inni mają gorzej. A ja? Żałuję, o jak ja żałuję, że nie wywalczyłam niezależności finansowej, nie miałam stałej, dobrej pracy, a mimo to – w biedzie i bezrobociu — zdecydowałam się na dziecko. Że dałam się wrobić w ten feudalizm — proszę o pieniądze jak gówniarz, podczas gdy powinnam mieć swoje środki. Mimo że chciałam być dobrą gospodynią, nie narzekać, to nie jestem gotowa na taki standard. Chcę jeść co innego niż pasztetowa. Tylko co ja mam robić? Ta sytuacja mnie wykańcza!
Kornelia, Siedlce
Joanna Borowczak — psychoterapeutka z ponad 15-letnim doświadczeniem. Certyfikowana w ramach terapii systemowej. Specjalizuje się w pomocy rodzicom w problemach z dziećmi i terapii małżeńskiej. Pracuje z osobami dorosłymi, starając się znaleźć w nich maksymalnie dużo zasobów, dzięki którym poradzą sobie w trudnych dla siebie sytuacjach. Prowadzi własną praktykę w założonym przez siebie Ośrodku Psychoterapii i Treningu psychologicznego KONTAKT (joannaborowczak). Prywatnie mama ruchliwego 5-latka i samodzielnej już 25-latki. Uwielbia wiosnę i słońce, namiętnie układa puzzle.
Witam Panią!
Napisała Pani o swoim życiu bardzo smutno, z rozżaleniem. Skarży się Pani na swój los – na to, że ma Pani mało pieniędzy i średnio satysfakcjonujące życie u boku męża. Jak rozumiem zmiana w Pani życiu nastąpiła po urodzeniu dziecka i wspólnym zamieszkaniu z teściami. Podjęła Pani takie decyzje dotyczące własnego życia i ponosi ich konsekwencje.
Owe zmiany przeżywa Pani dotkliwie. To zrozumiałe. Często zdarza się, że macierzyństwo, rodzicielstwo — zwłaszcza na początku drogi — to mała rewolucja i nie lada wyzwanie. Zmienia się bowiem wszystko, także realia życia, np. finansowe. W podobnej sytuacji jest wielu młodych rodziców, najczęściej ci, którzy dopiero budują swoją samodzielność (nie mają stałej pracy, mieszkania). Trzeba to jednak jakoś przetrwać, nie załamywać rąk. Wierzyć, że przed nami tylko lepsze. Trzeba wziąć odpowiedzialność za siebie, dostosować się do zaistniałej rzeczywistości – zmienić priorytety, przeorganizować życie. Poczekać na odpowiedni moment i zacząć działać, wrócić do gry (jeśli czuje się Pani "odstawiona na boczny tor").
Pani list zdominowało pesymistyczne patrzenie w przyszłość, a raczej nie dostrzeganie perspektywy i jednoczesne życie z poczuciem żalu po tym, co było, po marzeniach i oczekiwaniach. Niepokoi ta stagnacja, zawieszenie, trwanie w bezruchu. To – niestety – nie prowadzi do niczego dobrego. Pani stan poczucia beznadziei, frustracji i rozgoryczenia będzie się pogłębiał, zatruwając życie Pani i Pani bliskim. Jedyna szansa to zmiana!
Dużo pisze Pani o tym, że żałuje różnych swoich decyzji: braku niezależności finansowej, pracy. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, to nic nie zmienia, trzeba co najwyżej wyciągnąć wnioski i… zacząć działać. Zachęcam Panią do przypomnienia sobie, że Pani potrafi (np. praca z dobrą pensją przed urodzeniem dziecka). Każdą rzecz, kwestię można rozwiązać — pod warunkiem podjęcia działania.
Pani postrzeganie rzeczywistości nie nastraja Pani najlepiej. Może jednak warto zmienić optykę, spojrzeć na siebie nieco inaczej? Zatrudni Pani opiekunkę do dziecka i zostanie 200 zł? OK. Może jednak warto podjąć to wyzwanie – i potraktować jak swojego rodzaju inwestycję, stan przejściowy? Będzie Pani miała pracę, kontakty z innymi ludźmi, możliwość rozwoju (nie tylko zawodowego). Prawdopodobnie zmianie też ulegnie Pani samopoczucie – wyjdzie Pani z czterech ścian, uwolni się od natłoku szarych myśli. Być może to przełoży się na jakość stosunków między Panią a mężem – złagodzą się napięcia, a życie stanie się lepsze. A owe 200 zł? To taka wartość dodana. Proszę pamiętać, że samo mówienie, narzekanie na swój los niczego nie zmienia. Pogłębia jedynie stan beznadziei i utwierdza, że niczego nie da się zrobić. To donikąd nie prowadzi.
Pani sytuacja nie jest beznadziejna. Na pewno wiele Pani może – trzeba tylko spróbować spojrzeć na swoje życie inaczej, dostrzec potrzebę zmian i je zainicjować. Proszę zacząć działać! Warto zacząć od małych rzeczy. Może na początek znaleźć koleżanki, które pomogą w opiece nad dzieckiem (lub poprosić o takowe wsparcie rodziców, teściów), poszukać pracy dorywczej? Proszę zastanowić się, co Pani chce i co może zmienić. Świat nie zmienia się sam – zawsze czeka na nasz ruch.
Trzymam kciuki i pozdrawiam
Joanna Borowczak
kontakt do psycholog: joannaborowczak
Opracowała: Zofia Bogucka. Masz problem, wyślij do nas list z pytaniem do psychologa, zofia.bogucka@kafeteria.pl
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze