"Państwo młodzi: Chuck i Larry", reż. Dennis Dugan
RAFAŁ BŁASZCZAK • dawno temuKomedia romantyczna. Filmy takie jak Chuck i Larry krytycy nazywają często komediami wakacyjnymi. Jest to oczywiście określenie umowne, nie figuruje w żadnej oficjalnej klasyfikacji. Ale figurować nie musi, wszyscy przecież dobrze wiemy, czym charakteryzuje się "typ wakacyjny". A więc są to filmy głupie, płytkie, operujące założeniami, w które nie sposób uwierzyć, prezentujące bohaterów, których nie sposób polubić. I nade wszystko - są to filmy potwornie nudne i uderzająco mało zabawne. Państwo młodzi: Chuck i Larry spełniają wszystkie te założenia.


Komedia romantyczna. Filmy takie jak Chuck i Larry krytycy nazywają często komediami wakacyjnymi. Jest to oczywiście określenie umowne, nie figuruje w żadnej oficjalnej klasyfikacji. Ale figurować nie musi, wszyscy przecież dobrze wiemy, czym charakteryzuje się "typ wakacyjny". A więc są to filmy głupie, płytkie, operujące założeniami, w które nie sposób uwierzyć, prezentujące bohaterów, których nie sposób polubić. I nade wszystko — są to filmy potwornie nudne i uderzająco mało zabawne. Państwo młodzi: Chuck i Larry spełniają wszystkie te założenia.
Chuck i Larry to najlepsi przyjaciele. Łączy ich wzajemna lojalność i praca — obaj są strażakami na Brooklynie. Wszystko inne ich dzieli — Chuck to playboy, wieczny kawaler, zawsze otoczony wianuszkiem atrakcyjnych wielbicielek. Larry przeciwnie — safandułowaty grubas, który od kilku lat nie potrafi pozbierać się po śmierci żony. Dalej mamy mnóstwo wydarzeń mętnych i nielogicznych. Otóż Larry'emu odebrana zostaje polisa zabezpieczająca los jego dzieci. Jedynym sposobem na utrzymanie polisy jest zmiana stanu cywilnego. Larry musi się ożenić. Pomimo przewijającego się przez cały ten film korowodu atrakcyjnych dziewcząt Larry widzi tylko jedno rozwiązanie — sfingowane gejowskie małżeństwo z Chuckiem.
Chuck — wdzięczny Larry'emu za uratowanie życia — zgadza się, podpisuje papiery i kiedy wszystko ma już wrócić do normy, przyjaciele dostają się pod ostrzał całego sztabu urzędników i kontrolerów, którzy już na wstępie przejrzeli grę strażaków. Chuck przeprowadza się do Larry'ego i zaczynają — na użytek wspomnianych inspekcji — odgrywać role prawdziwych gejów, żyjących w prawdziwym związku. Sprawa staje się głośna, Chuck i Larry trafiają najpierw na pierwsze strony gazet, później na sztandary walczącego o pełne prawa obywatelskie ruchu gejowskiego. Wszystko — w żółwim niestety tempie — zmierza do finałowej sceny sądowej, w której zagrożeni wieloletnimi wyrokami za oszustwo przyjaciele ponownie muszą wykazać prawdziwość swojego związku. Kłamstwo oczywiście wychodzi na jaw, ale wzruszeni siłą przyjaźni obu strażaków sędziowie odpuszczają im winy. Wszystkiemu towarzyszy istna eksplozja dobra — homofobiczne środowisko strażaków uczy się tolerancji, źli sędziowie wyrozumiałości, jeszcze gorszy od sędziów prokurator przeżywa istne katharsis i żałuje za grzechy. Chuck zdobywa wymarzoną kobietę, Larry odrywa się od przeszłości i zaczyna nowe życie.

Recenzent, który zdradza zakończenie filmu, to zły recenzent. Tyle że w niektórych sytuacjach rolą wspomnianego recenzenta jest uchronienie widza przed stratą czasu i pieniędzy. I tak właśnie jest w przypadku obrazu Państwo młodzi: Chuck i Larry. Wierzcie mi, ten film jest jedną wielką, narastającą od pierwszych scen bzdurą. Kolejne, wspomniane wyżej, zwroty akcji biją rekordy w kategorii "kompletna niewiarygodność". Nie wierząc ani w losy bohaterów, ani w samych bohaterów, obserwujemy ich perypetie ze wzrastającą obojętnością. Owszem, mamy do czynienia z komedią romantyczną, nie chodzi tu o wiarygodność, ale o komizm i dobrą zabawę. Tyle że właśnie komizmu i dobrej zabawy w Chucku i Larrym jest jak na lekarstwo. Albo jeszcze mniej. Szczerze mówiąc, żadnych eksplozji śmiechu podczas projekcji nie odnotowałem. Była za to niekończąca się epopeja ziewania. Bo warto dodać, że reklamowany jako komedia sezonu film jest, nie dość, że niemiłosiernie nudny, to jeszcze niemiłosiernie długi.
Fenomenem w tym wszystkim jest sama postać grającego główną rolę Adama Sandlera. Bo to, że od lat role amantów grają tacy aktorzy jak Johnny Depp czy Brad Pitt, jest jasne, zrozumiałe i nie wymaga dalszych komentarzy. Ale Adam Sandler? Pozbawiony talentu, charyzmy, uroku, boleśnie przeciętny i mocno już podstarzały nastolatek z wyrazem twarzy wiecznie zdziwionego — przepraszam za określenie — idioty? Wyjaśnienie tej zagadki kryje się w jakże modnym obecnie słowie "target". Otóż komedie z Sandlerem skierowane są tylko i wyłącznie do pryszczatych nastolatków, którzy Deppowi czy Pittowi mogą jedynie zazdrościć, a z Sandlerem mogą się najzwyczajniej utożsamiać. A że Sandler w kolejnych filmach powodzeniem u kobiet bije na głowę samego Jamesa Bonda, dla jego odbiorców sprawa jest jasna — taka ciamajda może, to i ja będę mógł, niech no tylko skończę tę cholerną podstawówkę. No i dobrze, na tym w sumie polega dzisiejszy rynek — dać odbiorcy to, czego oczekuje. Tylko czy to się godzi, tak bardzo tę będącą w tzw. trudnym wieku młodzież oszukiwać?
Drogi czytelniku — z całych sił odradzam Ci wizytę na Państwie młodych: Chucku i Larrym. Chyba że zaliczasz się do wyżej wspomnianego targetu. Ale że ów target recenzji z definicji nie czyta — z czystym sumieniem — odradzam.

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze