Kreatorka prawdziwej kobiecości
MAGDALENA TRAWIŃSKA • dawno temuIzabela Łapińska, młoda projektantka mody, w swoich kolekcjach powiedziała już chyba wszystko o kobiecości kobiet. Siedząc na sofie w pracowni obłożonej ze wszech stron gałgankami i porcelanowymi lalkami opowiedziała o sobie, Paryżu, natchnieniu i szyciu.
Patrząc na filigranową, rozczochraną dziewczynkę w różowych sztruksach, aż trudno uwierzyć, że to ta sama, która konkurując ze znanymi polskimi projektantami, takim jak Dawid Zwoliński, Paprocki – Brzozowski, została wybrana do zaprezentowania swojej kolekcji w Paryżu. A wszystko dzięki pierwszemu jej pokazowi - „Frywolitka” jesień – zima 2003/2004, który odbył się w Warszawie. To wtedy, pochodząca z Suwałk, dwudziestosiedmioletnia studentka filozofii i dziennikarstwa, która zaczynała od szycia sukienek koleżankom, zaskoczyła środowisko designerskie i zaistniała w hermetycznym świecie mody. Młoda zwyciężczyni nie nazywa siebie projektantką, tylko dobrym rzemieślnikiem. Nie lubi patetycznych słów i wielkich, pustych, nowoczesnych pokoi. Mieszka w wynajmowanym mieszkaniu, ale pełnym bibelotów i mebli z duszą.
Pokaz „Frywolitka” łączył w sobie prostotę z elegancją i erotyzm ze skromnością. Szyk, styl i klasa, motywy zaczerpnięte z XIX-wiecznej carskiej Rosji, podane na pokazie w subtelnej formie dały Łapińskiej rozgłos. Projekty udowodniły, że posługując się ograniczoną ilością barw, można stworzyć kolekcję odpowiednią na wszystkie okazje i nadającą się do noszenia w formie zaprezentowanej na wybiegu.
Wierzę, że każdy strój powinien być dziełem sztuki, ale użytkowej.
Oszczędna kolorystyka, wyjątkowe, choć klasyczne stroje, budowane wokół sylwetki, dopasowane i opływające ciało, kreują obraz wrażliwej kobiety. Kuszące, choć delikatne dekolty i podkreślona talia eksponują seksapil. Przemyślane w każdym szczególe suknie emanują wdziękiem, czasem swobodną, niezobowiązującą elegancją.
Łapińska starannie dobiera tkaniny. Tworzy tylko z rzadkich odmian jedwabiu, kaszmiru i wełny. Żongluje detalami. Zdecydowany nacisk kładzie na różnorodność wykończeń. To one dodają zwykłym projektom odrobinę niezwykłości. Oryginalny haft, kryształy Swarovskiego, zachwycające koronki, ręcznie malowane rysunki, kaligrafowane napisy, małe frywolitki, srebrne guziki – to godziny pracy wielu specjalistów z całej Polski, z których usług korzysta Łapińska. Modele są niepowtarzalne, wszystkie tworzone z tym samym zaangażowaniem i pasją. Za sprawą jej sukni, płaszczów z pogranicza bajki i realizmu można cofnąć się do lat 40 i 50, a nawet do XIX wieku.
Czasem żałuję, że urodziłam się w epoce plastiku. Najchętniej przeniosłabym się do romantyzmu, czasów Tołstoja.
Łapińska wspomina, że zawsze podziwiała babcię Walerię – piękną, przebierającą się kilka razy dziennie kobietę, która z niezwykłą pieczołowitością szyła suknie, kapelusze dla siebie i swoich klientek. Osiemdziesięciosiedmioletnia teraz babcia, krawcowa i modystka, przekazała wnuczce talent, tajniki sztuki krawieckiej, nauczyła ją wrażliwości i przywiązania do szczegółu oraz rozbudziła wyobraźnię. Jako dziecko Izabela Łapińska uwielbiała przymierzać kostiumy babci i przeglądać się w wielkim lustrze, które teraz wisi u niej w pracowni. Od zabawy lalkami wolała maszynę do szycia. Teraz śmieje się, że ten brak zabawek rekompensuje sobie przywożąc z każdej podróży lalkę, ma ich już około sześćdziesięciu. One także kiedyś wystąpią w jej projektach.
Już od najmłodszych lat podsuwała babci pomysły, aż zaczęła szyć sama. Pojawiając się w szkole w sukience uszytej z poszewki w niebieski słoniki - wzbudziła zachwyt. Odważne i wyróżniające się w szarej rzeczywistości lat 80 kolorowe sukienki i pantofle z kokardkami, wprawiały w zdumienie jej koleżanki, lecz były też powodem obniżonej oceny ze sprawowania. Po skończeniu szkoły podstawowej chciała iść na krawiectwo, ale mama postanowiła kształcić jedynaczkę i posłała ją do liceum, a potem na studia.
Łapińska wybrała filozofię, bo po śmierci ojca i ukochanej cioci szukała odpowiedzi na trudne pytania — szybko jednak okazało się, że nie był to trafny wybór. Nie dawała sobie rady z logiki. Poszła na dziennikarstwo do Warszawy, ale i tu nie uwolniła się od szycia – ubierała żeńską część akademika.
Wiara we własny talent przyszła na drugim roku studiów, pod wpływem wycieczki do Paryża. Dopiero tam jej kostiumy wzbudzały prawdziwy podziw, szczególnie wśród mężczyzn. Wtedy nie wiedziała jeszcze, że studencki wyjazd odmieni jej życie. Zapytana przez przechodzącą kobietę, gdzie kupiła sukienkę, którą ma na sobie — zażartowała, że u Soni Rykiel. Ale gdy kobieta uwierzyła i zaczęła wnikliwie oglądać wykończenie, przyznała, że sama ją uszyła. Francuzka dała jej swój adres i poprosiła, by Łapińska uszyła kilka sukienek i płaszcz do jej butiku w Paryżu i w Barcelonie. Owocną, międzynarodową współpracę przerwała jednak miłość do kolegi ze studiów. Izabela wspomina, że uczucie przesłoniło jej cały świat. Był to najbardziej jałowy twórczo okres w jej życiu.
Ukochany nigdy nie wierzył w jej sukces. Romans skończył się szybko, ale bardzo boleśnie dla Łapińskiej. Trudno też było jej odnowić kontakt z paryżanką, która nie chciała już współpracować z niewywiązującą się z umowy projektantką. Skończyła więc dziennikarstwo i zaczęła współpracę z takim tytułami jak: „Wysokie Obcasy”, „Twój Styl”, „Fashion”, „Moda i Styl”, „Positif”. Stworzyła też pierwszą w Warszawie pub-galerię fotograficzną Rybie Oko, nawiązując w ten sposób przyjaźnie z wieloma znanymi fotografikami. Wystawiła prace Mariana Schmidta, Pawła Żaka. Powoli odbudowywała stracone przez lekkomyślność kontakty ze światem mody. Wkrótce wyszła za mąż i spełniła marzenie o własnych butikach — otworzyła je w Paryżu, Londynie i Warszawie.
Zawsze wiedziała, czego chce i kochała to, co robi. Kiedyś powiedziała dziewięcioletniej siostrze swojej koleżanki, że będzie jej pierwszą modelką. Wtedy dalekosiężne plany siedemnastoletniej Łapińskiej wszyscy traktowali z przymrużeniem oka. Po latach, gdy jej marzenie o projektowaniu się spełniło, zadzwoniła do Emilki, już studentki, i poprosiła ją, by pozowała do zdjęć w sukniach z jej pierwszej kolekcji. Emilka pozostała ulubioną modelką Łapińskiej. A gdy w Izabeli Łapińskiej wpadł w ręce pewien luksusowy miesięcznik, na którego okładce widniało zdjęcie Agnieszka Wagner, pomyślała, że słowiańska uroda aktorki pasowałaby do jej projektów. Poszła do niej, pokazała rysunki sukienek i zapytała, czy nie chciałaby pozować w nich do zdjęć. Zaskoczona Wagner zgodziła się. To utwierdziło w przekonaniu młodą projektantkę, że dzięki swojej wierze, entuzjazmowi i prawdziwej miłości do uszytych przez siebie strojów odniesie sukces.
Czuję, że odniosłam sukces, gdy któraś z klientek podczas przymiarki ożywa w moim projekcie, tak, jakby nosiła coś niezwykłego, idealnie do niej pasującego, a potem wraca po kolejne ubrania.
Jej pomysły na stroje rodzą się często niespodziewanie — podczas słuchania muzyki poważnej lub w sklepach z konfekcją. Gdy przygląda się jakiejś kobiecie na ulicy od razu wie, jak by ją ubrała. To z obserwacji rzeczywistości czerpie pomysły. Jej mąż przyzwyczaił się, że Iza nocą budzi się i biega po mieszkaniu w poszukiwaniu kartki papieru, by przelać na nią swoją wizję. Wie, że tak powstają najlepsze projekty, więc nie protestuje, gdy po raz kolejny nie może się wyspać.
Łapińska ubolewa nad tym, że Polki nie są ubrane, ale przebrane. Podążając za trendami, zapominają o estetyce.
Sztuką jest ubranie kobiety zgodnie z jej urodą i figurą, tak by strój, który nosi był jej drugą skórą. Rezygnuję z klientek, które proszą mnie o amarantowy gorset, chociaż są puszyste. Nie potrafię cieszyć się ze swojego projektu, gdy robię go wbrew sobie. Opięta, kompletnie niepasującym do jej figury gorsetem klientka jest dla mnie antyreklamą. Ikony kobiecości to: Sophia Loren, Claudia Cardinale, Grażyna Wolszczak, Danuta Stenka, Beata Ścibakówna. Mogłabym tworzyć tylko dla nich.
Jest pracowita – projektuje trzydzieści kostiumów w miesiącu, a każdy z nich jest niepowtarzalny. Klientki mają więc komfort, że ich sukienki nie zdublują się na balu. Na tworzone stroje Łapińska patrzy oczami mężczyzn. Kobiety wyglądają w nich dokładnie tak, jak chcieliby tego mężczyźni – zmysłowo i subtelnie. To właśnie te cechy powinny według niej wpisać się na stałe w wizerunek każdej kobiety.
Moje projekty opowiadają historię kobiecej kobiety. Najchętniej wyrzuciłabym z garderoby wszystkich kobiet spodnie i ubierała je tylko w sukienki, bo to one oddają nasz urok.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze