"Joint Venture", reż. Nigel Cole
LEWI • dawno temuKomedia niewątpliwie pobudzająca do śmiechu, sceny pomyślane jako komiczne wypalają, lecz w sensie dydaktycznym raczej szkodliwa, gdyż wyraźnie bagatelizuje skutki palenia marihuany czasami ocierając się o wręcz indoktrynację "pro-".
Zmarły w tajemniczych okolicznościach mąż pozostawił Grace (Brenda Blethyn)z niezliczoną ilością długów plus hipoteka pod ich piękny dom. O katastrofie finansowej Grace wie całe miasteczko, zaś ona dowiaduje się o wszystkim ostatnia. Oszołomiona życiową perturbacją wdówka postanawia, w celuratowania się przed utratą domu i kompletną nędzą, rozpocząć lukratywną, acz nielegalnąuprawę marihuany. Na pomysł ten naprowadza Grace jej ogrodnik (Craig Ferguson — także scenarzysta filmu), oddany sprawie degustator"zioła". Połączone siły nowonarodzonej rezolutnej Grace i ogrodnika pozwolą im wyhodować ilościmogące zaspokoić popyt w całym Londynie. Fakt, że w takiej mieścinie nie da się utrzymaćżadnej tajemnicy, a zarazem poczucie solidarności lokalnej i sympatia dla oszukiwanejprzez męża Grace czynią z mieszkańców całego miasteczka — w mniejszym lub większym stopniu- wspólników tego kryminalnego procederu…
Opowiadający tę historię brytyjski film "Joint Venture" odniósł umiarkowany sukces na rodzimychwyspach, natomiast święci triumfy w USA. W tym przypadku publiczność ze starego ląduwykazała nie tyle wyższość nad publicznością zza Oceanu, co pewne już znużenie konwencją,poczuciem humoru i obrazkami zżytych społeczności, których aż nadto dostarczają im telewizyjnebrytyjskie sitcomy.
Tak niewątpliwy walor filmu, jakim są zdjęcia walijskiego krajobrazu nadmorskiego i rybackiegomiasteczka z jego malowniczą architekturą, nie przesłonił oswojonym z wdziękami ojczyznyBrytyjczykom wad akcji tracącej wraz z rozwojem intrygi dynamizm i wrażenia bezcelowościfabuły. Twórcy "Joint Venture" uznali bowiem, że jawne puszczanie oka do publiczności, iż oniw świecie rzeczywistym też palą marihuanę i miękkie narkotyki i że "jaranie jointów" jest rozrywkądla wszystkich, nawet dla członkiń kółka pań szydełkujących przy biskwitach i herbatce,wystarczą na kanwę dla chwytliwej komedii.
Na projekcji "Joint Venture" słyszałam głośny rechot młodych ludzi z widowni wywołany każdąaluzją do trawy, niemilknący, co wróży temu filmowi sukces na polskim rynku,ciągle zacofanym w sensie dostępności miękkich narkotyków w stosunku do brytyjskiego.Komedia niewątpliwie pobudzająca do śmiechu, sceny pomyślane jako komiczne wypalają,lecz w sensie dydaktycznym raczej szkodliwa, gdyż wyraźnie bagatelizuje skutki paleniamarihuany, czasami ocierając się wręcz o indoktrynację "pro-".
Warto przy tej okazji nadmienić, że szerokie przyzwolenie społeczne na miękkie narkotykii ich powszechna dostępność w Zjednoczonym Królestwie od lat powoduje, że chwilowa"zajawka" dla 3 milionów nastolatków przeistoczyła się w regularną używkę, co dla wielukończy się sięgnięciem po twarde narkotyki. Tak duża grupa osób "testujących" na sobiedziałanie marihuany pozwoliła lekarzom wskazać na zdebilowacenie, a nawet schizofrenię jakoczęste skutki nadużywania tego narkotyku. Nie polecam ani filmu "Joint Venture", ani paleniajointów.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze