"[Rec]", Jaume Balaguero
RAFAŁ BŁASZCZAK • dawno temuKopia Blair Witch Project. Brak narratora, całość udaje kręcony na bieżąco dokument. Słabą stroną jest sama historia. Scenariusz napisano sprawnie, ale posklejano go z gotowych elementów. Dobre zdjęcia, dzięki specyficznej kolorystyce udaje się osiągnąć efekt oryginalny i niepokojący. Intencjonalne ubóstwo obrazu świetnie uzupełnia ścieżka dźwiękowa. Nie ma tu żadnej muzyki, ale sugestywnym elementem narracji są: szumy, hałasy, krzyki, słyszalne kroki piętro wyżej.
Zapowiadany jako kolejny po Labiryncie Fauna i Sierocińcu fenomen hiszpańskiego kina grozy [Rec] rozczarowuje. Nie jest to jednak, jak chcieliby niektórzy, dowód na wyczerpanie się potencjału tamtejszych twórców. To najzwyklejsze w świecie potwierdzenie nieśmiertelnej zasady, że w każdej kinematografii, w każdym kraju i w obrębie każdego gatunku powstają filmy i dobre, i złe.
Ekipa lokalnej telewizji ma przybliżyć widzom realia codziennej pracy poszczególnych służb mundurowych. Odcinek o straży pożarnej nie zapowiada się szczególnie emocjonująco — w remizie panuje spokój. Jedyne wezwanie tego wieczora dotyczy drobiazgu — strażacy mają dostać się do mieszkania, którego lokatorka od kilku dni nie daje znaku życia. Po sforsowaniu drzwi ekipa zostaje zaatakowana przez dziwną, "nieobecną" starszą kobietę. Jeden ze strażaków zostaje przez nią ugryziony. Chwilę później zaczynają się dziać dziwne rzeczy — kamienica zostaje odizolowana. Strażakom, policjantom, lokatorom i ekipie odmawia się prawa do wyjścia na zewnątrz. Pojawiają się za to kolejne zombie, które z coraz większą zawziętością tropią pozostałych w budynku ludzi. Dalej obserwujemy narastający pościg — uwięzieni z coraz większą determinacją poszukują sposobu na wydostanie się z budynku. Zombie coraz śmielej atakują uwięzionych.
[Rec] zasługiwałby na wiele pochwał, gdyby nie kompletnie niewiarygodne założenie narracyjne. Mamy do czynienia z kopią Blair Witch Project. A więc brak tu narratora, całość udaje kręcony na bieżąco dokument, widzimy jedynie to, co rejestruje w danym momencie kamera. Przez pierwszy kwadrans metoda intryguje, udaje się osiągnąć niepokojący efekt spotęgowanego realizmu. Dalej jest już tylko gorzej. Naprawdę trudno uwierzyć w to, że obecna w budynku policja pozwala na rejestrowanie wydarzeń. Ale i to pół biedy. Cały obraz sięga niezamierzonej przez twórców groteski, kiedy w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia ścigany przez bandę krwiożerczych zombie operator nie tylko ani na chwilę nie przestaje kręcić, ale wydaje się być zainteresowany jedynie uchwyceniem jak najlepszych kadrów. Realizm siada, napięcie również, sytuacja staje się sztuczna i niewiarygodna. No bo jak się bać, kiedy najwyraźniej niewiele sobie robi z całej sytuacji jej bezpośredni uczestnik?
Słabą stroną [Rec] jest także sama historia. Owszem, scenariusz napisano sprawnie, ale posklejano go z gotowych już elementów. Poza wspomnianym Blair Witch Project kłaniają się tutaj m.in. 28 dni później i Projekt: Monster. Po świeżym i intrygującym początku całość popada w schemat.
A szkoda. Bo jest w [Rec] cała masa elementów bardzo udanych. Naprawdę dobre są zdjęcia — pomimo paradokumentalnego charakteru (a więc jedna kamera "z ręki") dzięki specyficznej kolorystyce udaje się osiągnąć efekt oryginalny i niepokojący. Intencjonalne ubóstwo obrazu świetnie uzupełnia ścieżka dźwiękowa. Nie ma tu żadnej muzyki, ale istotnym i sugestywnym elementem narracji są dźwięki (szumy, hałasy, krzyki, słyszalne kroki piętro wyżej itd.). Dobrze radzą sobie także aktorzy. Grająca główną rolę Manuela Velasco jest w swojej kreacji nadekspresyjna i nieco pretensjonalna, ale — bądźmy szczerzy — czy nie takie właśnie są młode prezenterki telewizyjne? Podobnie reszta lokatorów — wszyscy wypadają wiarygodnie. Także grając to, czego — niestety — nie odczuwa widz. A więc strach.
Jeżeli dołożyć do tego nieśpieszne tempo wydarzeń i stonowane, nie przerysowane efekty specjalne, pozostaje oczywiste wrażenie — mogło być naprawdę fajnie. Gdyby twórcy nie uparli się, że ma być jak w Blair Witch Project. W ogóle patent z bezpośrednio uczestniczącą w wydarzeniach kamerą owszem, ma swoje zastosowanie w niskobudżetowym kinie autorskim. W horrorze ta estetyka zadziałała bodajże raz — właśnie w pamiętnym Blair Witch Project. I chociaż naśladowców było mnóstwo, sukcesu nie udało się powtórzyć. A w przypadku [Rec] przeprowadzona na siłę koncepcja udawanego dokumentu rozkłada na łopatki cały film.
Swoją drogą fani horrorów są dla mnie największym socjologicznym fenomenem spośród wszystkich kinomaniaków. Zwolennicy dowolnego innego typu kina mają świadomość tego, że w obrębie ich ulubionego gatunku pojawiają się obrazy tak wartościowe, jak i zwyczajnie nieudane. Ale nie fani kina grozy — ci gotowi są rzucić się do oczu każdemu kto krytykuje cokolwiek, co można nazwać horrorem. Doskonale rozumie to przemysł filmowy, dla którego kino grozy od dawna jest kurą znoszącą złote jaja. I tak [Rec] doczekał się już (zakontraktowanej w rekordowo krótkim czasie) zapowiedzi hollywoodzkiego remake'u (nazywać się będzie Quarantine), a także realizowanej przez tę samą ekipę kontynuacji ([Rec] 2). Cóż mogę dodać? Chyba jedynie tyle, że naprawdę nie rozumiem. I że nie polecam.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze