„Kiki van Beethoven”, Eric-Emmanuel Schmitt
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuPowieść nie jest adresowana wyłącznie do osób starszych. Z całą pewnością odkryją w niej coś dla siebie młodzi czytelnicy, dla których muzyczne doświadczenia ograniczały się do głośnych, elektronicznych kompozycji. Książka otworzy przed nimi świat, do którego warto zajrzeć, by przekonać się, że muzyka potrafi zdziałać cuda. Na wewnętrznej stronie okładki znajduje się płyta z sześcioma fragmentami utworów Ludwika van Beethovena.
Chociaż ze wszystkich kanałów telewizyjnych i radiowych płynie dziś do nas pop, jazz lub rock, muzyka poważna wciąż święci swoje triumfy. Wystarczy zajrzeć do sal koncertowych, by przekonać się, że mnóstwo melomanów z wytęsknieniem czeka na muzykę swoich ulubionych kompozytorów. Bo dzięki niej można znaleźć to, co umyka nam w hałasie codziennego życia: spokój, ciszę i relaks. Takich wrażeń doświadczają bohaterki niewielkiej, lecz pełnej uroku powieści Erica-Emmanuela Schmitta. Ten francuski dramaturg, eseista i powieściopisarz po raz kolejny uraczył nas sugestywną opowieścią o tym, jak muzyka może zmieniać ludzi, czyniąc ich życie lepszym, oryginalniejszym, bardziej wartościowym. Kiki van Beethoven to druga książka Schmitta w całości poświęcona muzyce poważnej. Wcześniej było Moje życie z Mozartem, a już wkrótce „powieść o życiu” z Bachem i Schubertem.
Tytułowa Kiki, a właściwie Christine, to mieszkanka domu spokojnej starości. Kobieta w jednym ze sklepów ze starociami znajduje maskę Ludwika van Beethovena. Zakupiony przedmiot wywołuje w niej wspomnienia z dzieciństwa i młodości, związane z muzyką i podróżami po świecie kultury. Bo kiedy Christine spogląda na chmurną twarz kompozytora, słyszy płynące z niej nuty. Postanawia więc przeprowadzić eksperyment społeczny, próbując przekonać się, czy mieszkańcy miasta również doświadczyć mogą niezwykłych wrażeń w trakcie słuchania muzyki Ludwika van Beethovena. Kupuje więc niewielkie głośniki i odtwarzacz, a następnie siada na ławce w parku i włącza muzykę. Ten eksperyment przeradza się w codzienny rytuał, który pozwala Kiki obserwować reakcje ludzi i rozmawiać z tymi, którzy na moment przystają, z ciekawością lub nienawiścią przyglądając się sympatycznej staruszce. Kiki poznaje m.in. hiphopowca Boubacara, który razem z nią wsłuchuje się w kompozycje Beethovena oraz wtajemnicza Christine w sekrety młodzieżowej kultury.
Muzyka Beethovena towarzyszy nie tylko tytułowej bohaterce. Również jej koleżanki Zoé, Rachel i Candie odkrywają w niej coś dla siebie. Ich muzyczne „refleksje” dalekie są od chwilowych wrażeń, jakie odczuwamy słuchając np. teledysków na MTV. Beethoven towarzyszy im m.in. w podróży do obozu koncentracyjnego Auschwitz – Birkenau, w którym, w trakcie wojny, zginęła krewna Rachel. Sceptyczna na początku kobieta stopniowo odkrywa w mistrzowskich symfoniach coś, co pozwala jej walczyć ze smutkiem. I w pewnym momencie mówi do Christine: Słyszysz, jak łagodna jest ta muzyka? Mocna, bo łagodna. Mocna, bo powolna i łagodna. Można w niej dostrzec piękno odwagi, tę nadzieję, która przychodzi z daleka, otrząsa się ze śmierci, porzuca okropności, podnosi się z nicości. Odwaga się trzyma, idzie naprzód, jest uparta. Popatrz na twarz Beethovena, kochana: on wie, że jest tylko człowiekiem, wie, że umrze, wie, że jego słuch się pogarsza, wie, że z walki z życiem nigdy nie wychodzi się zwycięsko, a jednak żyje dalej. Komponuje. Tworzy. Do końca. To piękne zdanie, wypowiedziane przez Rachel, może być główną sentencją powieści Erica-Emmanuela Schmitta. Bo autor ten chce nam pokazać, że w każdej życiowej sytuacji możemy znaleźć w sobie siłę, która pozwoli nam z godnością i odwagą spojrzeć w przyszłość, nawet jeśli na horyzoncie widnieją burzowe chmury. Tę siłę bohaterki Schmitta odnajdują dzięki muzyce.
Jeśli chcemy sprawdzić, czy Schmitt ma rację, zajrzyjmy na wewnętrzną okładkę książki. Właśnie tam wydawnictwo Znak zamieściło płytę z sześcioma fragmentami utworów Ludwika van Beethovena, o których pisze w swojej powieści Eric-Emmanuel Schmitt. Jest to między innymi Uwertura Coriolan, IX Symfonia d-moll opus 125 i IV Koncert fortepianowy G-dur opus 58. To świetne uzupełnienie spokojnej, refleksyjnej historii Christine i jej koleżanek.
Powieść Kiki van Beethoven nie jest adresowana wyłącznie do osób starszych. Z całą pewnością odkryją w niej coś dla siebie młodzi czytelnicy, dla których muzyczne doświadczenia ograniczały się do głośnych, elektronicznych kompozycji. Książka Schmitta otworzy przed nimi świat, do którego – od czasu do czasu – warto zajrzeć, by przekonać się, że muzyka potrafi zdziałać cuda.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze