Mój syn niejadek
ZOFIA BOGUCKA • dawno temuKiedy dziecko nie chce jeść, rodzice stają na głowie, by to zmienić. Bojąc się o jego zdrowie, stosują różne metody – od nagród przez kary. Tymczasem maluch ma się całkiem dobrze, zdrowo rośnie i się rozwija, a jedzenie staje się dla niego sposobem na zdobycie uwagi i władzy. Jak zatem postępować z niejadkiem? – na to pytanie odpowiada Joanna Borowczak, nasza psycholog.
Kiedy dziecko nie chce jeść, rodzice stają na głowie, by to zmienić. Bojąc się o jego zdrowie, stosują różne metody – od nagród przez kary. Tymczasem maluch ma się całkiem dobrze, zdrowo rośnie i się rozwija, a jedzenie staje się dla niego sposobem na zdobycie uwagi i władzy. Jak zatem postępować z niejadkiem? – na to pytanie odpowiada Joanna Borowczak, nasza psycholog.
Pani psycholog,
mój syn ma 4 lata. Je tylko kaszkę na mleku, jogurt, jabłko, banana, suchą bułkę lub suchy chleb. Nie dostaje w ogóle słodyczy. Kiedy był młodszy, nie było problemów z jedzeniem. Chciałabym, żeby jadł mięso, ziemniaki, zupki - tak jak kiedyś, ale w żaden sposób nie mogę go do tego nakłonić. Według pediatry dziecko jest zdrowe i prawidłowo się rozwija. Nie wiem, co mam robić, bo sytuacja nie zmienia się już od 8 miesięcy! Proszę o pomoc.
Aneta z Krakowa
Joanna Borowczak — psychoterapeutka z ponad 15-letnim doświadczeniem. Certyfikowana w ramach terapii systemowej. Specjalizuje się w pomocy rodzicom w problemach z dziećmi i terapii małżeńskiej. Pracuje z osobami dorosłymi starając się znaleźć maksymalnie dużo ich zasobów, dzięki którym poradzą sobie w trudnych dla siebie sytuacjach. Prowadzi własną praktykę w założonym przez siebie Ośrodku Psychoterapii i Treningu psychologicznego "KONTAKT": www.joannaborowczak.com. Prywatnie mama ruchliwego sześciolatka i samodzielnej już 26-latki. Uwielbia wiosnę i słońce, namiętnie układa puzzle.
Pani Aneto!
Porusza Pani problem bliski wielu rodzicom. Chcemy dla naszych dzieci jak najlepiej, dlatego niejedna mama i niejeden tata denerwują się, że ich dziecko nie je tego, co my – dorośli. Ponieważ mamy doświadczenie życiowe, a i wierzymy autorytetom – dietetykom i lekarzom — mamy przekonanie, że wiemy — lepiej niż dzieci — co jest im potrzebne, by mogły rozwijać się i zdrowo rosnąć.
Jeśli chodzi o opiekę nad dzieckiem, najczęściej mamy rację, dlatego tak bardzo stresują nas sytuacje, które wymykają się spod kontroli i którym trudno zaradzić. Takie jak na przykład ta, gdy dziecko je wyłącznie wybrane przez siebie produkty i potrawy. Cała gama smaków mogłaby dla niego nie istnieć, a może nawet nie istnieje. Ono nie lubi, nie chce – koniec kropka. Rwiemy włosy z głowy w obawie, że dziecku stanie się w końcu krzywda.
Pozytywny w opisanej przez Panią sytuacji jest fakt, że Pani syn jest zdrowym czterolatkiem (Według pediatry dziecko jest zdrowe i prawidłowo się rozwija). Na co więc może wskazywać jego zachowanie? Podejrzewam, że chłopiec po prostu, na swój sposób, manipuluje Panią poprzez jedzenie (zwłaszcza, jeśli wszyscy domownicy są w to zaangażowani). Dla niego oznacza to jedno – zyskuje zainteresowanie, uwagę, a i… władzę. Ponieważ pisze Pani, że w żaden sposób nie może nakłonić syna do jedzenia innych, bardziej wartościowych potraw, to wnioskuję, że temat jedzenia jest podstawowym, dominującym. On nadaje rytm, wokół niego toczy się życie rodziny. Cel jest jeden – wszyscy chcą, by "młodzieniec" zjadł coś pożywnego. Metody są różne — przekonywanie, przekupywanie, kupowanie prezentów (nagrody), zabieranie przywilejów (kary). Choć działania te są absorbujące po czubek głowy, to i tak okaże się, że na dłuższą metę nie są skuteczne. To błędne koło. Jeśli dziecko dostaje coś za zjedzenie proponowanej potrawy, to uczą go Państwo, że jego sposób "na niejedzenie" działa, tj. dostaje – oprócz uwagi i troski — gratisy za realizację zwykłej, codziennej potrzeby.
Co zatem robić? Pierwszym krokiem ku zmianie jest uznanie jedzenia za jedną z wielu zwykłych czynności. Trzeba kierować się zasadą: jesteśmy głodni – jemy. Nie jesteśmy — nie jemy. Jedząc zaspokajamy podstawową potrzebę życiową, nie dzieje się nic niezwykłego. Nikt nas nie namawia, nie przekonuje i nie zachęca. Jednym słowem trzeba przestać skupiać się na jedzeniu – musicie je odczarować.
Krok drugi — należy określić sposób funkcjonowania rodziny wobec dziecka, a i zobaczyć, co się dzieje w sytuacjach „okołojedzieniowych”. Kto i co zyskuje w tym temacie. Niestety nie potrafię tego określić bez wnikliwego wywiadu. Dlatego polecam znalezienie psychologa znającego się na relacjach rodzice-dzieci. On z pewnością zdiagnozuje, w czym tkwi problem, a i pomoże go rozwiązać. Odzyskacie równowagę i spokój. Najprawdopodobniej ma Pani przed sobą trochę pracy, niemniej warto!
Trzymam kciuki za dobre efekty.
Joanna Borowczak
Kontakt do psycholog: joannaborowczak
Masz problem, wyślij do nas list z pytaniem do psychologa, zofia.bogucka@kafeteria.pl
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze