„Epoka lodowcowa 3”, Carlos Saldanha
DOROTA SMELA • dawno temuTrzecia odsłona kultowej animacji o zwierzętach ery lodowcowej. Dziwaczne stado wkracza w fazę rodzinnej stabilizacji. "Trójka" jest równie urocza co poprzednie części i zdecydowanie bardziej widowiskowa. To także najbardziej sentymentalna część serii. Wszystko tu kręci się wokół miłości, zakładania rodziny i oczekiwania na potomstwo.
To już trzecia odsłona kultowej animacji o zwierzętach ery lodowcowej. Dziwaczne stado złożone z mamutów Mańka i Eli, leniwca Sida, tygrysa szablozębnego i braci oposów wkracza w fazę rodzinnej stabilizacji. Tak się przynajmniej zdaje, kiedy Ela oświadcza, iż spodziewa się z Mańkiem potomka. Podczas długiego okresu ciąży mamut buduje plac zabaw, a Sid zdobywa sprawność niańki, kradnąc trzy wielkie jaja, które znajduje w pieczarze pod lodem. Tylko Diego nie cieszą te familijne nastroje: przez tych parę miesięcy ze stadem kompletnie stracił formę i stępił sobie kły. Dlatego postanawia odejść, by znów żyć życiem drapieżnika. Jednak wkrótce okaże się, że jego siła przyda się kumplom bardziej niż kiedykolwiek. Trzeba będzie bowiem znów ratować przyjaciela w opałach, co tym razem będzie się wiązało z wyprawą do groźnego świata pod lodem, królestwa wielkich gadów i superłasicy Bucka.
Fabuła brzmi trochę jak z Podróży do wnętrza Ziemi Juliusza Verne'a. Wszak nasi bohaterowie wędrują początkowo wgłąb tunelami i podziemiami, by pod powierzchnią odkryć niezwykły, jakby mitologiczny świat, zasiedlony przez dawno wymarłe gatunki. To z jednej strony pozwala rozbudować fabularnie lodową sagę, wprowadzić kompletnie nowe elementy i postaci, z drugiej — jest odejściem od tradycyjnej estetyki serii i niepotrzebnym udziwnieniem. Bo nagle z Epoki lodowcowej robi się coś w rodzaju Madagaskaru - bajki o grupie zwierząt, które lądują w nieznanym sobie tropikalnym świecie i muszą uczyć się jego reguł, unikać niebezpieczeństw, by przetrwać i wrócić do domu.
Decyzja o przeniesieniu akcji z zimnych do gorących rejonów była oczywiście podyktowana potrzebą uprawdopodobnienia scenariusza, w ramach którego wymarłe gatunki, takie jak mamut, tygrys szablozębny i dinozaur — które w historii planety dzieliło kilkadziesiąt milionów lat — mogły spotkać się w tym samym czasie. Zmyślone i podkolorowane zostały też proporcje zwierząt: mamuty mierzyły mniej więcej tyle co tyranozaur, nie były od niego wielokrotnie mniejsze, jak to by wynikało z filmu. Ale nie czepiajmy się. Poza powyższymi, może trochę dyskusyjnymi pomysłami "trójka" jest równie urocza co poprzednie części i zdecydowanie bardziej widowiskowa.
To także najbardziej sentymentalna część serii. Wszystko tu kręci się przecież wokół miłości, zakładania rodziny i oczekiwania na potomstwo. Czyli koncepcja stada zostaje wyniesiona na wyższy poziom; paczka przyjaciół zaczyna tworzyć wspólnie coś trwalszego. Z gderliwego mamuta Maniek zamienia się w świadomego rodzica, przerabiającego krajobraz wokół siebie na bezpieczny dla dziecka. Sid podąża za zewem macierzyństwa (bo mówi o sobie per "matka"), a Wiewiór poznaje kogoś, dzięki komu zapomina o bożym świecie, czyli w jego wypadku o żołędziach.
Epizody z zakochanym Wiewiórem należą do najbardziej udanych sekwencji z tym bohaterem w całej serii. Gagi z jego udziałem nadal są przezabawne (patrz depilacja klaty, urządzanie domu itd.), a jednocześnie jako postać zyskuje on głębszy, ludzki wymiar.
Słowem: nowa Epoka… nie jest wcale gorsza od poprzednich, jak moglibyśmy sądzić na podstawie recenzji z prasy amerykańskiej. Tam krytycy nie pozostawili na niej suchej nitki, uznając ją za nudną i pozbawioną wzruszeń. Moim zdaniem wzruszeń jest tu akurat więcej niż w "dwójce" - w końcu obok sztamy i braterstwa mamy tu znacznie bardziej romantyczne uczucia, do których dochodzą też pod koniec macierzyństwo i ojcostwo — a więc cała gama emocji.
Troszkę rozczarowują natomiast efekty wizualne: miało być 3D, a wyszło coś z ledwie zarysowaną głębią. Za to polski dubbing nadal trzyma poziom. Ogółem dorośli mogą się przyczepić do tego czy tamtego szczegółu, ale dzieciom, które siedziały obok mnie na sali kinowej, te drobiazgi w najmniejszym stopniu nie psuły wyśmienitej zabawy.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze