„Nowszy model”, Bart Freundlich
DOROTA SMELA • dawno temuW tej komedii romantycznej wszystko zaczyna się od małżeńskiej zdrady. Do głosu dochodzi temat dyskryminacji ze względu na wiek. Narracja przypomina tu ulotkę kampanii społecznej; dialogi służą edukowaniu ciemnych mas, a akcja skonstruowana jest z przykładów ilustrujących stawiane tezy. By nie stracić kontaktu z widzem, co pewien czas wrzuca się jakiś pikantny gag albo sentymentalne zapożyczenie z kasowego hitu. Zmarnowano tu spory potencjał komediowy i iskrzenie między aktorami. Catherine Zeta-Jonesa jest tu wyjątkowo ponętna.
W tej komedii romantycznej wszystko zaczyna się od małżeńskiej zdrady. Sandy odkrywa filmik, na którym jej mąż używa sobie z ich wspólną znajomą. Czy to dlatego, że czterdziestotrzyletnia już matka jego dzieci przestała być atrakcyjna seksualnie? Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło — kobieta z ulgą opuszcza przedmieścia, gdzie czuła się jak "chomik w słoiku". W Nowym Jorku "stara, ale jara" Sandy — jak powie o niej jeden z bohaterów — błyskawicznie znajduje nowe mieszkanie, nową pracę i opiekuna do dzieci — przystojnego absolwenta prestiżowej uczelni. Początkowo wokół niej aż roi się od chętnych do współpracy rówieśników, ale po kilku randkach okazuje się, że mężczyźni wieku średniego są mniej dojrzali emocjonalnie niż byle student. Poza tym nie myją rąk po wyjściu z toalety, palą cygara i bywają odpychający. Siłą rzeczy młody baby-sitter zaczyna zdobywać u samotnej matki punkty.
O ile polscy filmowcy często inspirują się prasą brukową, to dla rzemieślników z Hollywood nader istotne pozostają wciąż zmieniające się definicje i standardy politycznej poprawności. Z drugiej strony Ameryka ma opinię kraju religijnie moralizatorskiego, w którym wszelkie przejawy seksualności niezgodne z biblijnym wzorcem są piętnowane, a w niektórych stanach nawet penalizowane.
A ponieważ nic tak nie zmienia opinii społecznej jak popkultura, filmowcy podlegają naciskom ze strony dyskryminowanych grup. Dziesięć, dwadzieścia lat temu Hollywood zaczęło intensywnie promować pozytywny wizerunek geja. Dziś, kiedy homoseksualiści są już nawet w amerykańskim wojsku, można powiedzieć, że cel został osiągnięty. Nadal żmudnie pracuje się jednak nad zmianą wizerunku wszelkich mniejszości — dlatego Afroamerykanin z zasady nie bywa w hollywoodzkim filmie czarnym charakterem. W Nowszym modelu do głosu dochodzi z kolei temat dyskryminacji ze względu na wiek — tak zwanego ageizmu.
Bart Freundlich — reżyser, który nie stroni od społecznej misji, całkiem słusznie zwraca uwagę widza na kilka faktów z życia zachodnich społeczeństw. Choćby na to, że matka — nawet po dłuższej przerwie w zawodzie — bywa bardzo cennym, choć niedocenianym pracownikiem. Oraz na to, że związek starszej kobiety z młodszym mężczyzną nie wynika bynajmniej ze społecznej patologii.
Analogicznie związki o odwróconych proporcjach wiekowych przyjęły się przecież dawno temu i nikogo nie dziwią, dlaczego więc piętnować miłość między dojrzałą kobietą i absolwentem? Jeśli tylko oboje są w tym układzie szczęśliwi, nie powinno to nikogo bulwersować. A jeśli ktoś powie, że to niezgodne z naturą, twórcy scenariusza będą mieli i na to odpowiedź. A przynajmniej wartościowe sugestie.
W połowie seansu staje się jasne, że przyszliśmy na wykład, a nie komedię. Narracja w tym filmie przypomina bowiem ulotkę kampanii społecznej; dialogi służą tu edukowaniu ciemnych mas, a akcja skonstruowana jest z przykładów ilustrujących stawiane tezy. By nie stracić emocjonalnego kontaktu z widzem, co pewien czas wrzuca się jakiś pikantny gag albo sentymentalne zapożyczenie z kasowego hitu. Robi się z tego Benjamin Button opowiadany językiem Opry Winfrey i przerywany długimi wideoklipami.
Pod koniec argumenty przeciw ageizmowi i adultyzmowi zaczynają nam już wychodzić bokiem. Szkoda, bo zmarnowano tu nie tylko spory potencjał komediowy, ale też iskrzenie między aktorami — nadzwyczaj ponętna w tym filmie Catherine Zeta-Jonesa wyjątkowo dobrze wygląda u boku młodego Justina Bartha, znanego z Kac Vegas. Co z tego jednak, skoro idąc razem do łóżka, obowiązkowo zabierają ze sobą 14. poprawkę do konstytucji!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze