Zakochałam się w bracie
MAGDALENA TRAWIŃSKA • dawno temuZuzanna skończyła ekonomię, pracuje w poważnej firmie. Ma jedną przyjaciółkę od serca i kilkoro znajomych. Jest jedynaczką. Nie mieszka z rodzicami, ale prawie co tydzień ich odwiedza. W domu ma dwie papugi. Robi pyszne grzanki z serem. Słucha Sade, ma pokaźną kolekcję płyt tej nigeryjskiej wokalistki. Jest bardzo sympatyczna, ale często zamyślona i smutna. Przeczytajcie dlaczego.
Zuzanna skończyła ekonomię, pracuje w poważnej firmie. Ma jedną przyjaciółkę od serca i kilkoro znajomych. Jest jedynaczką. Nie mieszka z rodzicami, ale prawie co tydzień ich odwiedza. W domu ma dwie papugi. Robi pyszne grzanki z serem. Słucha Sade, ma pokaźną kolekcję płyt tej nigeryjskiej wokalistki. Pięknie maluje, na ścianach wisi kilka jej szkiców. Jest bardzo sympatyczna, ale często zamyślona i smutna. Przeczytajcie dlaczego.
Zuzanna:
To, o czym opowiem, jest dla mnie bardzo wstydliwe. Mam 25 lat i jestem zakochana w ciotecznym bracie.
To stało się dawno temu, gdy byliśmy w liceum. Dojrzewałam i interesowałam się starszymi chłopcami. Myślałam, że mi przejdzie, że wyjadę na studia, będę go rzadziej widywać i na pewno poznam kogoś nowego. Skończyłam studia, poznałam wiele osób i wielu sympatycznych chłopaków, ale nikogo takiego jak on. Brzydzę się sobą, wstydzę tego uczucia, ale nie potrafię sobie z nim poradzić.
Ilekroć o nim słyszę, coś we mnie drży w środku. Analizuję każde wypowiedziane o nim zdanie, każdą zasłyszaną informację. Myślę o nim przed snem, że wszyscy akceptują nasz związek, że nic w nim złego. Marzę o tym, że on czuje do mnie to samo. Czasem mam sen — mój ulubiony. Jesteśmy na bezludnej plaży. Nikt nie widzi. Kochamy się, trzymamy za ręce. Dotykam jego opalonego i cudownie umięśnionego ciała. Pewnie myślicie, że jestem wariatką, a moje wyobrażenia są dziecinne. Macie rację. Właśnie tak o sobie myślę. Chciałabym przestać o nim marzyć, ale jak do tej pory mi się nie udało.
Najgorsze są święta i różne rodzinne okazje, np. imieniny. Wtedy zjeżdża się cała rodzina. Czekam. Nie pytam o niego, nigdy nawet o nim nie mówię. Boję się, żeby ktoś się nie domyślił, że coś do niego czuję. Tylko czekam, czy się pojawi. Nie wiem wtedy, co lepsze. Gdy nie przyjeżdża, smutno mi, gdy jednak się pojawia, wstydzę się, głos mi więźnie w gardle, prawie na niego nie patrzę lub staram się patrzeć, gdy on nie widzi.
Kiedyś zadzwonił złożyć życzenia urodzinowe mojej mamie. Akurat traf chciał, że odebrałam. Rozmowa była idiotyczna. Pytał mnie o studia, wspominał nasze wspólne wakacje u babci i wspólnych znajomych z Nidzicy. Ja nie mówiłam prawie nic. Zachowywałam się jak kretynka. Jedyne, na co miałam ochotę, to rzucić się w jego ramiona, rozpłakać i wszystko mu wyznać. Wiem, że by tego nie wyśmiał, pomógłby mi się z tym uporać. Byłby zaskoczony, ale nie śmiałby się z tego. Znam go od dziecka. To po prostu świetny facet, taki, jakiego dotąd nie udało mi się poznać. Nigdy jednak nie zdobędę się na takie wyznanie. Chyba bym umarła, prędzej zapadła się pod ziemię, niż przyznała się, że go kocham.
To zaczęło się niewinnie, dawno temu. Spaliśmy na strychu u babci. Straszył mnie duchami. Nauczył daleko pluć, robić balony z gumy i gwizdać na wszystkich palcach. Wtedy byliśmy rodzeństwem. Potem coś się we mnie zmieniło i zaczęłam go traktować nie jak brata, ale w zupełnie innych kategoriach. Kiedyś przyjechał do babci i był już taki dorosły. Miał cudowne, wysportowane ciało. Opiekował się mną, jak przystało na starszego brata, bronił przed kolegami, wychodził z parasolem, gdy wracałam od koleżanki i lało, woził mnie na ramie roweru, łaskotał, przekomarzał się ze mną. Wróciłam z wakacji i nie mogłam o nim zapomnieć. Traktowałam to jak normalne dziecięce zauroczenie starszym bratem.
Tyle że zauroczenie nie minęło. Skończyłam studia. Jestem wykształconą, inteligentną dziewczyną, pracuję w fajnym zespole. Sama nie mogę uwierzyć, że kocham się w bracie. To chore, beznadziejne i obrzydliwe, a jednocześnie niewinne, piękne i delikatne uczucie. Nie wiem, kiedy minie, czy minie…
Czasami zastanawiam się nad tym, czy on też coś czuje lub podejrzewa, że się w nim kocham. Ilekroć nas odwiedza, mówi mi, że jestem jego ulubioną siostrą. Nazywa mnie smutną królewną. Gdyby wiedział dlaczego…
Bardzo źle zniosłam informację, że ma dziewczynę. Pomyślałam, że to już koniec. Długo płakałam, a potem mi ulżyło, że może wreszcie się obudzę. Postanowiłam nawet, że pójdę do psychologa, żeby mi pomógł. Już byłam umówiona na wizytę, ale zrezygnowałam. Nie mogę nikomu o tym opowiedzieć. Nikt nie wie, nawet najbliższa przyjaciółka. Gdyby rodzina się dowiedziała, chyba wyjechałabym za granicę i nigdy nie wróciła. Przyjechał z dziewczyną w zeszłe wakacje do nas w odwiedziny. Byłam dla niej opryskliwa, aż mama się dziwiła i zastanawiała, co mi jest. Potem zaprosił mnie na spacer. Ona drzemała na naszej werandzie. To był cudowny spacer. Miło mi się rozmawiało i przyjemnie szło obok niego. Znów wszystko wróciło. Myślałam o nim dzień i noc.
Z ostatnich informacji przekazanych mojej mamie przez jego mamę, czyli jej rodzoną siostrę, wysnułam teorię, że rozstał się z tą dziewczyną i wyjechał, chyba do Anglii. Znów myślę, że może jeśli nie będę go widzieć, to mi przejdzie. Jednocześnie bardzo za nim tęsknię.
Nie nazywajcie tego kazirodztwem. To słowo i tak dźwięczy mi codziennie w uszach. Wolę już być wariatką lub dorosłą dziecinnie zakochaną w starszym bracie.Ilustracja Andrzej Gosik
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze