„Letnie przesilenie”, Robyn Carr
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuPowieść nie należy do książek, którym można by wystawić ocenę celującą. Chociaż ukazała się nakładem Miry – wydawnictwa wspieranego przez Harlequina, na pewno nie jest to klasyczny – słodki, bajkowy i naciągany – harlequin. Wprost przeciwnie: są tu historie z życia wzięte: typowe, często przewidywalne, lecz właśnie poprzez to bardzo nam bliskie.
Najlepsze scenariusze pisze życie. Codzienne zmaganie się z problemami, budowanie relacji z ludźmi z pracy i przyjaciółmi wymaga z naszej strony niezwykłej energii. I zawsze obarczone jest dużą dozą przypadkowości. Niektórzy mają do tego przysłowiową smykałkę, a niektórym nie wychodzi nawet pierwszy krok. Dokładnie tak dzieje się z bohaterkami powieści Letnie przesilenie Robyn Carr. Wydaje się, że ich życie powinno być do siebie bliźniaczo podobne. Lecz przecież nic, co dotyczy naszego losu, nie dzieje się schematycznie. Identyczna może być struktura diamentu; ludzka egzystencja zawsze będzie chaotyczna, różnorodna i niejednoznaczna.
Cassie to kobieta, która nie może znaleźć właściwego mężczyzny. Jedna z jej randek omal nie kończy się gwałtem. Na szczęście ratuje ją długowłosy motocyklista Walt Arneson – mężczyzna, który może nie należy do przystojnych, ale ma w sobie to coś. Cassie jest przekonana, że Walt to facet nie dla niej. Ale silniejsze od przekonań są uczucia, więc kobieta stopniowo ulega dyskretnej fascynacji długowłosym buntownikiem. Inna bohaterka powieści, Julie, to kobieta, która poślubiła swoją licealną miłość. Teraz, po kilkunastu latach małżeństwa, przeżywa poważny kryzys, bo – jak się okazuje – nie robi nic innego tylko rodzi dzieci, dba o męża i dom. No i zmaga się nieustannie z problemami finansowymi. A to niestety rzutuje na jej stosunek do męża – niefrasobliwego faceta, który na życie patrzy z przymrużeniem oka. Jest jeszcze Marty, która również zmaga się z małżeńskimi problemami, bo jej ukochany dawno zapomniał o tym, w jaki sposób dbać o kobietę, więc nic dziwnego, że Marty rozgląda się za dawną miłością ze szkoły średniej. I jeszcze jedna bohaterka: Beth – dobrze sytuowana pani doktor, która większość dnia (czasami noc) spędza w klinice, rzadko mając czas na spotkania z mężczyznami (chociaż bardzo o nich marzy). Beth tak buduje historię swojego życia, że wydaje się ono całkowicie idealne. Ale prawda jest zupełnie inna, gdyż kobieta ukrywa przed swoimi koleżankami poważną chorobę.
Różne historie, marzenia, pragnienia, nadzieje i obawy. A łączy je jedna cecha: występują pod każdą szerokością geograficzną, w każdym kraju, w każdym mieście. Dlatego tak bardzo lubimy o nich czytać. Czy bohaterkom książki uda się wyjść na prostą? Zrealizować swoje marzenia? Spotka je życiowy zawód, a może pozytywna odmiana losu?
Powieść Robyn Carr nie należy do książek, którym można by wystawić ocenę celującą. Na pewno nie wrócimy do niej drugi raz, ale pierwszy kontakt będzie na tyle interesujący, że lekturę zaliczymy do udanych. Chociaż powieść ukazała się nakładem Miry – wydawnictwa wspieranego przez Harlequina, na pewno nie jest to klasyczny – słodki, bajkowy i naciągany – harlequin. Wprost przeciwnie: są tu historie z życia wzięte: typowe, często przewidywalne, lecz właśnie poprzez to bardzo nam bliskie. Może opowieści o kobietach, stworzone przez Robyn Carr, nie prowadzą w fascynującym kierunku, to można się do nich jakoś przyzwyczaić i zaakceptować.
Chociaż słowa te pisze mężczyzna, to jest w nich pełen obiektywizm, bo i mężczyźni mogą czuć się zagrożeni lub zagubieni w chaosie codziennego życia. Oczywiście powieść Letnie przesilenie Robyn Carr to książka dla kobiet, ale może niektóre czytelniczki podsuną wybrane fragmenty swoim facetom, żeby pokazać im, jak wygląda kobieca wersja rzeczywistości. I tu tkwi siła współczesnej literatury obyczajowej, która nie pretenduje do tego, by znaleźć się w szkolnych podręcznikach. Co nie znaczy, że należy wyrzucić ją z księgarskich półek. Bo czasami potrzebujemy opowieści o ludzkiej codzienności, bez filozoficznych odniesień, moralistyki i udowadniania tez. Letnie przesilenie właśnie takie jest. Książkę można odłożyć po przeczytaniu jednej strony lub przeczytać ją od deski do deski w jeden wieczór. Wszystko zależy od gustu lub myśli, które zaprzątają nam głowę. Gusta są różne, ale o gustach trzeba dyskutować.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze