Po jakim czasie zaręczyny i ślub?
ANNA PAŁASZ • dawno temuGdzieś na wieży Eiffla, a może w małej przytulnej restauracji? W obecności rodziny czy kameralnie? Możliwości jest wiele, a wszystko zależy tak naprawdę wyłącznie od inwencji aspirującego męża. Gorzej, jeśli delikwentowi się nie spieszy. Jeszcze gorzej, kiedy partnerka desperacko pragnie małżeństwa. Cierpliwość to cnota, którą panie łatwo tracą. Zwłaszcza, jeśli chodzi o czekanie na deklarację.
Lata lecą!
Agnieszka (28 lat, doradca finansowy z Gdyni) jest ze swoim partnerem od ponad czterech lat. I nie ukrywa, że chciałaby już założyć rodzinę. Niestety, jej ukochanemu niespieszno do ożenku.
— On uważa, że mamy czas. A ja chciałabym wziąć ślub przed trzydziestką! Większość moich koleżanek jest już dawno po ślubie, niektóre drugie dziecko urodziły, a ja? Liczyłam, że oświadczy się w naszą rocznicę. Nic z tego. Udaje, że temat nie istnieje, albo wszystko obraca w żart. Mam wrażenie, że nie traktuje mnie poważnie, albo ma ochotę jeszcze trochę zaszaleć, zanim się ustatkuje. Mieszkamy razem, może to błąd? Rodzice mówią, że rozpuściłam go – gotuję, sprzątam, dbam o niego. I po co ma się żenić? Nie wiem, oby nie mieli racji. Znajome dogryzają mi, że pierwszego męża będę miała równo z pierwszymi zmarszczkami. Jakby to było śmieszne.
Paulina (31 lat, farmaceutka z Warszawy) boi się, że swój prawie sześcioletni związek będzie zmuszona spisać na straty. Jednocześnie nie chce się wycofywać, bo wiadomo – ma już swoje lata, a rodzina żyć nie daje, tylko ślub i ślub.
— Mój chłopak jest ode mnie młodszy, całe cztery lata i to moje przekleństwo. On ma czas na ustatkowanie, ja jestem już po cichu klasyfikowana jako stara panna. Zawsze chciałam wyjść młodo za mąż, jak na ironię poprzedni związek zakończyłam, by móc związać się z kimś na poważnie i wreszcie ten ślub wziąć. Minęło sześć lat, a ja obudziłam się z ręką w nocniku. Nie jesteśmy nawet zaręczeni, a co dopiero mówić o ślubie! O dzieciach nawet nie wspomnę. Już miałam takie myśli, żeby odstawić tabletki bez jego wiedzy. Jakbym zaszła, pewnie byśmy ślub wzięli. Ale ja chcę, żeby było jak należy.
Uciekający pan młody
Natalia (25 lat, stażystka z Elbląga) niedawno świętowała trzecią rocznicę związku. Dla niej to dobry moment, by związek sformalizować. Jej ukochany uważa, że mają jeszcze co najmniej pięć lat na poważne deklaracje.
— Zaczęłam się zastanawiać, czy dla nas ten związek ma ten sam status. Ja uważam, że to dobry moment na przypieczętowanie go małżeństwem. Łukasz z kolei na samą myśl o ślubie wzdryga się i twierdzi, że żaden z jego znajomych nie myśli o tym w tak młodym wieku. A to nieprawda, bo byliśmy na kilku weselach jego kumpli. Myślę, że on się boi zobowiązań, a to nie wróży dobrze naszemu związkowi. Nie chcę wiecznie z nim chodzić jak nastolatka, chcę mieć pewność, że myśli o naszej przyszłości i rozpatruje wszystko w tych samych co ja kategoriach. Chcę być jego żoną, chcę z nim zamieszkać. To też jest dobry argument, chciałabym go tym zachęcić – dopóki się nie oświadczy, nie zamieszkamy razem. Nie chcę wywierać presji, ale nie chcę też czekać na coś, co nigdy nie nastąpi. Przecież przez pięć lat dużo się może zmienić, jaką mam pewność, że za pięć lat mi się oświadczy? Żadnej. Jeśli nie zrobi tego teraz, pewnie nie zrobi tego nigdy.
Waldek (27 lat, broker z Lublina) czuje presję. Presja ma na imię Agata i towarzyszy mu już dwa i pół roku. Waldek nie chce się żenić, ale Agata ma ochotę za dwoje. Oświadczyłby się nawet dla świętego spokoju, ale wie, że to niczego nie zmieni.
— Nie uważam, żeby dwa i pół roku to był jakiś krytyczny moment, żebym musiał się teraz żenić z nią. Kocham ją i wiem, że chcę z nią być, nie wiem tylko, czy jako mąż. Do tego trzeba dojrzeć, jakoś wydorośleć, nie wiem, nie czuję tego kompletnie, boję się. Nie chcę, żeby myślała, że nie traktuję jej poważnie. Myślę, że jej koleżanki trochę ją nakręcają – bo już czas, bo one mają dziecko, bo małżeństwo jest fajne. Nie chcę pochopnie podjąć decyzji, nie chodzi o to, że nie jestem pewien. Pośpiech nie jest dobry w takich sprawach, dopiero się poznajemy, docieramy. Nie mówię, za rok, dwa, pewnie się oświadczę, a potem za następne dwa lata zrobimy wesele, ale to jest jeszcze mnóstwo czasu, nie ma sensu przyspieszać wszystkiego na siłę. Jeśli poczuję, że to ten moment, nie będę zwlekał. Tyle.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze