Na utrzymaniu męża
EWELINA KITLIŃSKA • dawno temuSiedzieć na kanapie, pachnieć i pozwolić sobie na luksus niepracowania, podczas gdy mąż będzie utrzymywał całą rodzinę. Niektóre z nas miewają taki pomysł na życie. Sądzisz, że to taka wielka frajda? Jesteś w błędzie. Rezygnacja z pracy zawodowej wcale nie oznacza, że nic nie będziesz robić. Zyskasz za to mnóstwo domowych obowiązków, przydomek kury domowej, pretensje i brak szacunku.
Stereotypowy podział ról na męskie i kobiece przypisuje mężczyznom zarabianie na dom i utrzymanie rodziny, zaś kobietom dbanie o stworzenie przytulnego gniazdka dla siebie, swojego mężczyzny i dzieci. Emancypacja wyrwała płeć piękną z tego układu, wywalczając prawo do pracy zawodowej. Ale nie każda do niej jest stworzona i nie ma w tym nic złego. Nie powinien dziwić fakt, że są kobiety, których nie kusi kariera, a przedkładają nad nią zajmowanie się domem. Jest ich całkiem sporo. Z badań CBOS wynika, że 58% Polek nie zrezygnowałoby z pracy, nawet gdyby ich mąż mógł utrzymywać dom. Cała reszta albo czeka na stosowną okazję, żeby dać sobie spokój z pracą, albo już to zrobiła. Okazuje się jednak, że nie jest to takie słodkie życie, o jakim można by marzyć.
Kura domowa
Agnieszka wyszła za Pawła zaraz po zakończeniu nauki w szkole policealnej. Wiedziała, że będzie mogła żyć po królewsku – mąż starszy o osiem lat miał dobrą pozycję w firmie, w której pracował, bardzo dobrze zarabiał, zawsze był czuły, troskliwy i odpowiedzialny. To on powiedział, że jeśli nie będzie chciała, to będzie mogła nie pracować. Tak też było na początku. Kiedy on był w pracy, ona miała czas na swoje przyjemności – kosmetyczkę, fryzjera, manicure, zakupy, plotki przy kawie z zazdroszczącymi jej koleżankami. Pawła cieszyło, że ma taką zadbaną żonę. Ale coraz częściej wracał do domu, w którym koty z kurzu kłębiły się na podłodze, w zlewie stała sterta brudnych naczyń. Nie minął miesiąc, aż doszło do scysji.
— Wybuchłem, kiedy okazało się, że nie mam się w co ubrać do pracy, bo żona nie mogła przez cały dzień uprać moich koszul – irytuje się. – Przecież ma cały dzień wolny, to może zrobić takie rzeczy. Odbyła się poważna rozmowa i Agnieszka zaczęła się bardziej przykładać do prac domowych: - Robiłam zakupy, prałam, prasowałam, gotowałam obiady. Przyznaję, że nie wszystko robiłam idealnie, ale bardzo się starałam.
Wkrótce Agnieszka zaszła w ciążę. Było dla niej oczywiste, że nie może tak bardzo się przemęczać.
— Rozumiałem to i kiedy tylko mogłem, pomagałem jej w domu, ale przecież sam też nie leniuchowałem w pracy, tylko ciężko pracowałem na nią i na moje dziecko. Po urodzeniu Jasia było już tylko gorzej. Nawet kiedy nasz syn podrósł, ciężko było jej zabrać się do jakiejkolwiek pracy. Wracałem do domu i okazywało się, że mając do dyspozycji samochód, nie potrafiła przez cały dzień zrobić zakupów. Czekała na mnie, aż wrócę, żeby ze mną jechać do sklepu. Miała wszystko, co chciała, na wszystko były pieniądze, a nie mogła się postarać o to, żeby zadbać o dom – żali się Paweł.
Agnieszka inaczej wspomina ten okres: - Cały dzień siedziałam w domu, zajmowałam się dzieckiem, wciąż siedziałam w pieluchach, garach, ze szmatą, odkurzaczem i żelazkiem w ręku. Nie miałam już siły robić zakupów. Paweł nie zauważał kompletnie tej pracy, którą co dnia wykonywałam, mimo że stałam się zwykłą kurą domową. Miał do mnie ciągle pretensje i przestał mnie szanować.
Dziś nie są już małżeństwem.
Zyskać szacunek
Kobiety będące na utrzymaniu mężów często skarżą się na brak poważania. Wyniki badań CBOS mówią, że w Polsce aż 60% kobiet i 37% mężczyzn uważa, że panie pracujące zawodowo są bardziej szanowne od tych, które zajmują się tylko domem. Sherry Argov w książce „Dlaczego mężczyźni kochają zołzy” przekonuje: „Mężczyzna nie będzie cię szanował jako równorzędnej partnerki, jeśli finansowo nie będziesz stała na własnych nogach. (…) W każdym związku, jeśli jedna osoba nie przynosi niczego na wspólny stół, druga osoba zaczyna ją lekceważyć”. Doradza, by w takiej sytuacji podjąć jakąkolwiek pracę, nawet jeśli byłoby to tylko kilka godzin w tygodniu. Chodzi o to, żeby mężczyzna widział, że kobieta dorzuca się do domowego budżetu i że nie jest od niego całkiem zależna.
Szacunek można zyskać nie tylko pokazaniem, że potrafi się zarabiać na siebie i dom. Bożena zrobiła to inaczej:
- Zanim się pobraliśmy z Adamem, jego mieszkanie zawsze było czyste i schludne. Pod warunkiem że nie zajrzało się do którejś szafy. Upychał w nich, co tylko się dało: ubrania, papiery, stare listy, bez ładu i składu, wszystko było ze sobą pomieszane. Kiedy wprowadziłam się do niego, musiałam najpierw opróżnić wszystkie szafy, zanim rozpakowałam pudła z moimi rzeczami. Zabrało mi to sporo czasu. Adam przychodził do domu i narzekał, że jeszcze się nie rozpakowałam. To mu raz wywaliłam wszystko z szafy na środek pokoju i pokazałam, czym się zajmuję w ciągu dnia. Domowej pracy nikt nie zauważa, jeśli jest zrobiona. Np. kiedy robiłam pranie, to nie było tego widać, bo ubrania wkładam do szaf. Tak samo z garami. Teraz gdy robię pranie, to wszystko składam na stole i leży, aż Adam przyjdzie z pracy i patrzy, jak chowam ciuchy.
Poza tym Bożena zajmuje się 8-miesięcznym synkiem. — Niedawno zaczął chodzić na czworakach i nie mogę go z oczu spuścić. Adam mi raz poradził, że mogłabym go zostawić w łóżeczku i zająć się czymś innym. Kiedy niedawno został sam z dzieckiem, bo musiałam wyjść, to przez całe 3 godziny siedział z nim na wersalce i nic innego nie robił. Powiedział, że nie chciał dziecka zostawić w łóżeczku, bo płakało. Odpowiedziałam, żeby mi nie dawał głupich rad, jak sam ich nie stosuje. Przestał robić uwagi, szanuje Bożenę i nie ma pretensji, że siedzi w domu. Jej nie przeszkadza, że zajmuje się domem. — Mąż w pracy nie siedzi na tyłku, tylko cały dzień naprawia komputery, których szpitale używają do skomplikowanych operacji. Ma prawo być zmęczony. Kiedy wróci z pracy, to staram się zrobić obiad, posprzątać itd. — mówi Bożena.
W końcu, jak mówi Adam, małżeństwo jest układem partnerskim pomiędzy dwiema osobami. I tak traktuje żonę. Daje jej wolną rękę w zakresie wydatków: - Ja zarabiam pieniądze, a Bożena nimi zarządza.
Wychodzi to na dobre, bo Adam jest zapominalski. Przed ślubem prawie wszystkie rachunki były płacone z opóźnieniem i odsetkami karnymi, teraz to ona płaci rachunki i wszystko jest jak w zegarku.
Skąd wynagrodzenie?
Powyższy małżeński układ należy do rzadkości. W większości wypadków pieniądze są kwestią sporną, gdy jedno z małżonków jest na utrzymaniu drugiego. Problemem nie są tylko bieżące wydatki, ale też kwestie zapewnienia środków na przyszłość. Za co utrzyma się niepracująca osoba, kiedy partner ją zostawi? Kto będzie jej wypłacał emeryturę? Od kilkunastu lat te pytania są roztrząsane, ale nie ma gotowych odpowiedzi.
Małgorzata Mazurkiewicz, prowadząca w Polsce kampanię „Zrobiono – zapłacono”, naświetla problem braku opłacania pracy domowej:
- Z niemieckich badań wynika, że 75% pracy nieopłacanej w ogóle wykonują kobiety, a tylko 25% mężczyźni. W Polsce jest około 6 milionów kobiet, które pracują tylko w domu. Wiemy, ile szacunkowo warta jest ta praca. Według pierwszych oficjalnych szacunków GUS z 2005 r. jest to równowartość około 1300 zł. Dane światowe pokazują, że nieopłacana praca domowa powiększa PKB różnych krajów o około 40%.
Problemem kobiet jest to, że nie potrafią udokumentować swojego wkładu w rozwój gospodarki. Jednocześnie mają poczucie, że nie pracują, bo nie wytwarzają dochodu. Ich pracy nie da się wyrazić w ogólnie uznawanych przez ekonomistów wskaźnikach, więc sądzą, że ich praca nie ma żadnego wymiernego znaczenia.
Nie rozstrzygnięto, kto i w jaki sposób miałby wypłacać kobietom wykonującym prace domowe wynagrodzenie, a potem emerytury. Jeśli pojawia się takie pytanie, to za nim kolejne: co z pieniędzmi za robienie zakupów, sprzątanie, gotowanie, pranie czy prasowanie dla kobiet samotnie wychowujących dzieci? One muszą chodzić do pracy, żeby utrzymać siebie i potomstwo, a potem wykonać dokładnie taką samą robotę, na którą niepracujące panie mają cały dzień. Kto miałby płacić samotnym kobietom, które też muszą pracować zawodowo i wykonywać prace domowe? Czekanie na zapłatę to utopijny pomysł. Ale każda z nas ma prawo do decyzji, czy pracować zawodowo, zarabiać i być niezależną, czy też być na utrzymaniu męża i być skazaną na jego widzimisię.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze