„Pięć”, Marika Krajniewska
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuKrajniewska przełamuje stereotyp i sięga po opowiadanie, udowadniając, że z tego gatunku literackiego naprawdę dużo da się „wycisnąć”. Pięć to zbiór osiemnastu tekstów, zamkniętych w niepozornej książeczce o niewielkim formacie. Ich wspólnym mianownikiem są traumatyczne ludzkie doznania, przede wszystkim kobiet. Kilka ciekawszych opowiadań dotyczy wojennych i powojennych czasów. To krótkie, ale błyskotliwe teksty, w których najważniejsze są emocje, gdyż to one w uniwersalny sposób wyrażają prawdę o ludzkiej egzystencji.
Dziś w literackim świecie liczy się powieść. Autorzy marzą o tym, by wykreować od podstaw niezwykły świat z oryginalnymi bohaterami – świat bliski, znany czytelnikowi, a jednocześnie przesycony wydarzeniami, które odrywają od codzienności, oczarowują i inspirują. Może właśnie dlatego opowiadanie utożsamiane jest wyłącznie z próbą literacką, którą podejmuje debiutant, początkujący pisarz. Marika Krajniewska, autorka zbioru opowiadań Pięć, na szczęście przełamuje stereotyp i sięga po opowiadanie, udowadniając, że z tego gatunku literackiego naprawdę dużo da się „wycisnąć”.
Pięć to zbiór osiemnastu tekstów, zamkniętych w niepozornej książeczce o niewielkim formacie. Ich wspólnym mianownikiem są traumatyczne ludzkie doznania, przede wszystkim kobiet. Kilka ciekawszych opowiadań dotyczy wojennych i powojennych czasów. To historie sprzed kilkudziesięciu lat, które w oryginalny sposób splatają się ze współczesnością, pokazując, w jakiś sposób cierpienie, które kiedyś dotknęło człowieka, wciąż wpływa na jego losy.
W tytułowym opowiadaniu główna bohaterka odnajduje list swojej babci, adresowany do człowieka poznanego przez nią w obozie pracy w 1943 roku. Nauczyciel literatury Aleksandr Iwanowicz postanawia uratować kobietę od śmierci. Dzięki pomocy jednego ze strażników spotyka się ze swoją ukochaną i płodzi z nią dziecko. Ciąża ma być szansą na przetrwanie. Niestety, po urodzeniu dziecka kobieta zostaje wywieziona z obozu i prawdopodobnie stracona. W liście do ukochanego pisze: Od dziś już mnie nie będzie. Zabierz ją, błagam, zabierz i daj szczęście. Oni mnie nie dostaną. Już mnie nie ma. 13 sierpień 1943. Ta bolesna lektura łączy się dla bohaterki z innym traumatycznym doświadczeniem: Moja matka nie znała matki. Moja babka nie znała córki. A ja… ja nie będę miała dziecka. […] Skończyłam czterdzieści lat. Ginekolog, który robił ostatnie badania, stwierdził, że torbiele są zbyt duże, trzeba usunąć oba jajniki.
Krajniewska zaproponowała swoim czytelnikom krótkie, ale błyskotliwe teksty, w których najważniejsze są emocje, gdyż to one w uniwersalny sposób wyrażają prawdę o ludzkiej egzystencji. Gdybyśmy chcieli poukładać wszystko w naszym życiu i wytłumaczyć sobie, że to, co nas spotyka, jest dobre i potrzebne, emocje temu zaprzeczą. Bo gniew, strach i nienawiść nie mają nic wspólnego z rozsądkiem; nie dają się logicznie wytłumaczyć i usprawiedliwić. Krajniewska właśnie to nam pokazuje, pisząc o śmierci, tęsknocie, samotności i braku zrozumienia.
Co ważne, autorka zdecydowała się na rzadko spotykany w dzisiejszej literaturze zabieg niedomówienia. Jej bohaterowie nie decydują się bowiem na głośne artykułowanie swoich uczuć, tylko zamykają je w sobie, izolując się od świata. A próba odgadnięcia tego, co przeżywają, spada na czytelników, którzy muszą sami odpowiedzieć na fundamentalne pytania. I przez to lektura robi się naprawdę interesująca. W pewnym sensie teksty Mariki Krajniewskiej przypominają słynne japońskie haiku – teksty, które bazują na niedopowiedzeniach, sugerując tylko to, co najważniejsze, szkicując jedynie emocjonalny pejzaż.
Ważna jest także tematyka opowiadań, nawiązująca do czasów, które powoli odchodzą z naszej pamięci. Bo dziś już żyje coraz mniej ludzi pamiętających okrucieństwa wojny, a i my, w czasach wszędobylskiej przyjemności, nie chcemy pamiętać o bólu, który stał się wspólnym doświadczeniem narodów Europy. Dlatego o czasach wojny trzeba pisać, chociażby po to, by nie odeszły one w zapomnienie i nikt już nigdy nie powtórzył dawnych błędów. Jak się okazuje, można to uczynić w niewielkich opowiadaniach, które równie silnie oddziałują na nasze emocje, co kilkusetstronicowa powieść.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze