„Szlak Tamerlana”, Helena Sekuła
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuKsiążka powinna wciągnąć jak narkotyk. Jej urok leży w osobności: innym języku, innej tematyce, nawet innym skrojeniu akcji, odnoszącym się do Piaseckiego, a nie współczesnych standardów wyznaczanych przez Harlana Cobena czy Marka Krajewskiego. Polecam tę powieść wielbicielom nietuzinkowej prozy sensacyjnej, oraz wszelkiej maści językoznawcom, którzy powinni uznać ją za lekturę obowiązkową.
Gdzieś na początku Szlaku Tamerlana pojawia się nazwisko Sergiusza Piaseckiego, przedwojennego pisarza i nie tylko. Piasecki był żołnierzem, agentem, koniec końców przemycał kokainę i futra, kursując na granicy polsko-sowieckiej, niefartem trafił do pierdla, skąd wyszedł za sprawą dla odmiany fartowną: napisane pod celą wspomnienia Kochanek wielkiej niedźwiedzicy zachwyciły krytyków z Wańkowiczem na czele, doprowadzono do uwolnienia i zaproszono na salony. Piasecki pisał dalej, odwołując się do swoich doświadczeń szmuglera, kokainisty i honorowego łajdaka, jego powieści są szczególnym świadectwem naszych czasów, a teraz doczekały się hołdu w postaci nowej powieści Heleny Sekuły.
Początek stanu wojennego, kiedy to trudno żyło się nawet szmuglerom narkotyków. Do tego, wzięli się za nich Francuzi, komplikując nielegalne szlaki, należało więc kombinować, przemycając amfę pod nosem żołnierzy Jaruzelskiego. Młody Daniel w skutek niemal kreskówkowego pecha ląduje w więzieniu. Tam wkrótce trują kolegę spod celi, niejakiego Kabla. Truciznę miał jednak zjeść Daniel. Ten robi co musi i trudno mu się dziwić: wykorzystuje okazję, pryska i żyjąc jak zwierzę po lasach, szuka sposobu odegrania się na dawnych mocodawcach. Jak postać z amerykańskiego filmu, podąża od płotki do rekina, przy okazji „brutalniejąc” na sposób zwierzęcy, wpadając też w paranoję.
Z jednej strony, trudno Danielowi zazdrościć. Pech aresztowania, potem wyrok w niedobrych czasach: gdyby skazali go parę miesięcy później, po końcu stanu wojennego, dostałby parę lat mniej. Do celi wrócić nie może, bo tam go zabiją. Zemścić się trudno, samemu będąc zbiegiem. Ale dobremu chłopu to każdy rękę poda. Pomaga mu leśny dziadek i luksusowa prostytutka, babka i matka, trafi się nawet podwójny agent, odsłaniający karty w odpowiednim momencie, słowem, w Szlaku Tamerlana otrzymujemy nieprawdopodobną mieszaninę fuksa i pecha, jaki może stać się udziałem człowieka. Co przeważy? To trzeba doczytać.
Helena Sekuła, jako nestorka powieści milicyjnej, już nic nie musi, napisała dokładnie to, na co miała ochotę – doprawdy rzadko podczas lektury mam podobne wrażenie. Jest więc hołd oddany Piaseckiemu, który, żyjąc w latach osiemdziesiątych, mógłby sklecić podobną historię. Sekuła pozostaje wierna czasom, które dały jej sławę, teraz jednak próbuje je dyskretnie komentować, na co wcześniej nie pozwalał cenzor. Jej pasja, wyrażająca się w przywoływaniu zasobu leksykalnego grypsery, wszelkiej maści regionalizmów, ginących słówek i tym podobnych, znalazła zwieńczenie właśnie w tej powieści. I tu nie wiadomo, źle czy dobrze, w gruncie rzeczy należy zdać się na gust czytelnika, który książkę napisaną szyfrem może przecież polubić. Tu szykuje się pompa, człowiek nawiewa z sanatorium, a na nowym próbuje się zębów. Niekiedy całe strony napisano w ten deseń, zaś gdy autorka tę metodę odpuszcza, natychmiast wpada w przesadzoną kunsztowność wypowiedzi literackiej.
Pasuje to jak pięść do nosa, ale co tam, niektórych Szlak Tamerlana powinien wciągnąć jak narkotyk właśnie. Urok tej książki leży w osobności: innym języku, innej tematyce, nawet innym skrojeniu akcji, odnoszącym się do Piaseckiego, a nie współczesnych standardów wyznaczanych przez Harlana Cobena czy Marka Krajewskiego. Polecam więc tę powieść wielbicielom nietuzinkowej prozy sensacyjnej, oraz wszelkiej maści językoznawcom, którzy powinni uznać ją za lekturę obowiązkową. I tylko jedno nie daje mi spokoju. Kiedy Piasecki wyszedł z więzienia za sprawą napisanej przez siebie książki, kryminaliści jak Polska długa i szeroka odkryli w sobie talent literacki, licząc na poprawę swego losu. Sekuła zadomawia się na nowo w sercach wielbicieli morderczej prozy.
Ilu innych nestorów kryminału milicyjnego zaraz powróci do piór?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze