„Karawana kryzysu”, Linda Polman
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuWnikliwa, bezpardonowa krytyka przemysłu humanitarnego, który zarządza olbrzymim strumieniem pieniędzy płynących do potrzebujących ze strony polityków oraz zwyczajnych ludzi dobrego serca. Relacja to możliwość zajrzenia za kulisy tego, co widzimy w oficjalnych przekazach medialnych; poznania szczegółów akcji humanitarnych i wojskowych; zapoznania się z opowieściami tych, do których pomoc była adresowana.
Czas wielkich wojen światowych na szczęście bezpowrotnie minął. Co nie znaczy, że ludzie nie giną dziś w tragicznych okolicznościach. Trzęsienia ziemi, katastrofy nuklearne, walki na tle etnicznym – to dowód na to, że życie na Ziemi dla niektórych z nas nigdy nie będzie bezpieczne. Właśnie dlatego, codziennie, żmudną pracę wykonują organizacje humanitarne, o których pisze w swojej książce Linda Polman – niezależna holenderska dziennikarka, była korespondentka w Afganistanie i na Haiti. Jej Karawana kryzysu to wnikliwa, bezpardonowa krytyka przemysłu humanitarnego, który zarządza olbrzymim strumieniem pieniędzy płynących do potrzebujących ze strony polityków oraz zwyczajnych ludzi dobrego serca. Polman z pełną premedytacją używa słowa „przemysł”, pokazując, jak organizacje humanitarne walczą o dostęp do pieniędzy. Ale nie tylko oni są winni. Autorka stwierdza: […] dla walczących stron pieniądze i dobra dostarczane przez organizacje humanitarne są biznesem. Pomoc stała się stałym elementem strategii wojennych. Prowadzący wojnę starają się, aby strona przeciwna uzyskała jej jak najmniej, natomiast oni – jak najwięcej.
Na szczęście są ludzie, dla których dobro człowieka jest najważniejsze. Tylko co mają oni zrobić, kiedy widzą, jak pomoc humanitarna jest rozkradana przez wojskowych, którzy tłumacząc się potrzebą utrzymywania porządku na terenach dotkniętych katastrofą rekwirują zawartość kontyngentu? Są dwa rozwiązania: wycofać się, pozostawiając ludzi potrzebujących samych sobie, lub próbować pomóc przynajmniej jednej osobie. Pracownicy organizacji humanitarnych codziennie stawiają przed sobą takie pytania. Podobne kwestie roztrząsają przeciętni zjadacze chleba, którzy, kupując wodę mineralną lub sok, zastanawiają się, czy rzeczywiście część ich pieniędzy zostanie przeznaczona na pomoc ludziom naprawdę potrzebującym, a ile trafi do właścicieli firm? No i ile prawdy jest w tym, że bez nas, bez naszych pieniędzy, ludzie w Afryce zginą z głodu? Polman cytuje wypowiedź ekonomisty Williama Easterly'ego, który mówi, że: Organizacje humanitarne manipulują faktami, aby ukazać Afrykę jako miejsce pogrążone w większym chaosie niż w rzeczywistości. Słysząc takie słowa, zastanawiamy się, czy nie lepiej pomóc tym, którzy żyją w naszym kraju.
Pamiętajmy, że jest o co walczyć. Jak pisze Polman, państwa oferujące wsparcie, zjednoczone w Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, przeznaczają na pomoc rozwojową rocznie około 120 miliardów dolarów. Pomoc w sytuacjach kryzysowych to budżet w wysokości 6 miliardów dolarów (w tej sumie nie ma pieniędzy dodatkowych, przeznaczanych na rzecz ofiar tsunami lub bezpośredniej pomocy udzielanej żołnierzom w krajach walczących z terroryzmem). A teraz wyobraźmy sobie chaos, który ma miejsce np. po wojnie domowej lub potężnym tsunami, które nawiedziło Haiti, powodując śmierć 230 tysięcy osób. Janina Ochojska-Okońska, szefowa Polskiej Akcji Humanitarnej, pisze we wstępie do książki, że właśnie na Haiti, po trzęsieniu ziemi wynajęcie samochodu kosztowało 300 dolarów dziennie, a za postawienie namiotu dla pracownika organizacji humanitarnej również trzeba było zapłacić. Jeśli dorzucimy do tego niebezpieczeństwo ze strony szabrowników i ryzyko chorób – sytuacja okaże się nie do pozazdroszczenia. Mimo wszystko, a właściwie – na szczęście – są jeszcze ludzie, którzy chcą to robić, nie bojąc się niebezpieczeństwa, wnikając w samo serce konfliktów.
Polman w Karawanie kryzysu wspomina m.in. o wojnie domowej w Rwandzie w 1995 roku, która przerodziła się w zmasowane, zaplanowane ludobójstwo. Wspomina o Darfurze i misji pokojowej w Sierra Leone. Jej relacje to możliwość zajrzenia za kulisy tego, co widzimy w oficjalnych przekazach medialnych; poznania szczegółów akcji humanitarnych i wojskowych; zapoznania się z opowieściami tych, do których pomoc była adresowana. Polman tak pisze o działaniach w obozie Murray Town Camp: […] najbardziej niepokojącym chwytem marketingowym, którym zaczęto się posługiwać, było wywożenie okaleczonych z obozu. Zamiast pomagać ludziom po amputacjach na miejscu, co czyniła większość organizacji humanitarnych, niektóre z nich postanowiły zabierać ich gdzie indziej, by udzielać pomocy. A wszystko po to, by o takich działaniach było głośno. Ale czy dla osiągnięcia dobrego celu można wykorzystywać działania naganne etycznie? Tego dowiemy się po przeczytaniu książki Lindy Polman.
Janina Ochojska – Okońska przestrzega, by po przeczytaniu Karawany kryzysu nie wyciągać generalnej krzywdzącej opinii. Bo niesienie pomocy nie jest sprawą łatwą. Trzeba przy tym zrozumieć, że praca dla potrzebujących to nie zawód jako taki, tylko „służba”. Niektórzy aktywiści o tym zapominają. Są również tacy, dla których to cel życia.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze