„Tercet metafizyczny”, Barbara Skarga
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuDziewięćdziesięcioletnia autorka należy do najwybitniejszych polskich filozofów współczesnych. Jest komentatorem współczesności, angażującym swój autorytet na rzecz walki z nietolerancją, postawą IPN czy nieprzyjaciółmi Lecha Wałęsy. "Tercet" to sześć esejów. Ich wartość leży w podejmowanych tematach: samotności, znikomości człowieka i jego skończonej drogi. O śmierci, samotności Skarga pisze przejmująco, bez złości, z nutką goryczy ale i nadzieją. Brak tu pośpiechu, właściwego kolorowym mediom, szybkiemu światu, którego autorka nie chce polubić.
U filozofów, zwłaszcza u tych z ogromnym dorobkiem, istnieje tendencja do prezentacji bilansu tegoż dorobku w formie nieco bardziej przystępnej. Dokonuje się to na trzy sposoby. Niektórzy myśliciele, w rodzaju Bertranda Russella albo Noama Chomsky’ego stawiają na publicystykę polityczną, co na ogół kończy się katastrofą intelektualną, w rodzaju wychwalania Stalina (Sartre). Inni postępują ciekawiej, bawiąc się w popularyzatorów myśli cudzej, z czego rodzą się znakomite podręczniki (Historia filozofii Tatarkiewicza) lub po prostu piękne książki (Filozofia po góralsku Tishnera). Jest wreszcie trzecia możliwość, czyli zebranie refleksji o świecie i człowieku w formie niedługiego zazwyczaj eseju. Ta grupa jest mocna. Do Romana Ingardena, jego Książeczki o człowieku i Tadeusza Kotarbińskiego Medytacji o życiu godziwym dołącza Barbara Skarga ze swoim Tercetem metafizycznym.
Skarga, dziś dziewięćdziesięcioletnia autorka, należy do najwybitniejszych polskich filozofów współczesnych — trochę koślawo wychodzą takie opinie, ale przynajmniej są prawdziwe. Jest też komentatorem współczesności, angażującym swój autorytet na rzecz walki z nietolerancją, postawą IPN czy nieprzyjaciółmi Lecha Wałęsy. Taka działalność może budzić wątpliwości i sięgając po Tercet metafizyczny spodziewałem się odniesień do sytuacji bieżącej. Nic z tego, Skardze bliżej już do Kotarbińskiego, oczywiście nie w poglądach, lecz za sprawą formuły, którą przyjęła.
To sześć krótkich esejów, poświęconych konkretnym zjawiskom: światu, relacji świata z jednostką, relacji jednostki z drugim człowiekiem oraz społeczeństwem, wreszcie jednostce względem siebie samej, własnej skończoności i przemijania. Dużo tu komentarza do myśli wcześniejszych, jeszcze więcej powściągliwości. Skarga pisze ostrożnie, co jest chyba właściwością ludzi o ogromnym doświadczeniu życiowym i wiele jej wywodów sprowadza się do streszczenia przeciwnych stanowisk, by rozłożyć ręce. Może o to chodzi, żeby samodzielnie pomyśleć, wygiąć w określoną stronę widełki pozostawione przez autorkę? Tak samo, pewne tezy aż proszą się o rozszerzenie czy nawet kontestacje. Skarga, pisząc o związku wartości z emocjami twierdzi, że te pierwsze przemieniają się w tyglu dziejów i ma rację, wskazując jednocześnie, że emocje są niezmienne. A skąd to wiemy? To znaczy, skąd wiemy, że trzy sposoby odczuwania miłości: moja, starożytnego Greka oraz żołnierza Fryderyka Wilhelma są w jakikolwiek sposób podobne? Uczucia jednak nie podlegają zapisom. Takich problemów w Tercecie metafizycznym znajdziemy więcej.
Wartość książki leży w wywoływaniu tematów, które podejmowane są niechętnie czyli samotności, znikomości człowieka i jego skończonej, zamkniętej na zawsze drogi. Przecież umieramy. I o śmierci, totalnej samotności osuwania się w cień Skarga pisze przejmująco, bez złości, zaledwie z nutką goryczy ale i nadzieją. Brak tu pośpiechu, właściwego kolorowym mediom, szybkiemu światu, którego autorka nie chce i nie pragnie polubić.
Na tle współczesnych prac filozoficznych, Tercet wypada wyjątkowo przystępnie, choć dla oswojonych jedynie z Tischnerem, książeczka ta będzie ciężką lekturą. Stanowi zarazem udany wstęp do autorów trudniejszych, zwłaszcza Heideggera.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze