Gdy budzi się kobieta...
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuChrapię sobie, szczęśliwy jak niedźwiedź co dobrał się do ula. Owinąłem się szczelnie w kołdrę szowinizmu. Nagle dzwonek i to taki, że łeb urywa. Wojna nastała, gwiżdżą spadające bomby? Pali się gdzieś w pobliżu? Synek sąsiada zeżarł gwizdek? Nie. To tylko Kochanie nastawiło sobie budzik. Wyłącza go i przysypia. Ma zwyczaj nastawiać budzić kilkakrotnie.
Czasem słyszymy o zbrodni. Pani zabiła pana lub odwrotnie.
Tego rodzaju informacje obfitują w makabryczne szczegóły: zaraz dowiadujemy się, w jaki sposób dokonano mordu, jeśli użyto jakiegoś fantazyjnego narzędzia, poczytamy trochę na jego temat. Tabloidy chętnie publikują zdjęcia miejsca zbrodni, ofiary i mordercy – temu ostatniemu czarny pasek zasłania oczy. Niewiele brakuje, a dałoby się odtworzyć całe zajście, ujrzeć je jak na złym filmie. Pomijana informacja jest zarazem informacją najistotniejszą. Kiedy zabito? Szczęściem, tej akurat prawdy można dociec samemu, znając płeć uczestników tego nieszczęsnego wydarzenia. Kobiety mordują po zmroku, mężczyźni o świcie.
Wieczór dostarcza aż nadto powodów, by jakiegoś chłopa uśmiercić. Jeden wróci pijany jak bela, inny da nakryć się z kochanką, co gorsza z kochankiem, albo partnerka zaglądnie do historii przeglądanych stron w komputerze. Są i bardziej błahe przyczyny. Gary niepozmywane, brud pozostawiony w łazience, ślad po szklance zostawiony na stole. Słyszałem o pewnej miłośniczce kryminałów, która zarżnęła męża, gdyż ten kartkował świeżo przyniesioną książkę i złośliwie mówił, kto zabił. Kobieta dokończyła lekturę nad stygnącym trupem i zgłosiła się na policję. Z tego co wiem, biblioteki więzienne są dobrze wyposażone. Można wymieniać dalej: nieposprzątana kuweta, wzgardzenie kolacją, porysowany samochód, brzydkie słowo o teściowej.
To nagromadzenie zagrożeń, ciągła możliwość utraty życia jest udziałem każdego faceta trwającego w związku. Narzuca się skojarzenie z nieszczęśnikiem, któremu wykryto w głowie tętniak. Chłop może umrzeć w każdej chwili, może też pociągnąć do setki, w konsekwencji czego każdy przeżyty dzień jest wywołującym radość darem od Stwórcy. Z mężczyznami trwającymi w związku jest dokładnie tak samo. Zasypiają dziękując Najwyższemu, że wieczór minął spokojnie, błogosławią Go za każdą dziką awanturę, w której nie doszło do rękoczynów. Nie zostali uduszeni, zadźgani, zatłuczeni, zamęczeni przez partnerkę.
Rankiem sytuacja ulega zakłóceniu i to facet może przemienić się w łaknącego krwi potwora. Aby zrozumieć przyczynę tej – w mojej opinii zupełnie uzasadnionej – krwiożerczości, należy przypomnieć sposób, w jaki przeciętny chłop wita nowy dzień. Najczęściej budzi się sam. Jeśli nie, wyłącza dzwoniący budzik, ziewa, drapie się gdzie trzeba i ze sklejonymi powiekami, podobny do szczura, któremu zaświecono w oczy halogenem, wyrusza upolować jakąś kawę. Kobieta właściwie postępuje podobnie. Wstaje, nie drapie się jednak, i po kawę, jak ten gryzoń. Diabeł tkwi w szczególe. Kobieta ma zwyczaj nastawiać budzić kilkakrotnie.
Wygląda to mniej więcej w ten sposób. Chrapię sobie, szczęśliwy jak niedźwiedź co dobrał się do ula. Owinąłem się szczelnie w kołdrę szowinizmu. Nagle dzwonek i to taki, że łeb urywa. Wojna nastała, gwiżdżą spadające bomby? Pali się gdzieś w pobliżu? Synek sąsiada zeżarł gwizdek? Nie. To tylko Kochanie, Słonko, Księżniczka nastawiła sobie budzik. Wyłącza go i przysypia. Podążam w jej ślady. Za pięć dziesięć minut to samo: ryk gwałconego jaka, artyleryjski łomot, syrena przeciwmgielna. Szlag mnie już trafia, a Kochanie (Słonko, Księżniczka) tylko na bok się przekręca i śmieje się przez sen. Nim wybrzmi trzeci dzwonek, biegam po mieszkaniu goły, za to z siekierą.
Narzucające się pytanie jest, niestety, zupełnie bezzasadne, czego facet na początku zwyczajnie nie wie. Zagaduje, tłumaczy: Przecież mi wystarcza jeden dzwonek. Zaraz wstaję i lecę po kawę. Ty też tak możesz. Nie rozumiesz, że ja mogę pospać jeszcze godzinę? Dziwisz się potem, że jestem tak senny pod wieczór? Przecież nie wyśpisz się w ten sposób. Nie lepiej nastawić budzik tylko raz, ale później, dorzucić do nocy to i owo? Kobieta może i wysłucha, po czym udzieli odpowiedzi rozkładającej wszelkie argumenty. Te słowa, przed którymi drżą generałowie, mędrcy i święci brzmią: bo ja inaczej nie mogę.
Ile morderstw popełniono w podobnych okolicznościach – nie wiadomo. Mam nadzieję, że mężczyźni dostali niskie wyroki za zbrodnię w afekcie. Tydzień sprzątania ulic, czy coś takiego.
Czemu kobieta nie może inaczej? Wyrosną jej skrzydła i diabelski ogon? Praktycznie nie sposób uzyskać odpowiedzi, gdyż nigdy nikt, nawet w wojsku nie zdołał skłonić kobiety do poderwania się po pierwszym dzwonku. Źródła wskazują co prawda na przypadek pewnej siłaczki, której udała się ta sztuka, ale środowiska naukowe podważają ten przykład, gdyż rzeczona siłaczka pochodziła z NRD.
Pozostają spekulacje. Naukowcy zgadzają się, że odpowiedzialność za wielokrotne nastawianie budzika ponosi podświadomość, różnią się jednocześnie w sformułowanych hipotezach. Młodzi badacze z uniwersytetu we Frankfurcie nad Menem uważają to zjawisko za relikt patriarchatu, kulturowy odpowiednik kości ogonowej. Jeszcze sto lat temu pozycja kobiety była zasadniczo odmienna od tej, którą cieszymy się dzisiaj, konserwatywni Niemcy sprzed lat streścili ją w regule trzech K (Kirche, Kuche, Kinder) czyli Kościół, Kuchnia, Dzieci. Przez lata ucisku płci pięknej zasada ta wryła się w podświadomość zbiorową, wskutek czego nawet w naszych, sfeminizowanych czasach osobowość kobiety budzi się na raty: po kolei wstaje dewotka, kucharka i matka. Dzieje się to w zupełnym oderwaniu od charakteru kobiety, ta może być bezdzietnym leniuchem, albo i lesbijką. Podobno jednak panie niezależne zawodowo zrywają się po czterech dzwonkach.
Druga interpretacja ma swe źródła w światopoglądzie lewicowym, laickim. Ustawienie budzika na wielokrotne dzwonienie jest – przynajmniej w opinii Naukowego Koła Psychiatrów na francuskiej Sorbonie – próbą odpłacenia mężczyznom za całe stulecia zniewolenia i upokorzeń. Podświadomość jest jak poeta, pamięta. Uporczywe nastawianie dzwonka, niemal kompulsywna niemożność zrezygnowania z tej czynności jest, mówiąc w dużym skrócie, zwyczajną zemstą na męskim rodzie. Jednocześnie, ujawniają się damskie tendencje do dominacji a nawet starcia. Wybudzony facet może podjąć próbę konfrontacji (o jej efektach czytamy w tabloidach), ewentualnie odpuścić. To pierwsze, małe zwycięstwo, a jest szansa na szereg kolejnych. Niewyspana, skołowana chłopina łatwiej da sobie coś wmówić, ulegnie, wreszcie w pełni się podporządkuje.
Istnieje jeszcze problem związków jednopłciowych, cieszących się na świecie rosnącą popularnością. Jak wtedy to wygląda? Co się dzieje? Dwóch gejów morduje się co wieczór. Lesbijki zrywają się zgodnie, o poranku, nim wybrzmi pierwszy dzwonek. Jak wstają single, co się singlom dzieje – nie sposób niestety stwierdzić.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze