„Paranoja”, Robert Luketic
RAFAŁ BŁASZCZAK • dawno temuEkranizacja bestsellerowej powieści Josepha Findera. Film nie jest kompletną klapą, czy murowanym kandydatem do Złotych Malin, ale rozbuchana reklama dawała nadzieję na więcej.
Ekranizacja bestsellerowej powieści Josepha Findera. Adam Cassidy (Liam Hemsworth) marzy o wielkiej karierze. Póki co jest pracownikiem niskiego szczebla w gigantycznej korporacji telekomunikacyjnej, Wyattcorp. Wierzy, że jego los odmieni się po przygotowywanej miesiącami prezentacji, ale niestety: szef szefów, Nicholas Wyatt (Gary Oldman) nie tylko wyśmiewa pomysły młodych zdolnych, ale też zwalnia ich z pracy. Rozgoryczony Adam wciąż ma dostęp do firmowego konta: na odchodne cała ekipa funduje sobie imprezę za kilkanaście tysięcy dolarów. Wyatt tylko na to czeka: szantażuje Adama, grozi mu podaniem sprawy do sądu, w końcu składa propozycję. Cassidy ma zatrudnić się w konkurencyjnej, prowadzonej przez niegdysiejszego przyjaciela i mentora, a obecnie najgorszego wroga Wyatt’a, Jocka Goddarda (Harrison Ford) firmie Eikon, by wykraść stamtąd model rewolucyjnego smartfona. Specjalnie przeszkolony, odziany w luksusowe garnitury Adam radzi sobie znakomicie: szybko pnie się po szczeblach korporacyjnej kariery w Eikon, zdobywa (nie tylko służbowe) względy atrakcyjnej szefowej marketingu (Amber Heard), w końcu staje się pupilem samego Goddarda.
Przyznaję, że wierzyłem w ten film. Amerykanie mają długą (i chlubną) tradycję korporacyjnych thrillerów. Dość wspomnieć „Wall Street”, „Firmę”, czy niedawną „Chciwość”. Zwykle poczciwi hollywoodzcy twórcy w tym właśnie nurcie potrafili pokazać pazur. Przewrotna gra z widzem; amoralni, ale pełni charyzmy bohaterowie; ociekający bogactwem świat tych „złych”, zaskakujące zwroty akcji. Wydawało się, że „Paranoja” będzie kolejnym tego typu obrazem. Niestety. Brakuje wyżej wymienionych elementów. Luketic niby straszy, kusi, tka pajęczynę spisków i wzajemnych zależności, ale pozostaje zachowawczy. By nie rzec banalny: na każdym kroku przypomina się nam, że najważniejsze są miłość, przyjaźń i rodzina. Łatwa kasa nie popłaca, droga na skróty musi się źle skończyć itd. Szkolne moralizatorstwo nie znajduje ciekawej oprawy. Bo chociaż na drugim planie błyszczą tu wielcy aktorzy, zawodzi odtwórca głównej roli. Najmłodszy z braci Hemsworth (wsławiony zaręczynami z Miley Cyrus, czyli Hannah Montaną) jest owszem, przystojny, ale kompletnie niewiarygodny. Jego Adam kłamie, szpieguje, wykrada sekrety: Hemsworth gra to wszystko z nieskażoną odrobiną inteligencji twarzą poczciwego chłopaka z sąsiedztwa. Zawodzi też scenariusz. Historia sypie się tu raz po raz. Że nielogiczna, pełna dziur to jeszcze pół biedy; gorzej, że „Paranoi” brakuje dynamiki i przede wszystkim zaskoczenia, tzw. suspensu. Zbyt łatwo odgadnąć kto kogo pokocha, kogo oszuka, jak się to wszystko skończy. Rozczarowuje też tytułowa paranoja i mocno eksponowany w reklamach aspekt wszechobecnej inwigilacji. Mogliśmy liczyć na bardziej wyrafinowane pomysły. Bo, to że „źli” tego świata wykorzystują nagrania z kamer przemysłowych, żeby nie być podsłuchiwanym nie wystarczy wyłączyć telefonu (należy jeszcze wyjąć baterię): to widzieliśmy w kinie już po wielokroć.
„Paranoja” nie jest oczywiście kompletną klapą, czy murowanym kandydatem do Złotych Malin. Film ma też swoje zalety. Oldman i Ford (co nie zaskakuje) są kapitalni, ich (niestety nieliczne) wspólne sceny naprawdę robią wrażenie. Inna sprawa, że w tym towarzystwie jeszcze bardziej karykaturalnie wypada Hemsworth. Ale dostajemy też kolejny udany występ (znanej m.in. z „Dzienników zakrapianych rumem”) Amber Heard. Dobrze radzi sobie Richard Dreyfuss (jako ojciec Adama), wszystko jest ładnie sfotografowane. Starcza tego na tzw. hollywoodzką przeciętność. Ale rozbuchana reklama dawała nadzieję na więcej. Mam też problem ze wskazaniem grupy docelowej „Paranoi”. Dla fanów wspomnianych „Wall Street” itd. będzie to film zbyt banalny, dla nastoletnich wielbicielek urody Hemswortha jednak zbyt skomplikowany.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze