„Amerykanin”, Anton Corbijn
RAFAŁ BŁASZCZAK • dawno temuFilm odważny. Choć to sensacja, nie ma tu dynamicznych zwrotów akcji, pościgów, strzelanin. Reżyser nie próbuje na siłę zaprzyjaźniać widza z bohaterem. Niczego się widzowi nie objaśnia, akcja rozwija się bardzo powoli, przez większość czasu nic się nie dzieje. A pomimo tego Amerykanin nie nudzi. Corbijn od dawna uznawany jest za mistrza atmosfery i właśnie na swoistym klimacie rozgrywa tę opowieść. Sielskie, pocztówkowe krajobrazy.
Słynny fotograf i autor legendarnych teledysków (m.in. Enjoy the Silence Depeche Mode, Heart-Shaped Box Nirvany, One U2) po raz drugi chwyta za kamerę, by zaserwować nam pełnometrażową fabułę. Debiutując pozostawał na dobrze znanym sobie obszarze: Control to biografia wokalisty Joy Division. Tym razem Corbijn mierzy się z kryminałem.
Płatny zabójca Jack (Clooney) popełnia błąd w trakcie realizacji zamówienia w Szwajcarii: wywiązuje się strzelanina, giną niewinni ludzie. Zmęczony życiem w poczuciu nieustannego zagrożenia Jack postanawia wycofać się z zawodu. Najbliższe zlecenie (polegające jedynie na skonstruowaniu nietypowego karabinu snajperskiego) ma być tym ostatnim. Za radą szefa (Leysen) bohater ukrywa się w małym włoskim miasteczku w górach Abruzji. Spaceruje po okolicy, podziwia widoki, zaprzyjaźnia się z miejscowym proboszczem (Bonacelli), romansuje z luksusową prostytutką (Placido). Wydaje się, że Jack odnalazł spokój. Ale jak nietrudno się domyśleć: jego profesja nie zalicza się do tych, z których można łatwo zrezygnować…
Amerykanin to film odważny. Corbijn świadomie rezygnuje z powierzchownego anturażu charakterystycznego dla sensacji. Nie uświadczycie tu dynamicznych zwrotów akcji, pościgów czy strzelanin. Przeciwnie, reżyser (jakby na przekór tytułowi) całymi garściami czerpie z tradycji europejskiej. Kłania się tu kino wielkich niedopowiedzeń Antonioniego, bardzo wyraźne są inspiracje klasyką francuskiego kryminału lat 60. Corbijn nie próbuje też na siłę zaprzyjaźniać widza z bohaterem (co jest normą w post Tarantinowskiej Ameryce). Jack pozostaje postacią skrytą, kiedy trzeba bezwzględną, w gruncie rzeczy antypatyczną. Narracja jest prowokacyjnie wręcz realistyczna: niczego się widzowi nie objaśnia, akcja rozwija się bardzo powoli, przez większość czasu tak naprawdę nic się nie dzieje. A pomimo tego Amerykanin nie nudzi. Corbijn od dawna uznawany jest za mistrza atmosfery i właśnie na swoistym „klimaciarstwie” rozgrywa całą tę opowieść. Bohater pije kawę, podziwia widoki, rozmawia z miejscowymi. Niby nic, ale z nieomal każdego kadru wyziera tu nastrój wyobcowania, zagubienia, strachu, niepewności. Po części kreują go, kapitalnie skontrastowane z mrocznym wnętrzem bohatera, sielskie, a nawet pocztówkowe krajobrazy. Bardzo oszczędnie użyta muzyka, chłodne, wyestetyzowane kadry, wszystko to składa się na opowieść sugestywną, a chwilami nawet hipnotyczną. O dziwo nie drażnią schematy. Bądźmy szczerzy: ile razy widzieliśmy już przeklętego bohatera miotającego się pomiędzy kościołem a burdelem? Ale i to uchodzi. Po części dzięki bardzo dobrej (i wyzbytej firmowego chłopięco-szelmowskiego uroku) grze Clooney’a. Clooney i Corbijn tworzą tu naprawdę przekonujący obraz człowieka wypalonego, zrezygnowanego. Kogoś, kto się już skończył.
I chociaż jest to naprawdę dobry i ze wszech miar godny polecenia film, ja jednak mam z twórczością Corbijna pewien problem. Bezsprzecznie genialny jako autor wideoklipów Holender przenosi na grunt kina wrażliwość fenomenalnego stylisty. Otwarcie drażniło mnie to w budzącym powszechne zachwyty, ale i skrajnie przeestetyzowanym Control. Amerykanin to krok w przód: wszystko jest tu spójne, piękne obrazy odgrywają konkretną rolę. Ale nadal pozostaje we mnie pytanie o szczerość całej wypowiedzi. Wciąż widzę genialnego, wyrachowanego designera, który świetnie wie, jak poskładać poszczególne elementy, by robiły określone wrażenie. A ma to być wrażenie wielkiego, sięgającego głębi ludzkiej psychiki kina. I tu się nas oszukuje, bo takich rejestrów Amerykanin nie sięga. Co nie zmienia faktu, że jest jednym z ciekawszych kryminałów, jakie trafiły ostatnio na nasze ekrany.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze