Nie mogę podjąć decyzji!
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuGdyby rzeczy po prostu się działy, byłoby wspaniale. Niestety, życie nie wygląda w ten sposób. Trzeba decydować... A kto by chciał? Słusznie unikamy tego przykrego obowiązku! Odnoszę wrażenie, że ludzie wiążą się w pary także dlatego, żeby zrzucić z siebie ciężar decydowania o sobie, tak w sprawach istotnych, jak i nieistotnych.
Gdyby rzeczy po prostu się działy, byłoby wspaniale.
Wyobraźmy sobie taką sytuację. Oto wstaję rano i moje ciało samo z siebie pcha mnie ku łazience, żebym brudny nie chodził. Dłonie, kontrolowane przez jakaś tajemniczą siłę, bynajmniej nie przeze mnie, kroją sałatę i dietetyczny serek, upuszczają kubek z kawą i odmawiają sięgnięcia po papierosa. Nogi niosą mnie do jakiegoś zajęcia potrzebnego wszystkim, a przy tym korespondującego z moimi predyspozycjami. Byłoby to zapewne rozwalanie pustostanów własną głową.
Następnie, już po pracy coś niesie mnie ku ludziom, a usta wypowiadają to, co powinno być wypowiedziane. Żołądek przyjmuje określone potrawy, zaś strawienia innych odmawia. Coś zamiast mnie wybiera kobietę, z którą się umówię i jest to ta sama siła, która decyduje za mnie w kwestii spędzenia weekendu, wyboru filmu i książki na wieczór. Wybory części ciała uznawanych za wstydliwie pozwólmy sobie przemilczeć.
Niestety, życie nie wygląda w ten sposób. Kto by chciał decydować? Słusznie unikamy tego przykrego obowiązku!
Niekiedy odnoszę wrażenie, że ludzie wiążą się w pary także dlatego, żeby zrzucić z siebie ciężar decydowania o sobie, tak w sprawach istotnych, jak i nieistotnych (wydaje się również, że sprawy nieistotne są o wiele bardziej dokuczliwe). Rzucimy się na byle kogo, aby tylko za nas decydował! Następstwem tego są nieszczęśliwe związki, w których mężczyźni tyranizują kobiety lub na odwrót. Rozstać się jest niesłychanie trudno, gdyż akurat tej jedynej decyzji nie ma komu podjąć. Wrodzona złośliwość każe mi się upomnieć o singli, osoby szczęśliwie samotne. Otóż za nie decyduje każdy, kto akurat się napatoczy.
Spróbujmy wyobrazić sobie sytuację najprostszą z możliwych. Para wybiera się na kolację, w konsekwencji czego staje przed przykrą koniecznością wyboru lokalu. Lokal ten musi zostać wybrany przez jedno z nich. Najpierw następuje coś, co można by nazwać wstępnym procesem decyzyjnym, czyli zdecydowanie o tym, kto będzie decydował. Już na tym etapie dochodzi do niesnasek, a nawet rękoczynów. Jeśli przejdzie gładko, zaczną się piętrzyć następne trudności.
Niech ona wybiera. W większości wypadków następuje wówczas skomplikowany proces decyzyjny, polegający na wynajdywaniu kolejnych restauracji i wielostopniowej, morderczej selekcji. Niesłychanie złości to stronę przeciwną, zwłaszcza, jeśli zdążyła już zgłodnieć. Co się tak guzdrzesz, zapyta facet, czy my do tej restauracji idziemy jutro? Kobieta oczywiście się wścieknie, lecz nie zwolni. Z jakiego powodu miałaby ustąpić? Wybiera aż do pierwszej krwi. Wreszcie klamka zapada. Restauracja niewątpliwie serwuje dania znakomite i niedrogie, znajduje się blisko domu i posiada wystrój godny maharadży. Co z tego, skoro państwo już się pożarli i wieczór jest nieodwracalnie zniszczony?
Pozwólmy wybrać jemu. Decyzja zajmie pięć minut. Być może podjął ją wcześniej. Słyszał o pewnym lokalu od kumpla w robocie, przechodził w pobliżu, albo po prostu coś mu się przyśniło. Wychodzą zadowoleni, za to wieczór okazuje się klęską. Frytki są zimne i spalone, kotlet ma grubość nekrologu. Wino zwietrzało, kelner ma żałobę za paznokciem i bez przerwy płacze. Sąsiedni stolik zajęła grupa naszych braci ze Wschodu, walą wódę i wywrzaskują kolejne, prześliczne pieśni, zalegające im w pijanych duszach. Wszystko kończy się bójką. Trzy ulice dalej wybucha bomba atomowa.
Jeśli powyższe przykłady oddają prawdziwy stan rzeczy – a jestem przekonany, że tak właśnie się dzieje – to rzucają pewne światło na wybór osoby decydującej. Wszystko zależy od tego, czego od życia oczekujemy. Powierzenie wyboru kobiecie sprowadzi klęskę szybciej, niemniej klęska ta będzie stosunkowo skromnych rozmiarów. Nasza przykładowa para pokłóciła się przecież już przed wyjściem z domu. Decydujący mężczyzna zdoła przeciągnąć dobry nastrój do wieczora. Następstwem będzie jednak totalny kataklizm. Tak, jakbyśmy zaprosili Jasia Fasolę na weekend do domu.
Istnieją i inne metody. Mądrym rozwiązaniem jest dokonanie wyboru na poziomie wyższym, to znaczy określenie obszarów decyzyjnych przypisanych do każdej strony. Brzmi to niesłychanie uczenie, niemniej kryje się za tym prostota. On decyduje o weekendach, ona o pieniądzach. Ona pilnuje wakacji, on restauracji. Jedno odpowiada za wydatki niewielkie, drugie za te fundamentalne. I tak to się kreci, czy raczej kręcić by się mogło, gdyby nie tak zwane trudności natury ludzkiej.
Weźmy taką oto parę, istniejącą naprawdę. Oboje dobiegają sześćdziesiątki, przeżyli ze sobą lat czterdzieści, za co otrzymali Nagrodę Złotych Dybów od burmistrza. Dawno temu, zapewne w noc poślubną, umówili się, że wszelkie decyzje o kluczowym charakterze pozostają w wyłącznej gestii mężczyzny, ona zadowoliła się zarządzaniem sprawami nieważnymi. Prędko okazało się jednak, że w ich życiu nieważne jest zgoła wszystko, łącznie z pogrzebami, przeprowadzką do innego miasta i, powiedzmy, opłaceniem kaucji za krewką latorośl, przebywającą akurat w areszcie. Dodajmy, iż owa serdeczna kobieta broniła swojego nominalnie nic nieznaczącego poletka jak Spartanie wąwozu pod Termopilami.
Zapytałem kiedyś jej małżonka, czemu tak się dzieje i czemu nigdy, przenigdy nie podjął żadnej decyzji. Odpowiedział, że dawno już żona ustaliła, że jest nieważny, a więc to ona musi decydować za niego. Doskonale rozumiem taką postawę i szanuję mądrość mojego doświadczonego kolegi. Przecież podejmowanie decyzji to nic przyjemnego już w samym swoim procesie, a jeszcze trzeba liczyć się z konsekwencjami. Zarazem, jakimś cudownym zrządzeniem losu osoba, która przystaje na pomysły drugiej strony, nie ponosi żadnej odpowiedzialności i może narzekać do woli.
A przecież powierzenie decydowania komuś innemu również jest decyzją, prawda? Warto by czasem o tym pomyśleć.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze