„Wstrząsające dzieło kulejącego geniusza”, Dave Eggers
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuOpowieść o bracie wychowującym brata, słodko-gorzka, ale wcale nie do śmiechu. Wstrząsające dzieło… w nienatarczywy sposób udowadnia, że nie ma nieszczęść ponad nasze siły, co by się nie działo, życie biegnie dalej. A potem przestaje. Niewiele jest tytułów tak trafnie oddających treść. Autor prowadzi prywatną wojnę z krytyką literacką i recenzentami. A już na początku wybija z ręki większość możliwości wykpienia tej historii. Jest rozległa i ma zbyt banalną symbolikę.
Bohater Wstrząsającego dzieła kulejącego geniusza nagle musi zmierzyć się z dorosłością, choć wcale nie ma na to ochoty. Nagle traci oboje rodziców i przejmuje opiekę nad młodszym bratem. Studiująca siostra pomoże okazjonalnie, a sporo jest do zrobienia. Na głowę niebieskiego ptaka spada gram nowych obowiązków: co ze szkołą dla młodego? Jak zadbać o porządne towarzystwo, dać przykład i jeszcze ocalić własne życie? Przecież młody facet powinien zająć się przyjemnościami, ostateczne budowaniem kariery, ale niańczeniem? No w życiu. W takich sytuacjach groza łączy się z nadzieją, a takie streszczenia fabuły wskazują na ciężką prozę społeczną, zwariowaną komedię czy brutalną groteskę w stylu znakomitej Śmierci Bunny’ego Munro pióra Nicka Cave.
David Eggers przyjmuje oryginalną strategię zbudowaną na dysonansach, obfitym komentarzu odautorskim, przyciąganiu i odpychaniu coraz bardziej zdezorientowanego czytelnika. Narrator ma na imię Dave, poszczególne fakty z biografii pisarza także się zgadzają. Mamy więc do czynienia z pamiętnikiem, relacją szczególnie intymną gdyż dotyczy zdarzeń bolesnych. Tymczasem w obfitym wstępie dowiaduję się, że tłuste fragmenty powieści są zupełnie nieważne, wręcz śmiertelnie nudne – ale wstępu też nie powinienem czytać. Eggers nabija się nawet z recenzentów i komentatorów podając w wyliczeniu wytłumaczenie znaczenia symboli występujących w tekście. Korzysta przy tym z psychoanalitycznego klucza (niewątpliwy prztyczek w nos standardowego krytyka literackiego z Ameryki). Nawet dalej we właściwym tekście powieści jednolitość struktury nie zostaje zachowana. Pojawia się spisany, obszerny fragment wywiadu, którego Dave (ciekawe który?) udziela telewizji mając nadzieję wystąpić w jakimś przaśnym TV show. Fragmenty wzniosłe mieszają się ze slapstickowymi, z kolei zakończenie to strzał między oczy w styl szczególnie wkurzonego Palahniuka.
Cel takiego komentarza jest dwojaki. Eggers może prowadzić prywatną wojnę z krytyką literacką i recenzentami – wówczas musiałbym od pisania niniejszej recenzji odstąpić. Ratuje mnie drugie rozwiązanie. Eggers wybija mi z ręki większość możliwości wykpienia tej historii: jest rozlazła, ale on tę rozlazłość podkreśla. Banalność symboliki pokazuje palcem i pilnuje, żebym nie przeoczył żadnego stereotypu. Bo to opowieść o bracie wychowującym brata, słodko-gorzka, ale wcale nie do śmiechu. Oryginalny zabieg odautorski zmusza do poważnego jej potraktowania.
Co z tym dorastaniem? Wydawałoby się, że osierocony Dave powinien szybko spoważnieć celem sprostania obowiązkom związanym z opieką nad bratem. Dzieje się dokładnie odwrotnie: rodzeństwo urządza sobie coś w rodzaj hucznych wakacji, podróżuje, bawi się, korzysta z pieniędzy, jakby próbując zrekompensować sobie lata spędzone z chorobliwie oszczędnym ojcem. Śmierć rodziców przynosi także wyzwolenie. Eggers zauważa zresztą, że dzieci, życzące rodzicom śmierci (a każde dziecko czasem wyraża takie życzenie) pragną, prócz wolności, także odpowiedniej dawki uwagi otoczenia: biedne sieroty, jak nad nim się nie pochylić?
Dalej normalność wraca: młodszy brat kontynuuje naukę, Dave dzieli czas pomiędzy opiekę, szaleńczą pracę w czasopiśmie Might oraz rozliczne podrywy. Wszystko zatem jest tak, jak być powinno, nawet braterskie kłótnie natężeniem nie odbiegają od normy. Wstrząsające dzieło… w nienatarczywy sposób udowadnia, że nie ma nieszczęść ponad nasze siły, co by się nie działo, życie biegnie dalej. A potem przestaje.
Niewiele jest tytułów tak trafnie oddających treść.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze