Nie kijem, to pałką
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuUstalmy jedno: jak nie kijem go, to pałką. Jeśli sobie człowiek poukłada stosunki z byłą żoną, która mądrze podtrzymuje kontakt ojca z dzieckiem i nie mnoży absurdalnych trudności, to znajdzie się inna harpia, która mu życie podtruje. Szczerze mówiąc, słabo widzę Twój aktualny związek. A dlatego słabo, że już widziałam, co chorobliwa zazdrość robi z człowiekiem i jego bliskimi.
Przeczytałem na stronie internetowej o problemach różnych ludzi, ja mam podobny, choć troszkę innej natury. Mam 30 lat i jestem po rozwodzie. Po prostu nam nie wyszło, nie potrafiliśmy się dogadać – potężna różnica charakterów, przy tym kłótnie, wiele przykrości. Najgorsze jest to, że siedmioletnie dziecko musiało to znosić. Brak wspólnych zainteresowań spowodował ostateczny rozłam. Nigdy nie dochodziło do rękoczynów, bo przecież jesteśmy normalnymi ludźmi i nie występowała w naszym związku żadna patologia. Po rozstaniu mam bardzo dobry kontakt z dzieckiem, widuję się z nim, kiedy chcę i bez żadnych problemów ze strony mojej byłej żony. Z byłą żoną nie rozmawiamy. Nie dlatego, że nie chcemy, tylko nie mamy o czym, tak po prostu – nie klei się nam rozmowa. Dziecko wie, że na ojca może zawsze liczyć i że ma dobrą matkę. Wie też, że tata z mamą są na stopie koleżeńskiej, a ja nie chcę jej tego zaburzać.
To taki krótki wstęp i tu właśnie zaczyna się problem. Nie wiem, jak mam postępować, a jak już wcześniej napisałem, z moją byłą żoną nic mnie już nie łączy oprócz koleżeńskich kontaktów. Problem tkwi w tym, że poznałem dziewczynę, która robi mi awantury, jak pojadę do dziecka (i nie jest to spowodowane tym, że ona nie akceptuje mojego dziecka, wręcz przeciwnie – uwielbiają się). Bardziej chodzi o byłą żonę. Ja naprawdę jadę tylko do dziecka i nie rozmawiam z nią, zresztą jeśli jadę, to sporadycznie, nigdy specjalnie – tylko jak jestem przejazdem. Z reguły dzieciaka zabieram do siebie. Moja partnerka staje się wtedy cyniczna i robi głupie uwagi typu: „Jak tam kawka z żonką?”, „Mówiłeś, że nie będziesz się z nią spotykał” itp. Chciałbym nadmienić, że moja partnerka ma 23 lata i jest cholernie zazdrosna, a ja nie potrafię sobie z tym poradzić. Z dziecka nie zrezygnuję, bo je kocham ponad wszystko. To, że z byłą żoną nie jesteśmy razem i nic do siebie już nie czujemy, nie znaczy, że mamy pluć na siebie na ulicy.
Co ja mam robić i jak rozmawiać w takiej sytuacji? Jak przekonać swoją partnerkę i jej to wytłumaczyć?
E.
***
Drogi E.,
Jak niszczy wszystkich dookoła i jak zakręca się w końcu w spirali nienawiści wszystkich do wszystkich. Zważ, że przez swą niedojrzałą obecną partnerkę latami będziesz stawiany w takiej trudnej sytuacji. Na razie przeszkadzają jej tylko kontakty z Twoją byłą żoną, zaraz zaczną z dzieckiem, matką, koleżanką z pracy… Dasz jej palec – szarpnie za rękę, przewróci przy tym Ciebie i siebie, ale tak, żeby jej było na wierzchu. Ot, taką widzę przyszłość.
Smutne jest, że człowiek musi się tłumaczyć, że nie jest wielbłądem. Jeśli panna nie potrafi pogodzić się z tym, że nie jest pierwszą i jedyną w Twoim życiu, to po cóż się w nie wepchała? Mogła wybrać sobie kogoś innego. Tak, wiem, pewnie Cię kocha. Ale co to za miłość, która nie ma zaufania i ogranicza wolność osobistą? Sądzę, że każdy w związku ma prawo do poczucia swobody (nie na zasadzie „wolnoć Tomku w swoim domku”, tylko prawa do czucia się swobodnie i dobrze w obecności partnera) – inaczej zaczyna się z tego związku uciekać, wymykać, wchodzi się w chorobliwą grę ukrywania kontaktów i wymyślania piramidalnych uzasadnień dla spraw najprostszych, jak wymiana koła w samochodzie zaprzyjaźnionej sekretarki z działu.
Twoja partnerka nie ma najmniejszego prawa manipulować Tobą i Twoimi kontaktami z dzieckiem. Mało tego, ma obowiązek wspierania Cię w budowaniu dobrej i życzliwej relacji z byłą żoną, bo Twoje dziecko musi mieć obydwoje rodziców w dobrych stosunkach. I niestety, musi się też pogodzić z tym, że dobro Twojego dziecka (a także przyszłych Twoich dzieci z innego związku) jest priorytetem. Partnerki można zmieniać, czego już boleśnie doświadczyłeś Ty i Twoja żona, ale ojcem (i matką) jest się zawsze.
Sądzę, że Twojej partnerce przyda się popracowanie nad własnym poczuciem wartości. Możesz zapewniać ją o swojej miłości, ale zapewnianie o braku miłości do byłej żony uważam za stan patologiczny. Możesz prawić jej komplementy, ale niech nie żąda od Ciebie, byś porównywał Was dwie na korzyść obecnej. I tak dalej. Sam widzisz, że sytuacja nie jest zdrowa. Myślę, że trzeba jasno i uczciwie postawić sprawę jeszcze raz: „Kontakty z byłą żoną utrzymuję i będę utrzymywał, mimo że łączy nas tylko dziecko (zatem nie jest tak, że nie łączy Was nic). Ciebie kocham i żądam od Ciebie zaufania. Jeśli będziesz mi okazywała nie miłość, ale pragnienie posiadania na własność, to żeby móc nadal siebie szanować, będę musiał odejść. Czas dorosnąć i stawić czoła swoim problemom”.
Może to uczynić z pomocą psychologa, który naprowadzi ją na trop tego, co powoduje w niej chorobliwą zazdrość. Nie dawaj się wciągać w taką gierkę. Na pytanie: „Jak kawka z żonką?”, odpowiadaj po prostu, że kawka z BYŁĄ żoną jak zawsze wyśmienita. Nie tłumacz się. Masz prawo widywać się z matką swojego dziecka, bo macie wiele wspólnych spraw dotyczących jego przyszłości. I tak zapewne będzie aż do Twojej późnej starości. Jeżeli więc nie zaakceptuje tego, z bólem serca będziesz musiał wybrać własne zdrowie psychiczne. Niczego jej więcej nie wytłumaczysz, bo ona na tym etapie nie chce niczego rozumieć. Sama musi teraz wykonać wysiłek intelektualny i poukładać sprawy na właściwym miejscu i we właściwych proporcjach. I jeśli naprawdę jej na Tobie zależy, musi uporać się z zazdrością i chorobliwą chęcią posiadania. Na tym też polega dorosłość.
Życzę wiele siły, bo to trudna przeprawa.
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze